Wprawdzie Wielkanoc to nie Boże Narodzenie i nie czas na podsumowania rocznych dokonań, ale nawet tak krótkie święta wyzwalają w nas zachowania, o które na co dzień siebie nie podejrzewamy. Warto się więc przygotować nie tylko na przeżywanie cudu Zmartwychwstania, ale też na pełne trzy dni z najbliższą rodziną i kuzynami
Cud obcowania

Pokonywanie własnych słabości przez 40 dni postu urasta do rangi oczyszczającego cierpienia duszy i ciała.
- Nie kurzę, nie piję i w ogóle niczego nie używam. I tak praktykuję od choroby, która dopadła mnie właśnie w poście przed kilkunastoma laty – wyznał jeden ze sprawiedliwych i jakże polskich katolików. On wierzy, że jeśli będzie sobie odmawiał wszystkiego, co uważa się za rozpustne, nie zachoruje. I trwa w tym postanowieniu, czując się lepszym od każdego, kto nie potrafi przezwyciężyć chociaż
w poście własnych słabości.
To nic, że poza postem upija się do nieprzytomności, bije żonę, obmawia przyjaciół, a własne ciało traktuje jak kosz na śmieci. Ważne, że on przez 40 dni czuje się pełnowartościowym człowiekiem.
Podobnie jest z obcowaniem w rodzinach. Na co dzień trudno im siebie zobaczyć, ale w czasie świąt coś ich zapędza do wspólnego stołu, nawet kosztem wielu godzin spędzonych w podróży. A potem się dziwią, że wcale nie wypoczęli, a tu już w wtorek i trzeba znowu brać się do roboty.
Tacy już jesteśmy i chyba nie ma siły, która potrafiłaby nas zmienić. Zresztą, czy warto tracić nawet dość męczącą tradycję na rzecz wygodnej, by nie powiedzieć, leniwej awangardy? My przecież lubimy stadne życie i wszystko zrobimy, by choć trochę doświadczyć cudu obcowania z tymi, na których nam zależy i których kochamy.
Oglądając wielkanocne stroiki miałem nieodpartą pewność, że pracowały nad nimi całe rodziny. Jeśli nie manualnie, to przynajmniej koncepcyjnie, aby ich pociecha mogła przynieść do domu dyplom i nagrodę.
Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego przyjemności tworzenia i startu w konkursach odmawia się dorosłym. Tak jest nie tylko w konkursach plastycznych, ale również w recytatorskich, literackich czy piosenkarskich. Wyjątki są nieliczne
i zazwyczaj dotyczą imprez organizowanych poza samorządowymi ośrodkami kultury.
Rozpoczynająca swoją misję Fundacja Mivena nie zamierza ograniczać konkursów do wieku szkolnego, stawiając na pełne obcowanie młodych ze starszymi. Dowodem są nasze festiwale o otwartej formule, które kończy integracyjna biesiada.
Każdy, kto obserwował imprezy organizowane przez ośrodki kultury wie, że kończą się one szybkim rozdaniem nagród z pilnowaniem jednego – potwierdzenia ich odbioru. A tak by się chciało porozmawiać z laureatami przy ciastku i herbacie, a może nawet poprosić jury o wskazówki, by za rok konkurs wypadł jeszcze lepiej. Tak nie jest i nie będzie, dopóki instytucje kultury będą tylko zaliczać imprezy jako element swojej statutowej działalności. A nawet dzieci już wiedzą, że nie o zaliczanie tu chodzi,
a o serdeczną komitywę i wzajemną naukę.
Przy świątecznym stole nikt nie może się śpieszyć i denerwować. Skoro już usiadł, niech się podporządkuje woli większości i serdecznie podzieli jajkiem. Po świętach będzie na to za późno.
Życzę moim czytelnikom radości ze wspólnego obcowania i przyjemności jego wspominania.
Numer: 2009 15 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ