- Ceremonialna sztampa, stanie na baczność w palącym słońcu, patriotyczne ogłupianie, brudny pomnik, te same od lat garnitury z wieńcami podwiędłych kwiatów – tak zapewne pomyślała sobie większość mińszczan, która zamiast plenerowej mszy wybrała południową drzemkę, jakiś serial lub po prostu niedzielę dzikiej wolności. Czy mają czego żałować?
Majowisko

Tak mało jeszcze nas przed pomnikiem nie było. Burmistrz Grzesiak wygłaszający przed mszą kilka konstytucyjnych przypomnień miał pewnie nadzieję, że wkrótce rondo Hallera się zapełni, ale do końca słońce ogrzewało tylko asfalt i klombowe iglaki. Na ołtarz wdzierały się reklamy z telebimu, kombatantom ustawiono mniej krzeseł, a jedynym pełnym elementem były poczty sztandarowe i oddział żołnierzy zmieniających warty przy pomniku.
Eucharystię poprowadził ks. Dariusz Walicki. Miński dziekan wygłosił również homilię – głównie o wolności i zdradzie, rozumianej jako uleganie namiętnościom i zamienianiu swobody w samowolę. Każde przyzwolenie na „róbta co chceta” wprowadza chaos, więc należy się strzec przed pokusami i modlić o trwanie w wierności zarówno wobec bliźnich jak i samego Boga. Proboszcz parafii pw. NNMP wspomniał także poczet mądrych Polaków – od bpa Włodkowica, Jana z Czarnolasu i ks Skargi przez trzech wieszczów, Norwida, Sienkiewicza i Piłsudskiego po kard. Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Za nimi stoją czyny i twórczość, więc winni pozostać naszymi drogowskazami.
I byłoby nadal podniośle, gdyby nie składanie wieńców, które okazało się wielkim skandalem. Artur Piętka bez wykazu pocztów i przenośnego mikrofonu nie mógł rozpoznać kolejnych delegacji albo je mylił. Orkiestra dęta też była niemrawa, a jej solistka wyraźnie bez zdrowia na wyśpiewanie zaplanowanych utworów. Kto za te organizacyjne śmieci odpowie? Znając refleks burmistrza – nikt.
Majówkę na placu przy ul. Budowlanej przygotował w całości wydział oświaty i promocji powiatu. Miasto nie chciało pomóc ani finansowo, ani robocizną. Dlaczego więc starosta Tarczyński zaprosił burmistrza Grzesiaka na scenę? Może dla świętego spokoju i z nadzieją na refleksje, że warto razem.
Do występu młodych twórców – jak organizatorzy nazwali grupy artystyczne szkół średnich – było nudno, a majówkowicze raczyli się głównie piwem. Za to młodzież przez godzinę pokazała na co ja stać zarówno w kabarecie jak i piosence czy tańcu. Brylowały dwa zespoły – odmieniony personalnie ShoXtreme z Krystianem Waszkiewiczem i Malibu z Macierzanki, który przygotował do występu Jakub Chocholski tańczący z Januszem Józefowiczem.
Po tej szkolnej przyjemności można było z powrotem oddać się rozkoszom smakowania, ale najlepiej w bezpiecznej odległości od sceny. Powód okazał się banalny - nasi podobno utalentowani rockowcy to jeden wielki kocioł jak nie darcia strun, to walenia w bębny.
Atmosferę, jeśli nie uspokoił, to na pewno trochę wyciszył polski, ale w całości czarnoskóry zespół Jambo Africa, a potem uwznioślił i roztańczył discopolowy Toples, pisany czasami przez wie eski dla podkreślenia męskiego, podniecającego syczenia.
I to by było aż tyle z mińskiej majówki, a raczej majowiska, które w dużej części przypomniało muzyczne rykowisko. Tak widocznie musi być, ale o szczegóły zapytamy powiatowych fachowców od promocji, wierząc sobie, że naprawdę 3 maja byliśmy w Mińsku Mazowieckim i wszystko pamiętamy.
Numer: 2009 19 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ