Mińsk Mazowiecki handlowy

W latach 70. po krótkiej tułaczce mińskie targowisko ulokowano przy ul. Chełmońskiego, gdzie do dziś kupcy niemal każdego dnia robią zakupy. W tzw. dni targowe alejkami przechadzają się licznie mieszkańcy miasta, a także okolic. Sami handlowcy dzielą ich na dwie grupy. W pierwszej znajdują się ci, którzy wyszli coś kupić, druga określa tych, którzy chodzą, jak na wycieczce krajoznawczej

Targowe przepychanki

Mińsk Mazowiecki handlowy / Targowe przepychanki

Sobota, niedziela. Handlowcy na stanowisku pracy pojawiają się już bardzo wcześnie, czyli około piątej, szóstej. Wykładają swój towar, myśląc jednocześnie jak przyciągnąć klienta. Nie trzeba wiele robić, aby przyszli, bo z reguły jest tłoczno. Pierwsi kupcy, pojawiają się między ósmą a dziewiątą. Jednak, jak twierdzą sprzedawcy, nie zawsze przekłada to się na ich utarg. Wszystko zaczyna się dość niewinnie. Parking zapełnia się powoli, by chwilę później przyspieszyć z zawrotną prędkością. Co jakiś czas słychać desperacki dźwięk samochodowych klaksonów. - Ludzie oglądają, ale rzadko kupują – mówi kobieta ze stoiska z ubraniami, imienia nie chce podać. Jak widać już prawie wszyscy odczuli kryzys na swych własnych portfelach.
Handlowcom najbardziej doskwiera zimno. Pomimo złej pogody, muszą wstać rano, po czym stać na mrozie przez pół dnia. Liczą, w przyszłości, na hale. Wówczas nie będą mieć oporów przed przyjściem do pracy. Będą spokojni o swój towar, który muszą pośpiesznie chować przed deszczem, nakrywać kiedy pada śnieg i w innych ekstremalnych sytuacjach. To, by było niesamowite ułatwienie. Mogliby też, swój towar zostawiać na miejscu. Wielu sprzedawców z mińskiego targowiska musi wozić asortyment samochodami, czy też na wózkach. Należy zaznaczyć, że do opłaty pobieranej za miejsce pobierana jest również opłata za samochód, dla porównania kupcy za korzystanie z parkingu nie płacą.
W niedzielę na targowisko przyjeżdżają obcokrajowcy, np. z Rosji. Jak mówi pani Ewa – mają gorszy towar, ze Stadionu, czyli tańszy. Nie powinno tak być. Zabierają nam klientów. Kiedy przechodzi się „aleją cudzoziemców”, można dostrzec niezliczoną ilość kartek z napisem: 15 zł OKAZJA! O jakości nikt nie wspomina, jak tanie to ludzie zazwyczaj biorą. Tu można się jeszcze potargować, czy też wziąć parę więcej, bo niedrogo. Logiczne, że to co lepsze, kosztuje więcej – mówi pewien mężczyzna – ja u obcokrajowców nie kupuję – dodaje stanowczo.
- Kupujący są bardzo mili, przeważnie uśmiechnięci – chwali swoich klientów pani Ewa. Handlowcy nie chcą narzekać, mimo wszystko lubią swoją pracę, choć z utęsknieniem czekają na zmiany. Wielu z nich nie zamieniłoby swojej pracy na żadną inną. Być może to przyzwyczajenie. Każdy z nich powtarza - nie jest tak źle. Ciekawe czy wierzą w swoje słowa?

Numer: 2009 12   Autor: Daria Pacańska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *