Mińsk Mazowiecki kolarski

W minioną sobotę centrum Mińska Mazowieckiego stało się areną zmagań kolarzy szosowych. Przygotowania do tej sportowej imprezy z akcentem historycznym (imienia Feliksa Rawskiego) trwały już od wczesnej wiosny, a realizacją całego projektu zajęła grupa kolarska Dynamo Pak-Plast, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji oraz Muzeum Ziemi Mińskiej. Do zamknięcia ruchu dały się przekonać władze miasta i policja, a nasza redakcja była nie tylko patronem medialnym, fundując statuetki trzem najszybszym kolarzom z powiatu mińskiego

Na oczach Rawskiego

Mińsk Mazowiecki kolarski / Na oczach Rawskiego

Już od 15.00 zaczepnie zagrali chłopcy z grębkowskich Kwiatów. Repertuar nie jest przypadkowy, bo po drugiej stronie ulicy zaczyna robić się coraz ciekawiej. Ustawiony tam wrak samochodu na drewnianych paletach staje się miejscem popisów akrobatycznych kolarzy z warszawskiej grupy trialowej. Rzadkie to w Mińsku Mazowieckim ewolucje na rowerach, a niektóre popisy wręcz zaprzeczały prawu ciążenia. 
Tymczasem przy zamkniętym ruchu ulicznym na pętli ulic Kościuszki, Wyszyńskiego, Piłsudskiego i Konstytucji 3 Maja coraz liczniej prezentują swoje mięśniowe walory faceci na całkiem innych rowerach. Coraz liczniejsi kibice czują smak adrenaliny.
Ale jeszcze nie teraz, bo start ostry wyścigu poprzedza runda honorowa z udziałem vipów. Przejazd trwał około 4 minuty, a – jak się później okazało - wygrał go Zbigniew Murawski z Zakładu Gazownictwa przed radnym Robertem Gałązką i Michałem Jurkiem z mińskiej chorągwi ZHP.
Nadszedł czas na najważniejsze pół godziny całej imprezy. Peleton  niewielki, bo liczący 35 zawodników,  ale - jak twierdzi Jacek Tomkiewicz - zawsze w ulicznych kryteriach kolarskich poziom imprezy wyznacza nie ilość. a jakość zawodników. Do Mińska Mazowieckiego przyjechali więc znani szosowcy  z Warszawy i Jabłonny. Widać też cztery czarno-żółte trykoty z herbem Mińska. To debiutujący w wyścigu szosowym bracia Rafał i Łukasz Ponikowscy z Dynama oraz bracia Jakub i Paweł Tomkiewiczowie - na co dzień jeżdżący w barwach WKK, ale dzisiaj obaj reprezentują Mińsk.
Piotr Siankowski strzela z pistoletu i zaczyna się uliczne piekło - 20 pętli po dwa kilometry. Na początku jest ciasno i niebezpiecznie - szczególnie na rondach, gdzie dochodzi do pierwszych upadków. Długi podjazd ul. Konstytucji 3 Maja prowokuje do pierwszych akcji peletonu, więc siłą zmęczenia stawka zaczyna się rwać na mniejsze grupki, a od peletonu zaczynają odpadać najsłabsi.
Po pokonaniu około 10 okrążeń jadą już cztery oddzielone grupy, ale tempo nadaje najmocniejsza 12-osobowa szpica. Są tam bracia Tomkiewiczowie, którzy jednak nie kuszą się na zwycięstwa w lotnych premiach po każdej czwartej rundzie. Udane finisze nagradzane premią 300 zł. zaliczają więc obcy sprinterzy.
A na trasie - kolejne upadki. Przez chwilę leży Paweł Tomkiewicz, jednak - choć lekko potłuczony - momentalnie wstaje i dogania  czołówkę. Tymczasem sędziowie usuwają kolejnych zawodników, którym grozi zdublowanie. Ten los spotyka dzielnie walczących braci Ponikowskich – szosowych debiutantów.
Na trasie została jedynie 12-osobowa ekipa najsilniejszych zawodników. Atmosfera tłumu jest bardzo gorąca. Do finiszu jeszcze kilka rund, a oni ciągle razem. Poszły trzy ataki, ale za każdym  razem  bez powodzenia. Na ostatnim podjeździe ze zwartej masy peletonu wyłaniają się dwie sylwetki. To Jarosław Górecki i nasz Jakub Tomkiewicz. Ostatnie sto metrów do mety, kilka dynamicznych obrotów i... Kuba unosi w górę ręce, wygrywając o długość roweru. Z peletonu najszybciej finiszuje Darek Kołakowski z Jabłonny.
W niecałe pół godziny – gala zwycięzców na tarasie przed magistratem. Okazało się, że mińszczanie radzili sobie nieźle. Oprócz elitarnego zwycięstwa Jakuba Tomkiewicza, brąz wśród juniorów zdobył Łukasz Ponikowski, który został także drugim wicemistrzem powiatu. Złota rzeźba kolarza - prezent od naszej redakcji - przypadła Kubie Tomkiewiczowi, a srebrna – jego młodszemu bratu, Pawłowi.
Wszystko z udziałem gości wyścigu – posłanki Wargockiej, burmistrza Grzesiaka, czempiona Mazowsza z lat ’50 - Stanisława Śpiewaka i... na cześć mistrza Rawskiego, który ze sporego portretu patrzył na to uliczne zamieszanie. Na pewno mu się spodobało.

Numer: 2009 34   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *