Chociaż wydawało by się, że przebudowa drogi powiatowej jest dużą inwestycją, to na miano udanej nie zawsze musi zasługiwać. W małej miejscowości Turek w gminie Jakubów wykonanie takiej drogi, mimo że uznane za zakończone, wcale na zakończone nie wygląda. Może asfalt jest, ale chyba o całej kosmetyce zapomniano. A na granicy Rudy i Chrośli tez niewesoło, choć znacznie goręcej
Tandeta i bajer

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Nowa droga, wykopane rowy. Jak na powiatówkę przystało. Wystarczy popatrzeć dalej, głębiej, a już nic nie wygląda tak pięknie. Zostały wysypiska głazów, kamieni, wystające korzenie, nieoczyszczone pobocze, łamiące się wjazdy na posesje i śmieszne ograniczniki z listewek w obrębie rowu w zamian za słupki i łańcuchy.
Czy jest to wystarczające zabezpieczenie przed wypadkiem i wpadnięciem do głębokiego rowu? Pozostawiony bałagan przeszkadza mieszkańcom nie tylko ze względów estetycznych, ale też ekonomicznych. Przepust pod asfaltem odprowadza wody opadowe i ściekowe w głęboki rów do łąk i w zabudowania. Wystarczy trochę deszczu, a wjechanie maszynami rolniczymi na łąki nie będzie możliwe. A sytuacji tej nie potrafi rozwiązać nikt, albo do jej rozwiązania nikt się nie kwapi. Bo pracownicy, którzy wykonali drogę, nie mają zamiaru pojawić się już w Turku.
Mieszkańcy próbują rozmawiać z sołtysem, ale zostają odesłani z kwitkiem, bo, jak, sam mówi, prace nad drogą zostały już zakończone. Ingerują też do centrum czyli u samej dyrekcji dróg. Jednak i tam napotykają s na odmowę powrotu do remontu drogi. Zebrań odnośnie zmian brak. Planowane w Turku kolektory słoneczne nie są tak bardzo potrzebne jak podstawa, którą jest dokończenie drogi powiatowej – mówią mieszkańcy wsi. A co im zostaje? Jedni czyszczą pobocza i rowy we własnym zakresie, inni ze zdenerwowaniem czekają na władze, które postanowią wziąć się za to same. Bo jak tu nie denerwować się o estetykę najbliższego otoczenia?
Plan drogi powiatowej ze ściekami przeciwdeszczowymi nie wyszedł. Jaki będzie finał? Może jednak ktoś zauważy niemały problem, małej wsi
Mostek płonie
Wszystko zaczęło się przed wakacjami - zawalił się mostek na granicy dwóch wsi: Rudy i Chrośli. Konstrukcja jednak zburzyła się tak niefortunnie, że można nadal go użytkować, a ZDM w Mińsku Mazowieckim postanowił postawić znaki informujące o zwężeniu jezdni.
W piątkowe popołudnia niewielka wiejska droga zamienia się w obwodnicę miasta i większość kierowców, aby uniknąć korków, przejeżdża tędy aż do ulicy Kołbielskiej. Niestety, to nie jedyny problem związany z uszkodzeniem jezdni. Co tydzień, najczęściej w weekend, płoną słupki na mostku Mieszkańcy wsi, którzy wolą zostać anonimowi, twierdzą iż słupki płoną dlatego, że wszyscy domagają się szybkiego załatwienia sprawy. Są już pierwsze ofiary tej sprawy. Pan Marian jadąc na mecz uszkodził sobie samochód na wystających z ziemi, spalonych pozostałościach po informacyjnych znakach. Pojawiła się policja, aby spisać protokół i umożliwić poszkodowanemu podjęcie roszczeń. Andrzej Solonek, szef dróg powiatowych twierdzi, ze jest już pozwolenia na realizację projektu. Na początku roku 2010 ogłoszony zostanie przetarg, a już na wiosnę przewidywany jest remont mostku, który według wstępnych obliczeń kosztować będzie 300 tysięcy złotych. - Wszyscy mieszkańcy i użytkownicy drogi muszą nas zrozumieć. Na wszystkie decyzję i pozwolenia potrzebujemy czasu – tłumaczy Solonek. My, wraz z dyrekcją, apelujemy o rozsądek i nie utrudnianie działań zarządu. Miejmy nadzieję, że wiosną nie będzie już tego problemu a zarząd trzymamy za słowo.
Numer: 2009 39 Autor: Dominika Osica, Olga Graboś
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ