W Mińsku Mazowieckim

W latach 70. krążył po Polsce dowcip nt. wiarygodności byłej przewodniej siły. Parodiujący tow. Wiesława aktor udowadniał, że partia zawsze dotrzymuje słowa, bo jeżeli mówi że nie da, to nie da, a jak mówi że da, to mówi. Podobne wrażenie można odnieść obserwując stanowisko burmistrza Grzesiaka w sprawie podwórka przy blokach wspólnot Miodowa 1,2,3,4. Burmistrz też dotrzymuje słowa, bo mówi że zrobi. Jednak cały czas można odnieść wrażenie, że wewnętrzny plac przy Miodowej to ...

Piłatowe podwórko

W Mińsku Mazowieckim / Piłatowe podwórko

A sprawa już niedługo będzie obchodzić jubileusz trzylecia. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, ale sytuacji podobnej do Miodowej mamy w mieście nad Srebrną jeszcze kilka. Dodatkowym smaczkiem całej sprawy jest spór pomiędzy czterema wspólnotami, a właściwie pojedynek jeden kontra trzy. Jak czytamy w liście do naszej redakcji, obecne zagospodarowanie terenu pochodzi z lat 60. i zostało wykonane przez uczniów Budowlanki w ramach praktyk zawodowych. Również z tamtego okresu pochodzą drzewa rosnące na placu. Budynki przy ul. Miodowej powstały w pierwszej połowie ub. wieku i jako takie stanowią już substancję zabytkową. Wspólnota wykonała już elewacje, której projekt zatwierdził konserwator zabytków.
A wojna pomiędzy wspólnotą Miodowa 2, a resztą dotyczy nie tylko zagospodarowania placu, ale także dokończenia remontu chodników i otaczającej plac drogi. Jest to nie tylko droga wewnętrzną, ale służy także pojazdom zaopatrującym sklepy pod popularnymi filarami. Burmistrz Grzesiak od trzech lat obiecuje remont i ... na obietnicach się kończy. W październiku 2007 roku obiecywał rozpatrzenie wniosku przy ustalaniu zakresu remontów, które będzie wykonywał Zarząd Dróg Miejskich w roku 2008. Korespondencja w sprawie remontu placu wskazuje jednocześnie na operatywność wspólnot z Miodowej 3 i 4, które nie patrząc na władze miasta ociepliły budynki i odnowiły ich elewacje a także pomalowały dachy, mimo, że zadłużenie obiektów handlowych sięga już ponad 10 tysięcy, a rekordzista zalega z czynszem na sumę blisko 6,5 tysiąca. W kwietniu ub. roku burmistrz Grzesiak stwierdził, że remont części placu faktycznie poprawiłby estetykę i bezpieczeństwo, ale... obowiązuje go dyscyplina budżetowa w zakresie wydatkowania środków publicznych. Jakoś dziwnie nie obwiązywała jednak burmistrza dyscyplina przy budowie basenu i lodowiska, za które miasto zapłaciło znacznie więcej, niż wynikało to z pierwotnego kosztorysu. Ale, jak w poprzednich pismach, burmistrz nie omieszkał wziąć pod uwagę wniosku przy planowaniu przyszłych zadań w tym zakresie.
Burmistrz Grzesiak, poza zachowaniem godnym Piłata, jest także jasnowidzem. Nie chce przekazać placu wspólnotom, gdyż stwierdza, że zawarcie umowy przekazania spotęguje spór rodem z kultowej komedii Sami swoi. Uzasadnił to zresztą w takim tonie. Oto dosłowny cytat z pisma burmistrza. Przekazanie gruntu miejskiego jakiejkolwiek innej osobie może być uzasadnione wyłącznie wówczas, kiedy w wyniku tej czynności zostanie rozwiązany jakiś spór. I proponuje spotkanie, z którego po niecałym kwadransie wychodzi, pozostawiając na placu boju swego zastępcę Witolda Koseskiego. A sprawa remontu jak ugrzęzła w okopach biurokracji i okowach wspólnotowego klinczu. Chyba, że burmistrz Grzesiak ukaże swoją dobroć i przed wyborami problem placu przy Miodowej rozwiąże, czyli znajdzie środki publiczne na jego remont.

Numer: 2009 37   Autor: Jacek Lichomski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *