Magnet '09

Motocykl to współczesna legenda i, bez względu na rocznik, maszyna nieomal mitologiczna. Przypomnijcie sobie dwóch hipisowskich swobodnych jeźdźców, czy młodego Ernesto Guevarę, który przemierzając na sfatygowanym motorze południową Amerykę przeistoczył się z cherlawego i nieśmiałego studenta medycyny w płonącego świętym gniewem rewolucjonistę. W ostatnią sobotę maja stalowe rumaki po raz kolejny zawładnęły Mińskiem

Hipnotyczne motory

Magnet '09 / Hipnotyczne motory

W samo południe po blisko sześćdziesięcioletniej przerwie w siąpiącym deszczu żużlowcy znów uderzyli w gaz na mińskim stadionie, przywracając w ten sposób chwalebną tradycję czarnego sportu. Kapryśna pogoda nie pozwoliła niestety przeprowadzić pełnych biegów, ale pokazy zaprezentowane przez członków lubelskiego Klubu Żużlowego – zwłaszcza najmłodszych – i tak zadowoliły zmokniętych miłośników ryczących i miotających fontannami pyłu jednośladów. Było to dobre preludium do czternastego Magnetu – Mazowieckiego Rajdu Weteranów Szos.
Do wielopokoleniowej rywalizacji przystąpiło ponad trzydziestu zawodników z całego regionu. Licząca ok. 80 km trasa wyścigu wiodła przez Gamratkę, Dębe Wielkie, Długą Szlachecką, Sulejówek, Pustelnik i Stanisławów.
W tym samym czasie imponująca kawalkada motocyklistów, rozbryzgując kałuże, przejechała z hukiem mechanicznych koni przez mińskie ulice pod pałac Dernałowiczów, gdzie odbyła się wystawowa część imprezy. Oczekujący na powrót rajdowców mogli obejrzeć maszyny potężne, finezyjnej gracji, bądź naszpikowane nowoczesnymi bajerami, na które – jak z nieskrywaną dumą zdradzali ubrani w pobrzękujące od połyskliwych ćwieków skóry aniołowie szos – najskuteczniej wyrywa się panienki.
Wśród najstarszych eksponatów znalazł się Triumph P z 1920 roku należący do występującego w stroju z epoki Artura Brewczaka z Warszawy, liczni wielbiciele skuterów nie mogli oderwać się od zwrotnych Os i eleganckiego Peugeota, a najmłodsi obok empirycznej lekcji historii motoryzacji mieli sposobność zażyć przejażdżki na zabytkowych Sokołach.
Wreszcie zamajaczyły światła reflektorów i pojawili się uczestnicy rajdu. Jako pierwszy na mecie zameldował się Wojciech Wołoszyński z Lublina jadący na angielskim BSA z 1938 roku, drugi przyjechał Garwolinianin, Tadeusz Barankiewicz dosiadający NRDowskiej jaskółki z 1967 roku, a trzeci Krzysztof Wnuk z Dęblina, który brąz wywalczył blisko pięćdziesięcioletnim Junakiem. Zwycięskie puchary wraz z organizatorem imprezy, prezesem Klubu „Magnet” Maciejem Cichockim, wręczył starosta Antoni Tarczyński, dyrektor MDK Hanna Markowska oraz dyrektor MZM Leszek Celej.
Jak co roku nie zabrakło darczyńców, hostess i strzelających korków od szampana. Także na cześć wieloletniego komandora rajdu – Daniela Gągola, który niedawno
- 9 maja zmienił stan cywilny. Na szczęście jego żona Ola z Kozłowskich nie jest przeciwna motocyklom, co udowodniła wsiadając do przyczepy Sokoła prowadzonego w dniu ślubu przez Macieja Cichockiego. Podróż poślubna państwo młodzi też mieli motocyklową, więc tylko czekać na kolejne pokolenie magnetycznych następców mińskich weteranów szos. 
Czy także zostanie wskrzeszona tradycja żużla? Jest na to pewna nieśmiała nadzieja. Maciej Cichocki zauważył, że przy odrobinie nakładów finansowych można by zrobić tor z prawdziwego zdarzenia oraz żużlową szkółkę dla młodzieży. Lubelscy motorzyści też narobili sobie apetytu – zapowiadają, że wrócą do Mińska za rok i wtedy urządzą zawody, że mucha nie siada.

Numer: 2009 24   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *