Mińsk Mazowiecki wystawowy

Nie w dniu amerykańskich walentynek, ani też nie z okazji internacjonalistycznego ósmego marca, a w czasie naszej słowiańskiej Kupały noc stała się kobietą. Przeobraziła się wprawdzie już z wieczora, ale zachodzące słońce wcale nie popsuło metamorfozy, bo w mińskiej wieży ciśnień półmroku dostatek

Noc była kobietą

Mińsk Mazowiecki wystawowy / Noc była kobietą

Mińska Mazowieckiego wieża ciśnień po likwidacji fudowskiego dźwigu jest teraz najbardziej rozpoznawalnym przez klientów żelaznej kolei punktem miasta. I do tego dostarczającym mińszczanom coraz więcej nowych emocji. Jeszcze nie utrwaliły się w świadomości lokalnych patriotów pomysły nad stworzeniem w baszcie galerii obrazów czy centrum edukacyjnego z obserwatorium astronomicznym, a już narodziła się idea lokalnego centrum medialnego ze studiem i nadajnikiem telewizji naziemnej, którą każdy mieszkaniec mińskiej ziemi mógłby odbierać przy pomocy zwykłej anteny. W czasach szerokopasmowego internetu i platfo satelitarnych trąci to myszką, ale – jak widać – tradycjonalistów u nas nie brakuje. I słusznie, bo zanim każdy z nich wzbogaci się o czaszę anteny satelitarnej i szybką sieć upłynie dekada albo i dwie.

W sobotę 27 czerwca dyrektor Celej już drugi raz ożywił wieżę ciśnień. Po Marku Siudzińskim wystawiła też swoje obrazy Sylwia Zabłocka (44 lata), mińska artystka znana bardziej nie jako malarka, a projektantka szeroko pojętej sztuki użytkowej.
Nie mogło być inaczej, bo pomaturalna szkoła reklamy w mińskim Ekonomiku, którą skończyła w 1987 roku predestynowała ją do zajęcia się praktycznym aspektem sztuki.
- Czego to ja nie robiłam? – odpowiada pytaniem na prośbę pokazania swojej drogi do wernisażu.
Pracowała więc jako plastyczka w Teatrze Dramatycznym, potem była roczna praktyka w szkole w roli nauczycielki plastyki, a przez kolejne lata – własna pracownia, w której projektowała reklamę wizualną, wnętrza pomieszczeń a nawet ogrody.
Nie dorobiła się majątku, bo – jak sama przyznaje – pieniądze się jej nie imały. Ze swoich projektów też nie była do końca zadowolona. Nie mogła zrozumieć, jak to się działo, a spośród prac prawie zawsze wybierano tę najgorszą.
- Jak tu się spełniać artystycznie w reklamie, gdy w cenie są gnioty? – pytała siebie i przyjaciół, bo do biznesmenów nie miała śmiałości.
Gnioty zapewne mieniły się barwami tęczy, a Sylwia Zabłocka od zawsze nie lubiła kolorów.
- A kiedy jest pełnia, to nie śpię. Wtedy maluję – wyjawia po krótkim namyśle. Oczywiście maluje bez kolorów i przeważnie ciała kobiet spowitych poświatą księżyca. Wśród nich kłębiły się żywe ciała zaproszonych na wernisaż gości, którym serwowano fikuśne przekąski wzbogacone o kielichy wina.
Leszek Celej w roli gospodarza czuł się świetnie, mimo całkiem niedawno przebytej operacji. I jak zwykle patrzył na ekspozycję z męskiej perspektywy.
- Ta wystawa uosabia noc jako kobietę, więc teraz prawdziwym mężczyznom dzień nie jest potrzebny. Chyba że do zmiany pościeli – zaskoczył gościdosyć prostą erotyką.
Roześmiała się tylko jedna osoba. Może to i dobrze, że nie parsknęła salwą śmiechu cała rotunda, bo przecież nikt jeszcze nie zna wytrzymałości wieży ciśnień. Nawet sam dyrektor Celej, który już myśli o kolejnej gwieździe wernisażu.

Numer: 2009 27   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *