Zanim 23 czerwca bez dużego szumu minął Dzień Ojca, studenci Mińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku ze smutkiem pożegnali mury pałacu Dernałowiczów, by odbić sobie frustracje na łonie natury. Pierwszy raz podczas uroczystości zabrakło burmistrza Grzesiaka, który przy pomocy dyrekcji MDK chce się pozbyć emeryckiej uczelni
Bękarty Grzesiaka

Ojcowie winni kochać wszystkie poczęte przez siebie dzieci. Burmistrz Mińska Mazowieckiego począł lub przyczynił się do narodzin kilkuset, ale nie wszystkie obdarzył ojcowską miłością. Niektóre, jak chociażby salezjanów musi kochać, bo utopił w szkole spory miejski majątek, za co – jak twierdzą sprawiedliwi – jeszcze doczeka się kary. Jak nie boskiej to na pewno ludzkiej, choć obecna reputacja zarządców szkoły zasługuje na obie.
Równie wielką miłością zapałał burmistrz do MUTW-u, prorokując rychłe weń wstąpienie z powodu przejścia na zasłużoną emeryturę. Jeszcze kochał się w żądnych wiedzy emerytach za rządów Elżbiety Kalińskiej, ale po wygraniu konkursu przez Hannę Markowską nagle ochłódł, a brakiem kasy spowodował zejście uniwersyteckich zajęć na kulturalne manowce. Zamiast medialnych gwiazd słuchacze podziwiali lokalnych opowiadaczy – co wcale nie znaczy że gorszych – i to już w nie klimatycznej sali MDK, a w za dużej jak na potrzeby MUTW sali koncertowej MSzA. A już nerwy wyszły im na wierzch, gdy padła propozycja samofinansowania przy pomocy stowarzyszenia. Nie mogli się pogodzić, że burmistrz i jego wasale chcą z MUTW uczynić bękarta.
W czwartek, 18 czerwca przyszli do pałacu naładowania emocjami, ale i z nadzieją, że usłyszą coś kojącego nerwy. I usłyszeli, bo dyrektor Markowska aż rozpływała się w uśmiechu i miodnych słowach podziękowań.
Mniej przesadny był ksiądz Doszko, ulubiony wykładowca emerytek, który i tym razem znalazł klucz do niewieścich serc. Były nim dwa słowa – bardziej i rodzina. Tak oto dzięki chceniu „bardziej” wszyscy stali się uczelnianą rodziną, co widać przy rytuale powitań. On tak samo serdecznie witał się z Papuasami pod jerozolimską ścianą płaczu.
Nastrój pękł nagle, gdy opiekującej się MUTW-em Katarzynie Wilk zabrakło indeksów. Przewodnicząca rady słuchaczy też nie miała dobrych nowin. Na początek więc Żelazowska oznajmiła, że kronikę MUTW przekaże Muzeum Ziemi Mińskiej, bo tam będzie dostępna dla gości wszystkich wystaw. Poinformowała również, że powstała grupa obrony MUTW-u pod przewodnictwem Maciejewskiego.
Potencjalny wódz jeszcze bardziej schłodził salę. Twierdził, że nie można mówić o likwidacji istniejącego przy MDK mińskiego UTW, bo jego utrzymanie to ustawowy obowiązek samorządów lokalnych. Stowarzyszenie – jeśli w ogóle powstanie – może tylko pomagać, a nie przejąć całej organizacji uniwersytetu.
Ostatnim tegorocznym wykładowcą miała być Elżbieta Dzikowska, ale – jak oznajmiano – nie mogła przyjechać z powodu rekonwalescencji. Zaprezentował się więc seniorski chór z bisowanym hymnem MUTW o czterech porach roku oraz iluzjonista Arkadiusz Celiński.
- A nie mówiłam, że na koniec sprowadzą nam błazna – nie wytrzymała jedna ze słuchaczek.
Rzeczywiście, pokaz sztuczek pana Arka był na poziomie przedszkolnym, a błazeństwo ujawnił zapraszając na scenę Kasię i Mariusza, dwoje pracowników MDK, z którymi podnosił stoliki lub raził ich prądem.
Po małej iluzji była uczta wizualna, czyli pokaz twórczości mutwowiczów. W pałacowej galerii swoje zdjęcia i obrazy wystawili m.in. Jadwiga Książek, Krystyna Makus, Lena Pietraszek, Ryszard Łubkowski, Zdzisław Koseski, Marcin Wocial i Genowefa Augustyniak.
- Tylko podczas wakacji nie przemęczajcie się z wnukami – żartowała przewodnicząca, zachęcając wszystkich do wesołej zabawy w Augustówce. A co ich czeka w październiku? Bękartom zazwyczaj wiatr wieje w oczy i są skazani wyłącznie na siebie.
Numer: 2009 26
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ