Sokół tygodnia

Tuż przed powstaniem styczniowym powstały pierwsze kółka rolnicze, a cztery lata później - w 1866 roku - towarzystwa gospodyń, prawzory dzisiejszych kół gospodyń wiejskich. W przyszłym roku przypada 140-rocznica KGW, ale czy gospodynie są przygotowane na ten jubileusz? Czy w ogóle możemy mówić o kółkowej organizacji, czy tylko o grupkach aktywnych kobiet rozproszonych w kilku wsiach powiatu mińskiego?

Póki nie zaginą...

Chlubne dzieje
W II Rzeczpospolitej funkcjonowało w kraju 4221 kół gospodyń zrzeszających około 100 tysięcy kobiet. Wtedy zaledwie co 10 wieśniaczka była zrzeszona, ale koła były na tyle prężne, że nie tylko organizowały wzorowe gospodarstwa, ale też budowały domy ludowe, a nawet mleczarnie.
Na ziemi latowickiej cztery pierwsze koła gospodyń powstały w Wielgolesie (1928), Latowiczu (1930), Kamionce (1935) i Oleksiance (1937). Organizowano w nich kursy przetwórstwa spożywczego, prowadzono szkolenia i pokazy przydatne w gospodarstwie domowym, a także potańcówki i konkursy. Aktywność tę przerwał wybuch wojny - w Latowiczu koło przestało istnieć, ale powstało 14 nowych. Ich największy rozwój nastąpił w okresie rządów Gomułki i Gierka. Wtedy w każdej wsi musiała być OSP i KGW, a niejednokrotnie dochodziło między nimi do rywalizacji, bo na wiejskich zabawach był niezły zarobek. Jednak to dzięki nim mogły kupować różny sprzęt. W latach 60. i 70. prowadziły w okresie wakacyjnym wiejskie przedszkola i przygotowywały wieczorki artystyczne. Organizowały wyjazdy do teatru, pielgrzymki i wycieczki autokarowe. Współpracując ze strażą pożarną, gminą i szkołami wiejskie panie uczestniczyły w uroczystościach lokalnych i kościelnych.
Współcześnie działalność kół osłabła, a te, które przetrwały posiadają sprzęt kuchenny i zastawy stołowe wypożyczany na wesela, przyjęcia oraz udostępniany mieszkańcom. Nadal organizują wycieczki i biorą udział w pokazach kulinarnych oraz dożynkach parafialnych. Na przestrzeni ponad 70 lat działalności do KGW należały trzy pokolenia pań, które aktywnie uczestniczyły w życiu społecznym. (jzp)

Zagubione
Obecnie koła gospodyń są w strukturze Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, któremu przewodzi Władysław Serafin, a przewodniczącą rady kobiet jest Bernardetta Niemczyk, gospodyni spod Częstochowy. Rejon miński reprezentuje Helena Konowrocka z Zamienia.
- Prezes Serafin zgubił nas po drodze do Unii – mówią z nieśmiałym wyrzutem działaczki KGW, które mierzi brak samodzielności.
- Nie jest tak źle, mamy obecnie w KGW 857 tysięcy kobiet w 26 tysiącach kół – zaprzecza dyrektor biura KGW Teresa Senik. Mają i nie mają, bo gospodynie działają na starym, nieaktualnym statucie i praktycznie nie mają tożsamości prawnej. Nie mogą więc występować po gminne i unijne dotacje zarówno jako KGW w konkretnej wsi, jak i w skali kraju.
- W radzie krajowej ciągle się o tym mówi – potwierdza Helena Konowrocka – ale efektów nie widać. Może dlatego kobiety-działaczki nie wierzą już nikomu, a młode nie chcą słyszeć o działalności społecznej, słysząc od matek i babek czym się kończyło dogadzanie władzy – tej ludowej i tej demokratycznej. Wójtowie też nie rozumieją, ile dobrego w rozwój gminy mogłyby wnieść kobiety wiejskie. I na tym się kończy. Ale z drugiej strony, z kim mają rozmawiać – z grupkami rozproszonych po wsiach kobiet bez własnej organizacji? (jzp)

Pod miastem
W mińskiej gminie zagłębiami działaczek i folkloru były Osiny i Zamienie z Hanną Kopczyńską i Heleną Konowrocką w głównych rolach, a także Brzóze, Królewiec, Niedziałka i prawie miejskie Stojadla. Dziś tam rządzą strażacy, a gospodynie im tylko pomagają. W najlepszych latach połowa gospodyń nie tylko należała do KGW, ale była też aktywna. Jednak wtedy nie było problemów z pracą, z którymi młode kobiety nie mogą sobie poradzić. Teraz siadły nawet najaktywniejsze Osiny i Zamienie. Starszym się już nie chce, a młodzi nie mają motywacji.
- Mam nadzieję, że to tylko chwilowe zawieszenie działalności, bo przecież w ludowości nasza siła i tożsamość – mówi trochę ze smutkiem pani Helena i wskazuje na szkoły – może pomogą nauczyciele, my do odtwarzania folkloru chętnie się włączymy. Jej rozterki podziela pani Hanna, wskazując na Jakubów, który dzięki pomocy szkoły otrząsnął się w letargu. No, ale w Osinach nie ma szkoły. Może niech zaczną od przedszkola. (jzp)

Sójkowe perły
Kołem 14 gospodyń z Podciernia zarządzają 2 przewodniczące - Anna Kotuniak i Elżbieta Bajszczak. Gospodynie zdobywają nagrody za kultywowanie kulinarnych regionalnych tradycji, ale przede wszystkim dobrze się ze sobą czują. Koło zjednoczyło kobiety, sprowokowało do wspólnej zabawy i rozwijania własnych zainteresowań. Wśród starych fotografii poszukują śladów folkloru w dawnych ubiorach, wynajdują stare receptury na ciasta, sery, pierogi... To one, za pośrednictwem TV, rozsławiły na cały kraj pyszne pieczone pierożki zwane sójkami. Ale zmieniać się w stowarzyszenie nie mają zamiaru, mimo że od gminy najczęstszą pomocą jest jedynie autokar podwożący je tam, gdzie trzeba. (bak)

Umiarkowane działania
Jadwiga Zadrożna kieruje 8-osobowym kołem w Kiczkach. Z rezygnacją stwierdza, że nie jest ono już tak prężne jak niegdyś. – My, stare czasu nie mamy, wnukami trzeba się zająć, bo młode to do pracy jeżdżą, wracają zmęczone, to im się nie chce o kobiecych spotkaniach myśleć - mówi. Najaktywniej działają, kiedy trzeba wieniec na dożynki zrobić. O pieniądzach z gminy, a nawet z Unii nikt ich nie informował. - To już nie te lata, żeby się dalej rozwijać – z nostalgią w głosie mówi pani Jadwiga. (bak)

Radosna aktywność
Członkinie koła z Posiadał chętnie biorą udział w różnych konkursach, olimpiadach i poświęcają wiele czasu kuchni. Ostatnio uroczyście obchodziły swoje 50-lecie - informuje przewodnicząca koła, Maria Wójcik. Gospodynie pieką własne, oryginalne chleby według dawnych receptur, racuchy, pierogi, gotują wspaniały barszcz i te smakołyki degustują wraz z zaproszonymi gośćmi. Bawić też się potrafią - przy różnych okazjach na wspólne śpiewanie zapraszają koła z okolicy. Robią piękne wieńce dożynkowe i zgarniają nagrody. A wszystko to dla podtrzymania tradycji i w tym celu zapewne podejmą próbę przekształcenia się w stowarzyszenie, bo projektów jest już wiele. (bak)

Najlepsze chęci
Kierująca 20-osobowym kołem w Redzyńskiem Maria Kowalska-Dąbrowska uważa, że dotacje mogą jeszcze bardziej uaktywnić członkinie jej koła. Biorą one udział w pokazach, konkursach, degustacjach i olimpiadach. Chwalą sobie udaną współpracę z doradczynią Jadwigą Rochaczewską, która wspiera je w poszukiwaniach śladów folkloru, śpiewaniu i przygotowaniach do konkursów. Gospodynie z wielką chęcią spotykają się w swoim gronie. Nie bawią już wnuków, bo uważają, że od tego są na wsi młodsze babcie. Poświęcają czas na swoje zainteresowania i od tego mają kółko! A nad przekształceniem koła w stowarzyszenie pomyślą. (bak)

Hafty i koronki
W Cegłowie 17 pań w wieku od 50 do 80 lat spotyka się z różnych okazji. Przeważnie są to przygotowania do olimpiad z wszelakiej wiedzy, w których laury zbiera Teresa Sankowska. Raz do roku biorą udział w Międzynarodowych Dniach Doradztwa Rolniczego w Siedlcach i tam uwagę zwraca swoimi haftami Bożena Rostkowska. Entuzjazm własnymi regionalnymi „serkami Honoraty” wzbudza też Honorata Cieślak. Chcą się zrzeszyć, aby pod wodzą Mirosławy Krupy wypłynąć ze swoimi produktami na szersze wody. Chciałyby także znaleźć jakieś dokumenty, stare fotografie lub opisy stroju regionalnego dla Cegłowa. Ale że to kiedyś było już miasteczko, to dbałość o strój ludowy ustąpiła gwałtownemu zmieszczanieniu. Pani Mirka nie traci jednak nadziei, że coś da się odtworzyć. (bak)

Po miejsku...
W Jędrzejowie z inicjatywy Ireny Gójskiej od roku działa Klan Pań. Pani Irena nie zgadza się na postawione pytanie: – Czym mają się zajmować wiejskie gospodynie? A miejskie? Przecież kobiety mieszkające na wsi pracują na 2 etatach, są wykształcone albo mają jakiś zawód i... zajmują się domem! Nawet jeśli to jest gospodarstwo, gdzie znajduje się 40 krów czy kur, to najważniejsza jest elektronika, której się pilnuje, no i pańskie oko, a nie harówka ręczna. One mają te same potrzeby co kobiety z miasta. Chcą bywać w teatrze, na koncertach, czytać i nie ograniczać się do wymiany przepisów kulinarnych. Dbają o folklor jako najbliższe im źródło dawnej kultury. Inscenizują własne teksty, np. na temat dawnego weselnego obyczaju, organizują wernisaże artystycznych wyrobów. Cieszą się życzliwością miejscowej szkoły i mieszkańców okolicy. I same składają się na autokar, bilety czy poczęstunki przy spotkaniach. Owszem, to kosztuje, ale nikt ich z tego nie rozlicza, nie muszą brać faktur ani angażować księgowego. Dla nich to właśnie jest radosnym odrywaniem się od żmudnej pracowitej codzienności. A każde spotkanie utwierdza je w przekonaniu, że są klanem pań, a nie gospodyń! (bak)

Dożynkowe wieńce
Koło Gospodyń Wiejskich w Stanisławowie powstało w 1962 roku. Jego założycielką i pierwszą przewodniczącą była nauczycielka – Teresa Bąkowska. Wtedy Koło liczyło 24 osoby. Organizowało zabawy karnawałowe, kursy gotowania, wypieków, pokazy przyrządzania surówek i sałatek, a także wycieczki krajobrazowe. Dzięki uzyskiwanym dochodom koło pomagało najbiedniejszym, kupowało odzież, koce, paczki świąteczne. Brało czynny udział w uroczystościach państwowych, Dniu Kobiet, Dziecka, Seniora. W latach 70. pałeczkę po Teresie Bąkowskiej przejęła Cecylia Ołdak. To z jej inicjatywy powstał chór gospodyń występujący na scenach Siedlec, Marianki, Starej Wsi, Żelechowa, Sadownej, Sokołowa, Mińska. Od 1993 roku KGW zajmowało się przygotowywaniem wieńców na dożynki oraz występami w czasie ich obchodów. Obecnie gospodynie nie uczestniczą już tak gremialnie i uroczyście w procesjach czy świętach. Nadal jednak śpiewają w chórze w każdą środę, by – jak mówi przewodnicząca – podtrzymywać w stanisławowiakach tradycje ludowe naszych okolic. (syl)

Ani, ani...
- W Oleksiance nie ma koła gospodyń – nie działamy, bo stare powymierały, a młodym się nie chce i żadne dotacje już nikogo nie interesują – twierdzi Jadwiga Bogusz, która zajmowała się 15-osobowym kołem, zanim się ono rozpadło. Podobna sytuacja jest w Starogrodzie – u nas już dawno nie ma żadnego koła – twierdzi pani sołtys, Bożena Sadowska. (bak)

Bakcyl Jakubowa
Lucyna Kunka od dwudziestu lat kierująca Kołem Gospodyń Wiejskich w Jakubowie twierdzi, że jeśli raz połknie się społecznikowskiego bakcyla, to nie sposób się go pozbyć. Jak się zdaje połknęły go 22 panie, dzięki którym koło istnieje, a środki na sfinansowanie podejmowanych przedsięwzięć pozyskują same, prowadząc wypożyczalnię naczyń stołowych. Nie są to zawrotne sumy, ale wystarczają na organizowanie spotkań z okazji Dnia Matki czy wigilii dla seniorów z Jakubowa. Zacieśnieniu więzów i rozrywce służy wspólne grillowanie, a te bliskie i przyjacielskie kontakty sprawiają, że robi się lżej na duszy i łatwiej znosić codzienne kłopoty – mówi pani Lucyna. Przed rokiem członkinie koła zawiązały zespół „Wrzos” spełniając w ten sposób wielkie marzenie swojej przewodniczącej. Zespół uświetnia uroczystości w Jakubowie, a pięknie śpiewającym paniom akompaniuje Stanisław Halagiera. Koło ściśle współpracuje z doradcami rolniczymi w zakresie szkoleń, udziału w pogadankach, pokazach i olimpiadach wiedzy o gospodarstwie domowym. Potrzebę i sens działania w KGW widzi też Ewa Radzio z Wiśniewa, która także śpiewa w zespole „Wrzos” i nie traci nadziei, że koło w jej miejscowości pozyska nowe członkinie i rozwinie pożyteczną działalność na rzecz własnego środowiska. (rk)

Dobre gospodynie
Nie ma już KGW w Dobrem - są jedynie grupy kobiet współpracujące z Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego. Niegdyś istniały dobrze działające koła w Wólce Czarnogłowskiej, Brzozowicy, Mlęcinie czy Rudnie. Zgrupowane w nich gospodynie zajmowały się prowadzeniem odchowalni piskląt, wypożyczaniem sprzętu gospodarstwa domowego i szkoleniami. Stanisława Goźlińska z Rudna dziwi się, że młode gospodynie nie garną się do takiej działalności, choć przynosiła ona kobietom wiele korzyści. Ona sama i jej koleżanki wiele się w nich nauczyły. Wiedza ta procentuje do dziś, pomagając im w prowadzeniu ich własnych gospodarstw domowych. Pozostała też potrzeba spotkań, w czasie których z sentymentem wspominają dawne dokonania. Koło w Rudnie miało szczęście do wspaniałych i mądrych kobiet, takich jak Teresa Chojecka, Wacława Kuśmierczyk czy właśnie Stanisława Goźlińska. Szkoda, że zabrakło następczyń i kontynuatorek ich społecznego dzieła. (rk)

Młode Łaziska
Aktywnie i z zapałem pracuje 20 pań skupionych w KGW w Łaziskach. Za pieniądze zarobione na organizacji zabaw kupiły zastawę stołową dla 200 osób i wypożyczają ją na różne uroczystości rodzinne. Gospodynie z Łazisk angażują się we wszystkie przedsięwzięcia na terenie swojej wsi, takie jak rozprowadzanie nasion i piskląt, szkolenia, pokazy i propagowanie potraw regionalnych. Elżbieta Królak z dumą mówi o tym, jak członkinie jej koła zbierają laury na olimpiadach organizowanych przez MODR, a mogą się też pochwalić pięknymi wieńcami dożynkowymi, wielokrotnie wyróżnianymi i nagradzanymi na dożynkach powiatowych i wojewódzkich. Koło w Łaziskach ma przyszłość, bowiem w jego działalność włączają się też młodsze gospodynie, którym te starsze mogą przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie. (rk)

Numer: 2005 30





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *