Mińsk Mazowiecki koncertowy
O tym, że piosenka jest dobra na wszystko, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski dowodzili już w okrytej patyną erze telewizji czarno-białej. Chór Mińskiego Towarzystwa Muzycznego pod batutą Tomasza Zalewskiego przychylił się do tej prawdy
Śpiewne pigułki

Na początku września chórzyści przez ponad tydzień przebywali w katalońskim miasteczku Terrassa pod Barceloną, dzieląc się doświadczeniami i krzyżując głosy z młodymi muzykami z tamtejszego konserwatorium.
Odświeżeni i pełni nowych wrażeń po podróży do Hiszpanii, dokąd udali się w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu” koncertowali w ostatnią niedzielę w mińskiej szkole artystycznej. Ich repertuar tym razem nadzwyczaj lajtowy – w sam raz nadał się na złoty początek jesieni.
Zaczęli od Kabaretu Starszych Panów, których szlagiery o wesołym życiu staruszka czy dotkliwej ambiwalencji instytucji rodziny zaaranżowane na chóralną polifonię wyśmienicie rozsiadły się w przestronnej przestrzeni sali koncertowej MSA. Dali też soczystą, choć stylizowaną wiązankę nie tylko rodzimych pieśni ludowych oraz garść brzmień rodem z dumnej Katalonii.
Rozczulili nieśmiertelnym wyciskaczem łez z Titanica i uspokoili kołysanką Jana Maklakiewicza do słów mistrza Gałczyńskiego, która mimo że w ich wachlarzu nie nowa, została zaprezentowana w odmłodzonej czterogłosowej aranżacji. Nie zabrakło też skocznych motywów czeskich, francuskich, a nawet afrykańskich. Podróż na Czarny Ląd szczególnie uradowała publiczność. Zwłaszcza, że chórzyści pięknie odtworzyli strunami głosowymi duszny, wilgotny zielony mrok dżungli wypełnionej głosami egzotycznych zwierząt, wśród których śpi dostojny lew. The lion sleeps tonight Roberta Johna to jeden z najczęściej wykorzystywanych motywów muzycznych w historii. A choć gładko wpada w ucho i to właśnie nim chór bisował, kryje się za nim tragedia kompozytora, który wskutek niezabezpieczenia praw autorskich do swojego dzieła, zmarł w biedzie.
Ale – jak opowiadał kiedyś Ryszard Kapuściński, który tę piosenkę szczególnie cenił – John nie był z tych, co maniakalnie myśleli o pieniądzach, zaś swój utwór stworzył dla uciechy. Gdyby usłyszał wykonanie mińskich artystów, na pewno stwierdziłby po raz wtóry, że mimo wszystko było warto.
Dzięki Johnowi, Starszym Panom, Jamesowi Homerowi i Will’emu Jeningsowi oraz całej reszcie muzycznych magików, których melodyjne pigułki zaaplikowała artystyczna drużyna Zalewskiego, życie w nadchodzącym tygodniu mogło jawić się jako bardziej kolorowo. Ba, dało się nawet znieść hazardowe pyskówki w telewizjach.
Numer: 2009 41 Autor: Marcin Królik, fot. J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ