Co to był za ślub...

Ona - Marta Napiórkowska z parafii św. Józefa w Pułtusku, absolwentka i doktorantka AWF, magister rehabilitacji. Ukończyła również licencjat z ratownictwa medycznego. On: Piotr Suwała z parafii wojskowej w  Mińsku, absolwent SGGW-AR w Warszawie. Poznali się 5 lat temu na wczasach w Tunezji, by teraz połączyć się na zawsze

Salsa po kurpiowsku

Co to był za ślub... / Salsa po kurpiowsku

Uroczystość ślubna rozpoczęła się błogosławieństwem w domu panny młodej w Pułtusku w asyście rodziców, dziadków, świadków oraz najbliższej rodziny. Młoda para udała się na uroczystość do kościoła pw. Św. Józefa w Pułtusku gdzie sakramentu małżeństwa udzielił proboszcz miejscowej parafii.
Ceremonia ślubu odbywała się przy akompaniamencie sekcji dętej składającej się z 5 muzyków. Po zakończeniu mszy młoda para opuściła kościół przechodząc przez szpaler białych róż, utworzony przez panny. Przed kościołem nie zabrakło ryżu na szczęście oraz sporej ilości monet, które młodzi skrupulatnie zbierali do przygotowanego wcześniej worka.
Przed kościołem na parę młodą czekała jeszcze jedna para - białych gołębi, którą wypuścili w bezchmurne niebo. Gołębie równym lotem wzniosły się pionowo w górę i wróciły do swojego stada na przedmieściach Pułtuska. Dzięki uprzejmości miejscowej policji orszak weselny sprawnie opuścił rejon kościoła i pomimo odbywającego się remontu głównej arterii miejskiej, błyskawicznie dotarł na miejsce balu weselnego w restauracji „Milord” położonego 5 km od centrum Pułtuska.
Część weselna rozpoczęła się po kurpiowsku z powodu... pochodzenia rodziny Marty. Młodą parę oraz gości weselnych powitał zespół z Puszczy Białej, śpiewając tradycyjne pieśni. Byli ubrani w stroje kurpiowskie jak i świadkowie nowożeńców, którzy dzielnie znosili trudy noszenia tego stroju przez ponad połowę wesela. Po nasyceniu się kurpiowszczyzną młoda para zaprezentowała własny program taneczny, który był hitem wieczoru. Pokaz pierwszego tańca rozpoczął się od walczyka, który przerodził się w salsę Różowej Pantery. W kulminacyjnym momencie Piotr zerwał dolną połowę sukni Marty, tworząc spódniczkę typu mini. Okazało się później, że do tego celu użyta została replika oryginalnej sukni, którą w międzyczasie Marta zamieniła. Goście byli zachwyceni tym tańcem i był on impulsem dla wszystkich na całonocną zabawę. W środku nocy wszyscy goście weselni zaproszeni zostali przed restaurację na 20-minutowy pokaz ogni sztucznych.
Trzeba koniecznie dodać, że całość przyjęcia odbywała się w ekskluzywnej restauracji przy okrągłych dziesięcioosobowych stołach, a do tańca przez całą noc przygrywał zespół Bez szefa z Mińska, który zasłużył na wyjątkowe słowa uznania, o czym zaświadczył ojciec pana młodego, Marek Suwała – także nasz sportowy współpracownik.

Numer: 2009 40   Autor: Janko Fridajski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *