Stypendia socjalne dla uczniów miały być wyborczym podarunkiem rządu dla najuboższych rodzin, a okazały się niewypałem obciążającym autorytet i budżet samorządów
Łatanie biedy
Idea była prosta – każdy uczeń, którego miesięczny dochód w rodzinie nie przekroczył 316 zł powinien otrzymać minimum 44,80 zł. Minister edukacji policzył, że wystarczy na ten cel 242,5 mln złotych, ale się przeliczył. Gdy zabrakło pieniędzy MENiS oświadczyło, że po pierwsze te 44 złote uczeń może otrzymać nie na miesiąc, a na cały rok i w ogóle nie każdy spełniający minimum dochodowe zasługuje na wsparcie. Może tylko najbiedniejsi z biednych? Te kwestie musiały rozstrzygnąć same gminy, wzbudzając radykalnymi decyzjami gniew ludu.
Bogaty samorząd stolicy powiatu problem stypendiów rozwiązał po ojcowsku. Radni do niecałych 50 tysięcy od ministra dorzucili 4 razy więcej i tak prawie ćwiercią miliona obdzielono 439 uczniów. Wprawdzie wniosków było aż 547, ale nie wszystkie spełniały kryteria. Stypendia nie są wysokie (większość po 44,80 zł), więc miastu zostanie ok. 150 tysięcy na drugą transzę. Wypłacane są sukcesywnie (wraz z wpływem rachunków), a do końca pozostało już tylko 20% uczniów.
W Sulejówku radni nie byli już tak szczodrzy, uzupełniając 68 tysięcy ministra 35 tysiącami z budżetu miasta. Okazało się, że biednych sulejówczan jest 233, z czego 11 nie zakwalifikowało się do udzielania pomocy. Była ona minimalna, ale 224 czy 280 zł za półrocze to spory zastrzyk dla rodziców, którzy muszą się rozliczyć w kasie miasta do 31 sierpnia, przedstawiając rachunki zakupu przede wszystkim podręczników szkolnych.
Sąsiedni Halinów otrzymał od MENiS tylko 8,5 tysiąca złotych, dokładając do stypendiów prawie poczwórną kwotę. Zakwalifikowanych do wsparcia 131 uczniów podzielono na dwie grupy. Pierwszej o dochodach poniżej połowy 316 zł przyznano po 56 zł (47 osób), a drugiej 80% tej kwoty (84 osoby).
Kałuszyn wraz z okolicznymi wioskami ma aż 246 dzieci
z niedoborami finansowymi (tyle złożono wniosków), ale stypendia otrzymało tylko 32 uczniów po 45 zł miesięcznie. Wykorzystano w ten sposób 8.640 zł z niecałych 10 tysięcy subwencji. Od września do 1275 zł zamierzają dołożyć radni, którzy mają dylemat, bo już przecież uchwalili 5.890 zł na stypendia naukowe.
Na dokładkę do rządowej subwencji nie zgodzili się też podmińscy radni, pozostawiając wójtowi do podziału tylko 19.080 zł na 534 złożonych wniosków. Ostatecznie po 45 zł za całe półrocze otrzymało 424 uczniów. Na drugie półrocze zostało niespełna 13 tysięcy złotych.
Podobnie postąpiła komisja w Dobrem, gdzie mimo dołożenia 9 tysięcy do 6.400 zł od ministra, wystarczyło po 50 zł za półrocze dla 300 potrzebujących. Zasiłku nie otrzymały 32 osoby, ale odwołań nie było.
W Latowiczu na stypendia uzbierano prawie 13 tysięcy, z czego sześć dołożyli radni. Na 266 wniosków odrzucono 68, a kwoty stypendium zróżnicowano od 44,80 do 112 złotych. Skarbnik narzekała tylko, że do tego interesu gmina musi dołożyć jeszcze tysiąc złotych na przesyłki pocztowe, bo zainteresowanych trzeba powiadomić listem poleconym. W sąsiednim Cegłowie nie ma dużej biedy lub ludzie cenią honor, bo złożyli tylko 163 wnioski. Prawie 20 tysięcy rozdzielono między 123 uczniów.
Biedy nie brakuje za to w gminie Jakubów, ale tam radni byli oszczędni i nie dołożyli ani złotówki do ministerialnej subwencji wynoszącej 5.652 zł na pierwsze półrocze. Ale tym, co zbulwersowało mieszkańców, była liczba tylko 11 dzieci (na 220 podań), które otrzymały od 78,40 do 100,80 zł stypendium na... miesiąc, czyli od 470 do 600 zł w rozliczeniu półrocznym.
Identycznie zdarzyło się w Siennicy, gdzie komisja przydzieliła 16 stypendiów (po 339 i 272 zł) z 264 wniosków, z których 250 spełniało kryteria.
W gminie Dębe Wielkie z podobnej liczby wniosków (256) wybrano 94, rozdzielając między nich całą pulę subwencji (ponad 27 tysięcy złotych). Rodzice mogli sobie zrefundować od 270 do 312 złotych. Nie dołożyli też radni stanisławowscy, więc komisja podzieliła 9.427 zł na 209 uczniów po 45 zł, choć podań było dwa razy więcej.
W Mrozach uzbierano na stypendia 12.237 złotych i oddano je wszystkim kwalifikującym się do pomocy uczniom (347 z 385 wniosków). Taki podział zmusił komisję do obniżenia kwoty pomocy nawet do 34,40 zł, wychodząc z założenia, że lepszy rydz niż nic.
Ale nawet ten rydz wyczerpał mizerne fundusze na stypendia. Na kontach nie ma już ani złotówki, a jeśli są, to też nie wiadomo, jak komisje podzielą pozostałe na drugie półrocze resztki subwencji. Jest pewne, że też będzie za mało dla wszystkich chętnych, jeśli nawet dostaną symbolicznie po 50 zł. Mądrość polega na tym, by szczególnie biedę dzielić sprawiedliwie, co jednak wcale nie znaczy – po równo. A może jednak znaczy? Wystarczy spojrzeć na wykres, by zobaczyć gminny populizm.
Numer: 2005 33 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ