Ostatnia w tym półroczu sesja wiejskich mińszczan to kolejny sukces wójta Dąbrowskiego, który znowu wygrał spór z radnym Kozerą. To także wygrana funduszu sołeckiego, choć nie wszyscy sołtysi chcieli się nim obarczyć, mając dość zbierania rat podatków za niewielka prowizję
Drobne na grube

Już na początku obrad wójt pochwalił się 7 milionami dotacji z różnych źródeł, które gmina pozyskała lub zdobędzie jeszcze w tym roku. Na sam e-urząd marszałek przeznaczył 144 tysiące, a na sprzęt informatyczny – 80 tysięcy złotych. Do tego dochodzi 55 tysięcy na drogę w Zamieniu, 600 tysięcy na zajęcia dodatkowe w szkołach
i sto na wymianę okien w janowskiej podstawówce, która niebawem będzie ocieplana za bankowy kredyt.
Ponadto wójt ma nadzieję na milion złotych dotacji do sali sportowej w Stojadłach, 700 tysięcy na Orlika w Hucie Mińskiej i aż 4 miliony na pierwszy etap kanalizacji. Właśnie trwa w starostwie załatwianie pozwolenia na
budowę sieci. Z kłopotami, bo kilku właścicieli posesji stawia nowe warunki.
– Jeśli będą problemy ze zgodami, może dojść nawet do zaniechania budowy kanalizacji w Stojadłach – ostrzegał Dąbrowski.
Stojecczanie już raz podpisali zgodę, ale teraz muszą to zrobić na drukach unijnych.
– Jak zwykle wójt do końca nie mówi prawdy – oponował Mariusz Kozera. Radny zarzucał urzędowi, że
ten poprzednio nie zebrał wszystkich zgód, a wójtowi kłamstwo w sprawie złożenia wniosku o 4-milionową dotację.
– Wiem, że pan nie złożył wniosku, bo osobiście sprawdzałem, że go nie ma w departamencie rolnictwa – udowadniał Kozera. Twierdził, że trzeba się spieszyć, bo to już ostatni dzwonek, by się załapać na ostatni nabór
wniosków.
– Dlaczego pan Kozyra (wójt notorycznie przekręca nazwisko radnego) świadomie oszukuje ludzi – ripostował wójt Dąbrowski. Działania gminy nie są ani spóźnione, ani bezprawne. Właśnie nowe zgody mają zapewnić gminie dostęp do prywatnego gruntu, bo nie wszystkie elementy sieci dadzą się zmieścić w drogach.
A targowisko – wbrew sugestiom handlowców – powinno być otwarte w soboty, choć nie śpi konkurencja w Stanisławowie. Powód jest prosty – trzeba patrzeć na kupujących, a mieszkańcy miasta i gminy Mińsk Mazowiecki nie będą jeździli na koniec powiatu. Sprawdzimy jak podmiejski targ się rozwija, a teraz przypomnimy, że jeszcze w najbliższą sobotę można handlować tam bez żadnych opłat.
Gdy przyszła pora na rozstrzygnięcie o wyodrębnieniu w budżecie gminy funduszu sołeckiego, właśnie wśród sołtysów rozległy się szmery niezadowolenia. I ustały dopiero po zapewnieniach wójta, że sołtys nie zostanie księgowym, a dzięki znacznym pieniądzom dla wsi będzie mu łatwiej mobilizować jej mieszkańców np. do drobnych
remontów dróg czy budowy placu zabaw. Wprawdzie gmina przy prawie dwóch tysiącach dochodu na mieszkańca ma szansę na zwrot tylko 80-120 tysięcy zł, czyli do 20% z przeznaczonych na fundusz 500 tysięcy, to przecież nie jest to kwota do pogardzenia. Każda wieś otrzyma więc od 4 do 19 tysięcy złotych, w zależności od liczby mieszkańców. To grosze w porównaniu do już inwestowanych rokrocznie kwot, ale – jak przekonywał wójt – takie pieniądze przydadzą się szczególnie opuszczonym i zapomnianym wioskom. Taką jest Cyganka, która prosi
o włączenie do mińskiej gminy. Wójt nie widzi przeszkód, bo teren ładny, a 600 mieszkańców nie będzie dla gminy superatą. Gorsze wydają się trudności administracyjne i radni gminy Dębe, którym na pewno nie będzie lekko oddać biednej, ale wciąż ponętnej Cyganki.
Numer: 2009 28 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ