Mińskie pejzaże

Jeszcze nie tak dawno widocznymi z daleka symbolami Mińska Mazowieckiego był fudoski dźwig, a teraz ostała się tylko wieża ciśnień. Z bliska symbolem upadłości i zaniedbania tej części miasta jest kompleks dworcowy PKP-PKS. Najłagodniejsze określenia, jakie padają pod adresem tych obiektów to totalny brud, smród i brak bezpieczeństwa. Widać i czuć to wszędzie, a zwłaszcza nocą na dworcowych halach i poza kamerami miejskiego monitoringu

Moczolandia

Mińskie pejzaże / Moczolandia

Każdy, kto wysiada z pociągu na zerowym peronie (szczególnie bliżej poczty) niechybnie natknie się na... No właśnie, nikt tak do końca nie wie, czy jest to basen ppoż. czy też od lat nieczynna fontanna. Wiadomo jedynie, że wybetonowany ściek szczególnie upodobali sobie miłośnicy napojów z gatunku podle-wyskokowych. Bardziej odważni wykorzystują akwen do celów fizjologicznych, gdyż jest poza zasięgiem miejskiego monitoringu.
Powód moczowego nieszczęścia to niedostępność szaletów. Ten przy dworcu PKS czynny jest tylko do 20.30, chociaż ostatni pociąg przyjeżdża już długo po północy. Ubikacje mogłyby być otwarte całą dobę. Dlaczego tak nie jest, mówią o tym dzierżawiące je od PKS ajentki. Spokój zakłócają klienci pobliskiego orientalnego baru. Często będąc w stanie wskazującym na nadużycie wiadomych napojów urządzają awantury.    
– Nie możemy się tu doprosić monitoringu, a SOK, ochraniająca dworzec agencja, czy też patrole policji omijają szerokim łukiem to miejsce – mówią ajentki zwane za dawnych czasów pieszczotliwie klozetkami.
Zbiornik z dziwną cieczą, dyskretnie ukryty wśród drzew, stanowić może za to pole badań dla entomologów. Szczególnie w sferze rozmnażania komarów. Ich dokuczliwość jest srodze odczuwalna w godzinach wieczornych. Mogą o tym opowiedzieć mińscy taksówkarze, którzy dzielnie walczą z krwiopijcami. Tajemniczy basen to także dyskretne miejsce „plenerowych imprez”. Z tą jednak różnicą, że te w przydomowych ogródkach (poza ewentualnym syndromem ostrego przegrzania) nie kończą się tragedią. Tym przy dworcu grozi szereg nieszczęśliwych wypadków, z utonięciem włącznie. A wszystko z powodu braku ogrodzenia.
Już ponad tydzień temu została zbita szyba. Do tej pory nie zabezpieczono (nawet prowizorycznie) dziury! Jeden z podróżnych próbował skontaktować się z administratorem dworca. Znalazł numer telefonu, choć ten jest umieszczony w dyskretnym miejscu.
Niestety ku jego zdumieniu, nie potwierdził swojego nazwiska, mówiąc, że ma błędny numer. To jakaś paranoja!
Dworzec i jego otoczenie to temat tak długi, jak podróż z Mińska Mazowieckiego do Warszawy. Chociaż w jego okolicy można znaleźć także kilka sympatycznych punktów, nie tylko związanych z gastronomią, jak np. dwa kioski z miłą i sympatyczną obsługą, tu przecież widać jak na dłoni, że na przydworcowym placu, który pełni funkcję parkingu, rządzi brud, buszujące w śmietniczkach kawki i poraża totalnie zniszczona nawierzchnia.
***
Burmistrz Grzesiak i radni od lat umywają ręce, bo teren nie należy do Mińska. Na pewno, ale o mieście świadczy, wystawiając nam ohydną cenzurkę już na jego progu

Numer: 2009 32   Autor: Jacek Lichomski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *