Mińsk Mazowiecki sesyjny

W poniedziałek 28 września nie było żadnej katastrofy, nawet wizyty pokrzywdzonych mińszczan, a jednak zdarzył się kolejny historyczny precedens. Otóż druga odsłona 34 sesji też została przerwana do... poniedziałku 5 października. Tym razem jedynym winnym okazał się burmistrz Grzesiak

W teatrze kpiarzy

Mińsk Mazowiecki sesyjny / W teatrze kpiarzy

Wszyscy byli dobrej myśli, gdy po zerwaniu poprzedniej sesji burmistrz Grzesiak od razu starał się dogadać z radnymi. I to tuż po obradach, organizując kuluarowe spotkanie z niezdecydowanymi radnymi. Nie pierwszy zresztą raz chce zdobyć ich przychylność dzięki nieformalnym zlotom bez mikrofonów i prasy.
Tak było również w poniedziałek zaraz po otwarciu drugiej części sesji, która utknęła w punkcie uchwały o zmianie budżetu. Radni domagali się pisemnego uzasadnienia wzrostu kosztów budowy aquaparku, na co burmistrz ostentacyjnie się nie zgodził, bo... jest już po 16.00 i nikogo nie ma na budowie. Dokumentacji także nie ma, choć tę – jak każe prawo – powinien mieć również inwestor, czyli urząd miasta, a konkretnie zawiadujący inwestycją Tomasz Samson. Radni widocznie przeoczyli ten fakt także podczas powtórki w miniony poniedziałek.
Ledwo Leon Jurek powitał zebranych, już ci bez świadków poszli do sali ślubów na tajną... kłótnię. Trwała prawie 1,5 godziny i do niczego nie doprowadziła, mimo obecności projektanta. Radni reagowali nerwowo, a na pytanie, czy wiedzą, że w konsorcjum kontynuującym budowę basenu jest spółka powiązana rodzinnie z Holmą, wzruszali ramionami.
- I co z tego – stwierdził jeden z cichych stronników zgody – czyż nie ważniejsze jest, by dokończyć tę przeklętą inwestycję. Fakt. Basen, choć święcony, ma historię iście diabelską, a jeśli cokolwiek przypomina niebo, to dzięki anielskiej cierpliwości mińszczan.

Nadzieje na konsensus i wreszcie dokończenie sesji rozwiał wiceprzewodniczący Paluch. Stwierdził, że nadal radni nie mają żadnego dokumentu uzasadniającego wzrost kosztów. Ustne wyjaśnienia projektanta to za mało. Burmistrz nazwał to nieporozumieniem, a nawet zbyt wygórowanymi żądaniami radnych. Twierdził, że nie sposób zgromadzić takich dokumentów, a on i jego  podwładni nie wiedzieli, że mają zrobić kosztorys na 700 tys. złotych.
- O co tutaj chodzi – pytał Paluch – przecież uzgodniliśmy, czego potrzebujemy.
- Chcemy wiedzieć, skąd się wzięło 700 tysięcy – poparł kolegów wiceprzewodniczący Kulma. A radny Kuć nie rozumiał, dlaczego przez tydzień nie można było powielić potrzebnych dokumentów, które przecież muszą istnieć. Przy okazji wyszło na jaw, że z braku decyzji radnych niektóre roboty wstrzymano, ale podkład jest już pod gres, na który nie ma pieniędzy. Zmieniono i powiększono też listę urządzeń p-poż., by trzymały strażackie normy. Jednego burmistrz nie uczynił - nie podpisał aneksu na przedłużenie wykonania prac, a co za tym idzie opóźnienia oddania basenu do użytkowania.
- Chciałbym wreszcie się dowiedzieć, na czym oszczędzamy te 50 procent kosztów eksploatacyjnych i kiedy się one zwrócą? Po 5, 10 czy 50 latach? – nie ustępował Dariusz Kulma, wnosząc o ponowne przerwanie sesji. We wniosku radni wyliczyli wszystkie swoje żądania włącznie z wyciągami z dziennika budowy i wszystkich dokumentów z nią związanych oraz kazali wyliczyć oszczędności i inne korzyści wynikające z nowych technologii.
- Proszę o uściślenie, czy mają to być dane kosztorysowe – domagał się burmistrz. No i teraz nie wytrzymał nawołujący do spokoju przewodniczący Jurek.
- Dziwię się, że burmistrz mający ponad setkę pracowników nie wie, co przygotować, by uzasadnić swoje żądania finansowe. Jeśli pan chce dokończenia basenu, będzie pan wiedział, co nas zadowoli – powiedział i zamknął drugą odsłonę tego teatru absurdalnych kpiarzy.
Twarz burmistrza przypominała wypłowiałe płótno, lub - jak kto woli maskę mima.

Numer: 2009 40   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *