- Jestem stałym czytelnikiem tygodnika Co słychać?, wiec po lekturze artykułu „Rondo z importu” z dnia 28 czerwca, muszę zdradzić, kim był jego patron – wyznaje w liście Tadeusz Włodek z Patoku w gminie Kaluszyn. Oburzył go fakt promocji Jana Mizikowskiego, ponieważ - jak twierdzi - był on za młodu wierny zasadom stalinizmu i PRL. Przynajmniej w latach 50, kiedy pracował w prokuraturze i gnębił chłopów za brak obowiązkowych dostaw i opór wobec kolektywizacji
Podły patron

Tadeusz Włodek w 1955 roku miał 15 lat i dokładnie pamięta czasy stalinizmu. Mizikowski był wtedy prokuratorem w Mińsku. - Mój ojciec Antoni Włodek miał duże, 28-hektarowe gospodarstwo i był tzw. kułakiem, wrogiem PRL – wspomina nasz respondent.
W latach niemieckiej okupacji Niemcy nałożyli na gospodarzy tzw. kontyngent, czyli trzeba było co rok oddać część zboża, ziemniaków, mleka i żywca za darmo okupantom. Po przyjściu Rosjan kontyngent zamieniono na tzw. obowiązkowe dostawy za bardzo niską odpłatność i trwało to aż do początku okresu Gierka.
Pan Tadeusz pamięta, że w lipcu 1955 roku kolegium do spraw wykroczeń w Mińsku Mazowieckim na wyjeździe w Kałuszynie pod przewodnictwem niejakiego Padzika skazało kilku rolników z gminy Kałuszyn tzw. opornych wobec państwa ludowego na kary więzienia. Wśród nich mojego ojca na karę najwyższą - półroczną. Siedział tylko 3 miesiące, bo matka sprzedała ostatnie krowy, byleby tylko wrócił. Zaległość została uregulowana i z tymi kwitami matka pojechała do kierownika ds. skupu Zygfryda Krawczyka PRN w Mińsku. Otrzymała od niego pismo do więzienia w Siedlcach i pod koniec października ojciec wrócił do domu.
Ale już w połowie listopada tegoż roku dostał zawiadomienie na rozprawę w mińskim sądzie. Sprawa dotyczyła już uregulowanych obowiązkowych dostaw, za które siedział. Oskarżycielem był prokurator Jan Mizikowski, Mówił, że Antoni Włodek to wróg państwa ludowego, że on i jemu podobni chcą zagłodzić klasę robotniczą, że taki kułak i wywrotowiec powinien zgnić w więzieniu.
- Ojciec tłumaczył się, że siedział już za te obowiązkowe dostawy i wywiązał się z nich, ale to nic nie pomogło – snuje opowieść patoczanin.
W latach ’50 na wsiach postrachem były trójki podporządkowanych władzy społeczników. Zostali oni powołani przez sąd na świadków przeciwko jego ojcu, lecz na sprawie wszyscy byli za Włodkiem. Zeznawali prawdę, że nie był on wrogiem państwa, tylko po wojnie było mu ciężko w gospodarstwie i jak tylko mógł płacił zobowiązania. Mizikowski nie miał serca i patocki kułak dostał wyrok roku bezwzględnego więzienia. Wkrótce się jednak odwołał od niesprawiedliwego wyroku do sądu w Warszawie, gdzie został ułaskawiony.
- Mocno mnie zirytował fakt, że taki człowiek, poplecznik stalinowców, który był jak chorągiewka na wietrze otrzymał rondo w Mińsku. Być może burmistrz Grzesiak wraz z radą miasta nic nie wiedzieli o jego podłej przeszłości. To oburzające, żeby nazwisko takiego drania, który gospodarzy wsadzał do więzienia, wisiało na rondzie – kończy swe oskarżenia mieszkaniec Patoku.
W życiorysie mecenasa Mizikowskiego, który urodził się w 4 czerwca 1931 roku w Stanisławowie, a zmarł 26 maja 1999 roku w Mrozach dominuje wątek opozycyjny z prawie 10-misięcznym internowaniem w stanie wojennym. Za co? Już od 1972 roku przemycał z Włoch i Francji książki wydawnictw emigracyjnych, utrzymywał kontakt z RWE, współpracował z KOR, organizował akcje ulotkowe (m.in. o bojkocie wyborów do sejmu i rocznicy agresji sowieckiej), w 1980 współfinansował transport żywności dla Stoczni Gdańskiej, doradzał rolniczej Solidarności, był członkiem KIK, KPN oraz Podlaskiego Komitetu Samoobrony Ludzi Wierzących. Wydaje się, że zmazał tym swoje prokuratorskie grzechy. A jednak zadra pozostała. Tak wielka, że aż wyzwalająca odwagę na publiczny gniew i ostracyzm.
Numer: 2009 31 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ