Jak wszystko pójdzie po myśli wójta Dąbrowskiego, za kilka miesięcy otworzy gminne targowisko w Stojadłach. Janowianie już się cieszą z ruszającego we wrześniu gimnazjum, a po unormowaniu się pogody na gminne drogi wyjechały równiarki. Nawet decyzja sądu administracyjnego o unieważnieniu obu konkursów na dyrektora zespołu szkół w Niedziałce nie doprowadziła władz gminy do deficytu zaufania
Wola ufania

Po noworocznych pyskówkach w sprawie budowy obiektu sportowego w Stojadłach w gminie jakby przycichło. Tym bardziej, że wójt Dąbrowski na marcowej sesji ogłosił wynik przetargu na budowę mniejszej sali sportowej. Z 13 ofert stała komisja przetargowa wybrała garwolińską firmę Rembud, która zaoferowała najniższą kwotę – niewiele ponad 1,2 mln zł, tj. o pół miliona mniej od najwyższej.
Dobre informacje miał również o targowisku, które ma już wodę, szambo i ogrodzenie. Gdy tylko trochę podeschnie, założą tam prąd a za nim cały plac zostanie zniwelowany i wysypany kruszywem. Niezbędne jest ono także na drogi, więc wójt prosił sołtysów, by ci wyliczyli swoje potrzeby.
Drogi bite w gminie też nie są w najlepszym stanie, a szczególnie ul. Głowna w Karolinie.
- Trzeba coś zrobić, bo zanim położą tam rury kanalizacyjne, będzie za późno na ratunek – prosił radny Gruba udowadniając przy okazji, że karolińska szosa stała się obwodnicą Mińska.
- Drogi źle zrobione zawsze się rozpadają. Czy to moja wina, że kiedyś położono tam asfalt na żużel? – pytał wójt Dąbrowski, przypominając karolinianom, że mieli wykopać wzdłuż drogi rowy. Skoro tego nie zrobili, to on nie będzie nagradzał nierobów 200 tysiącami złotych, bo tyle będzie kosztowało 1,5 km drogi.
Okazało się, że problem odwodnienia dróg to zmora nie tylko Karoliny. Ale co robić, gdy nie ma miejsca, a ludzie nie chcą użyczyć gruntu. Wójt poszedł jeszcze dalej, ale już w kontekście przyszłej budowy obwodnicy. Obiecywał radnym, że nie wpuści na gminne drogi żadnej ciężarówki, jeśli inwestor nie przyrzeknie jej odtworzenia.
Przy okazji ubolewania Marka Nowickiego o ciężkiej doli sołtysów roznoszących po błotnistych drogach nakazy podatkowe, niespodziewanie wyszła sprawa odpadów, a szczególnie gabarytowych, które są już zjawiskiem tak powszechnym, jak brak segregacji. Może więc referendum - jak w mieście? Nieśmiała propozycja Nowickiego wywołała większe ożywienie sali, niż pytania o kanalizację, o której – zdaniem przewodniczącego Padzika – można dyskutować jeszcze godzinami. Innego zdania był wójt Dąbrowski, który zapewnił, że właśnie będą składać wniosek o pozwolenie na budowę.
A co ze referendum pozwalającym gminie przejąć gospodarkę odpadami?
- Jeśli wyjdzie w mieście, spróbujemy w gminie, by potem prowadzić wspólną politykę śmieciową – rozwiał wątpliwości wójt Dąbrowski. Dodatkowym argumentem przeciw szybkiemu referendum jest fakt, że punkty głosowania muszą być oddzielne, a ich stworzenie na 7 czerwca jest niemożliwe.
Identycznie jak poprawianie nawodnionych dróg, o które upominało się kilku radnych, a oberwał... Marcin Kozera. Chciał więc sprostować wójta, twierdząc, że nie jest debilem, by prosić o natychmiastowe puszczenie równiarki.
- Nie mówiłem do pana, więc proszę dać mi święty spokój – wójt skutecznie zażegnał kolejną pyskówkę.
- Proponuje godzinną przerwę na obiad, bo znowu sesja się przedłuża – całkiem poważnie wnioskował radny Piotr Stosio. Po sali przeszedł szmer, a potem ciche pytanie – kto stawia? Chętnych nie było, ale diety na pewno wszystkim wystarczy. Nawet sołtysom, którzy - na wniosek wójtów - będą zrównani poborami z radnymi. Należy im się, bo choć nie głosują przynoszą gminie nie mniejsze korzyści. Władza o tym wie i... nagradza.
Numer: 2009 15 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ