Królikomania

Dopiero dramatyczny, bezprecedensowy strajk na początku lipca uświadomił wielu słuchaczom, w jak tragicznym położeniu znalazła się radiowa Dwójka. Padła ona ofiarą nie tylko dyktatury słupków mierzących słuchalność, ale także majstrowania przy ustawie medialnej

W obronie

Królikomania / W obronie

W czasach kryzysu kultura, szczególnie ta elitarna, której trudno podbić masowe serca, jako pierwsza idzie na odstrzał. Nie zmienią tego żadne protesty posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej. Owszem, niektórzy
z czołowych intelektualistów może trochę za ostro pojechali po bandzie sugerując, że rząd celowo dąży do ogłupienia społeczeństwa, ale trudno oprzeć się poczuciu, że w swoim pragmatyzmie sprawy kultury traktuje po macoszemu.
Fakt, włączając dowolny kanał tzw. telewizji publicznej aż chce się przyklasnąć zniesieniu abonamentu. No bo za co tu właściwie płacić? Za coś, co od TVN i Polsatu różni się już chyba tylko tym, że nie przerywa filmów blokami reklamowymi? Ale z drugiej strony jest przecież ta nieszczęsna Dwójka i TVP Kultura, co do której słychać głosy, że może pójść pod nóż jako następna. Za słabe wyniki. Ale wbrew specom od kreowania medialnych trendów nie wszystko da się sprowadzić do słupków.
Rządzący, których Krystian Lupa oskarżył na łamach „Dziennika” o kulturalną impotencję, prawdopodobnie wychodzą z założenia, że takie programy jak Dwójka czy TVP Kultura konsumują głównie ci, co je tworzą, ich kumple oraz marginesowa grupka świrów i nudziarzy, więc nie będzie wielkiej szkody, jeśli znikną z eteru. Nic bardziej błędnego. By tego dowieść zachęcam do zajrzenia na stronę dwojka-popieram.org.pl, gdzie znajduje się apel do władz RP w obronie Programu Drugiego. Swoje podpisy pod nim obok takich sław jak Andrzej Wajda, Wojciech Kilar, czy Krzysztof Penderecki, naukowców, pisarzy i muzyków, złożyli anonimowi słuchacze z całej Polski.
Tak więc chyba tej Dwójki słucha ktoś poza artystycznymi darmozjadami żyjącymi z publicznych pieniędzy. Bo nawet jeśli nie włączamy jej zbyt często, zawsze miło wiedzieć, że ona jest, że w każdej chwili można zanurzyć się w jej spokojnych falach pozbawionych wrzaskliwych reklam, politycznej agitki i egzaltowanych celebrytów. Jeśli ktoś faktycznie spełnia tu jakąś misję społeczną, to tym kimś bez wątpienia jest zespół Pawła Milcarka. A robi to od lat bez zadęcia i wielkich słów.
I nawet jeśli tego typu internetowe akcje wzbudzają tylko wzruszenie ramionami, to skala odzewu pokazuje, że istnieją – także w Mińsku Mazowieckim – ludzie, dla których liczy się coś ponad to co łechta genitalia i brzuch. W chwili, gdy piszę te słowa, na stronie znajduje się 3008 podpisów, a tempo ich przybywania nabiera rozmachu.

Numer: 2009 30   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *