Mińsk Mazowiecki sesyjny

Z igły wychodzą nieraz widły. Tak wyszło burmistrzowi Grzesiakowi podczas wakacyjnej sesji rady miasta. Miała być jedna zmiana w budżecie miasta, a omal nie doszło do ostracyzmu, gdy w samorządowego Rejtana zabawił się radny Sztorc, a radni nie dali Grzesiakowi 200 tysięcy na ratowanie przedszkola

Widłami w budżet

Mińsk Mazowiecki sesyjny / Widłami w budżet

Mińscy radni, a szczególnie Ryszard Sztorc, nie wyobrażają sobie sesji bez możliwości zapytania burmistrza o aktualne problemy miasta. Gdy więc zobaczyli porządek obrad bez tych punktów, Sztorc w imieniu niezadowolonych kolegów zbojkotował obrady, dopóki się one nie pojawią.
– To nie ja zwoływałem sesję, a poza tym nie jestem przygotowany do odpowiedzi – bronił się Grzesiak. Na próżno. Nawet pomoc radczyni prawnej okazała się zbyt słaba w porównaniu z chęcią radnych do zadawania pytań. Przepisy w tej kwestii nie są jednoznaczne, bo statut rady nie do końca spełnia wymagania ustawy samorządowej.
– Skoro burmistrz nie chce ustąpić, brak pytań i interpelacji w programie potraktujmy jako błąd pisarski – nie bez ironii proponował Krzysztof Paluch.
– Co jest ważniejsze, cel sesji czy porządek? – filozofował Maciej Cichocki.
Wreszcie burmistrz ustąpił, ale tylko na interpelacje. Odpowiedzi na nie radni mieli dostać na piśmie w późniejszym terminie.
No i zaczęła się istna kanonada. Pierwszy wystrzelił oczywiście Sztorc, pytając o projekt remontu szkoły przy ul. Kopernika, wciąż stukające studzienki, numerowanie posesji i drożejące w Mińsku Mazowieckim inwestycje, gdy w kraju usługi budowlane wciąż tanieją.
Sztorc wykrył spisek wykonawców, a radny Gałązka wymierzył, że punkt miejskiego hazardu mieści się 60 metrów od kościoła. Wiceprzewodniczący Paluch zamartwił się zaś o mińskie ulice, które w kontekście budowy obwodnicy ulegną degradacji, jeśli miasto nie będzie monitorowało rozładunku i przewozu kruszców.
Radna Rombel jak zwykle roztkliwiała się nad ludzkim losem. Tym razem poszło o przydział mieszkania byłej położnej Marciniakowej, która podobno żyje na ulicy, ale jej emerytura przekracza normę kwalifikującą do komunalnego lokalu. Niech więc Grzesiak zaliczy ją do bezdomnych, a wtedy obejdzie się bez łamania prawa.
Wkrótce się okazało, dlaczego burmistrz wnioskował o sesję. Chodziło mu o dołożenie 200 tysięcy do przebudowy przedszkola przy ul. Kościuszki kosztem projektu nowej szkoły przy ul. Grochowskiej. Radnych nie przekonał nawet argument, że jeśli tych pieniędzy nie dołożą, to strażacy 1 września nie dopuszczą do otwarcia przedszkola. W sumie na wniosek Palucha sześciu było za odrzuceniem projektu uchwały, trzech przeciw, a reszta się wstrzymała.
Mimo tak niekorzystnego głosowania burmistrz jął odpowiadać na pytania. Grzesiak oczywiście nie ma pojęcia, dlaczego drożeją mińskie inwestycje, jednak zgadza się z opinią, że studzienki nie są wyregulowane, a budynki – oznakowane nowymi tablicami. Obiecał, że będą, ale tylko komunalne, bo prywatnym nie można niczego nakazać, a jedynie zalecić. O drogi niech się radni nie martwią, a co do mieszkania, to on sam nie wie, kto powinien skorzystać z tego przywileju. Nie ma również pojęcia, dlaczego na otwarcie „zielonego domku” w parku dyrektorka Markowska nie zaprosiła radnych, mimo, że to właśnie oni – jak przypomniał Leon Jurek – dali pieniądze na jego remont. Miały się tam mieścić organizacje pozarządowe, a jak na razie jest tylko MTM i każdy, kto zyska przychylność dyrektorki MDK.
– Żądamy wypełnienia woli rady – nalegał przewodniczący, prosząc burmistrza o pouczenie dyrektor Markowskiej. Grzesiak uchylił się także od odpowiedzialności za kolizyjną lokalizację salonu gier. Jedynie wysle pismo do skarbówki, by skontrolowała to przykościelne miejsce hazardu.
Kolejna sesja dopiero 21 września, ale kto odpowie, gdy pierwszego mińskie dzieci zastaną zamknięte bramy przedszkola przy Kościuszki. Jak zwykle – nikt!

Numer: 2009 33   Autor: Jan Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *