W Piotrowinie

Na 58 km dróg w gminie Kałuszyn, tylko 10 km pokrywa asfalt. Większość (głównie poza miastem) to drogi polne, które trzeba czymś ulepszać, by w ogóle były przejezdne. Do Piotrowiny przywożą najtańszy żużel hutniczy, który – zdaniem mieszkańców – po prostu śmierdzi

Smród spławialny

Burmistrz Wołkiewicz wyrzuca odpadki na drogę, a jej zastępca każe nam jeszcze wybierać z tego świństwa śmieci – lamentują piotrowinianie, prosząc o pomoc. Piotrowina to antypody gminy i całego powiatu. Jest też całkiem kolonijna, bo 25 domów stoi na przestrzeni 2,5 km drogi. I każdy chce do chałupy dojechać, szczególnie wiosną i po deszczu. Kiedyś mieli żwirówkę, ale ktoś ją porozjeżdżał, wydobywając na wierzch glinę.
No, ale burmistrzowie obiecali pomóc, a mieszkańcy zgodzili się na tłuczeń. Tyle tylko, że to – jak wyjaśnia wiceburmistrz Soszyński – tłuczeń lub, jak kto woli, kruszywo na bazie żużlu hutniczego. Jest zdecydowanie tańsze od żwiru (który też się kurzy) i ma atest. Zdecydowała więc cena, bo za tonę żwiru trzeba zapłacić 60-70 zł, a za żużel – tylko 36 zł. A gdy ma 5% zanieczyszczeń, jego cena obniża się do 14 złotych za tonę. – Jest 6 razy tańszy od żwiru – tłumaczy Soszyński. A że śmierdzi... Tylko po deszczu, bo pod wpływem wody części spławialne (najdrobniejsze) wydzielają zapach. Pośmierdzi, pośmierdzi i przestanie. Znacznie uciążliwszy może być kurz w czasie suszy, bo będzie brudził.
Burmistrz Wołkiewicz przyznaje, że była w Piotrowinie i rzeczywiście poczuła brzydki zapach, ale najważniejsze, że nie jest on szkodliwy dla ludzi. Nikomu też nie zaszkodzi, gdy oczyści drogę ze śmieci. One też nie są szkodliwe. Trzeba dbać o wspólne dobro.
Mamy radę dla mieszkańców Piotrowiny. Niech po deszczu drogą tylko jeżdżą w zamkniętych autach, a w czasie suszy – spacerują. A jeśli chcą jeździć i chodzić niezależnie od pogody, mogą sobie zalać asfalt. Wyjdzie po 125 metrów od chałupy. Na razie władze nie mają pieniędzy, by im zrobić taką przyjemność.
W sąsiedniej Siniołęce mają asfalt i też narzekają – głównie na brak roboty i zarząd spółdzielni mieszkaniowej. Ostatnio spółdzielcy zorganizowali walne posiedzenie, jednak zarządu nie zmienili. Może więc nie jest tak źle, jak to widzą krytycy, a szczególnie jedna z lokatorek, która chce się uwłaszczyć, ale za darmo. O niegospodarności władz SM pisała już wszędzie – bez skutku. Do reportażu z Sinołęki brakuje nam protokołu z walnego posiedzenia i sprawozdania finansowego. Czekamy, pani prezes.

Numer: 2005 33   Autor: J. Znigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *