Powiat zdrowotny

Od prawie roku mińską ochroną zdrowia zarządza wołominianin – Mieczysław Romejko. Zastał SP ZOZ z prawie dwumilionową stratą, by po pół roku zmniejszyć ją do 350 tysięcy. To niewątpliwy sukces, ale według niektórych radnych powiatu, wciąż jest ograniczony dostęp do bezpłatnych usług medycznych, a sam szpital przypomina bardziej obskurną przechowalnię pacjentów

Szpital nadziei

Powiat zdrowotny / Szpital nadziei

Tuż przed wakacjami dyrektor Romejko stanął oko w oko ze swymi chlebodawcami. Sprawozdanie według biegłego referenta było jasne i rzetelne, ale - jak sam przyznał – statystyki nie oddają pełni działalności powiatowej ochrony zdrowia, a w szczególności jego problemów z piętrzącą się biurokracją i brakiem lekarzy-specjalistów. Nawet prawie 15-tysięczna rzesza hospitalizowanych mieszkańców powiatu (z noworodkami), to tylko nowy rekord wynikający z rozpoczęcia działalności oddziału ratunkowego, który przez dwa miesiące przyjął prawie tysiąc chorych.
Najwięcej, bo prawie 4.284 pacjentów leżało na internie, 3.510 na chirurgii, 3.207 przyjęła ginekologia, 1.117 oddział dziecięcy i aż 1.426 (to kolejny rekord) – oddział noworodkowy. Szpital przeprowadził 2.170 operacji, z których 1.474 na oddziale chirurgii.
Co to wszystko oznacza? Jeśli szpital dysponuje 291 łóżkami, to na każdym z nich każdego dnia roku leżało 43 pacjentów przez 8,5 doby. Szpital mierzy to inaczej, czyli wykorzystaniem łóżek, które wyliczył na 211 dni
w roku, tj. 58%. Biorąc tę poprawkę, średni czas pobytu w szpitalu wynosi 5,8 doby.
W mińskim szpitalu ludzie też umierają. W 2008 roku do kostnicy wywieziono 512 pacjentów, z czego aż 407
z kardio-interny. Tutaj kona co 10 chory, a na intensywnej terapii przeżywał tylko co trzeci.
Do przychodni SP ZOZ w Mińsku Mazowieckim zgłosiło się prawie 130 tys. osób, ale realizacja kontraktu z NFZ w poradniach specjalistycznych pozostawia wiele do życzenia. Wprawdzie średnia wynosi 87%, ale na ten wynik pracowała głównie poradnia neurologiczna i neonatologiczna. Reszcie zabrakło pacjentów, choć średnio na wizytę trzeba tam czekać od miesiąca do pięciu w poradni kardiologicznej. Najwięcej osób przyjęli chirurdzy (ponad 26 tysięcy), połowę mniej dermatolodzy, okuliści i neurolodzy, a najmniej poradnia chorób zakaźnych (tylko 120) i uzależnień od psychotropów (876 osób).
Co ciekawe, zwiększyła się liczba skarg, ale i tak ich liczba (8, w tym 4 uzasadnione) to błąd statystyczny. Więcej było szpitalnych zakażeń, ale – jak widać – rzadko kto z 71 ofiar skarżył się lub żądał odszkodowania.
W mińskim ZOZ-ie spadło także zatrudnienie etatowe (z 755 na 702), a wzrosła liczba kontraktów (z 46 na 61). Stan lekarzy został dzięki temu wyrównany, ale odczuwalny jest brak pielęgniarek.
W sumie na wynagrodzenia z pochodnymi wydano w 2008 roku ponad 30 mln. zł z ponad 50-milionowego budżetu SP ZOZ.
Ilu radnych przetrawiło te liczby – nie wiadomo. Chyba niewielu, bo dyskutowało raptem trzech. Kojro ubolewał, że państwo i samorząd nie daje mu darmowej opieki zdrowotnej, Góras niepokoił się o przyjmowanie pacjentów po przekroczeniu limitów kontraktowych NFZ, a Wiktorowicz postulował zatrudnianie Chińczyków i innych wschodnich nacji, gdy nasi lekarze i pielęgniarki będą wciąż wyjeżdżać na Zachód.
Dyrektor Romejko nie dał się zbić z tropu chłodnej kalkulacji. - Brakuje nam 1500 zł dziennie, by wypełnić darmową ochronę zdrowia – ripostował Kojrze, a Górasa zapewniał, że zawsze trzeba przekraczać poziom kontraktów, by zyskiwać coraz więcej od NFZ. Chińczyków też nie będzie zatrudniał, bo nasi specjaliści też chcą pracować w kraju, ale za duże pieniądze. Należy je po prostu zdobyć.
Tymczasem tylko w tym roku na sprzęt leczniczy trzeba 1,3 mln zł i 600 tys. zł na wymianę okien. A co z elewacją, która obrzydza miński szpital? Ile w ogóle trzeba milionów, by nikt nie miał wątpliwości, czy chce się leczyć właśnie w Mińsku?

Numer: 2009 30   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *