Mińsk Mazowiecki ku referendum

- Czy nie czas najwyższy na odwołanie burmistrza Mińska Mazowieckiego? Mam nadzieję, że będzie niedługo ku temu okazja. Jaka? Oczywiście śmieciowe referendum! Wokół brud, smród, nieporządek jak chyba w żadnym tej wielkości mieście Mazowsza. I co nam burmistrz Grzesiak proponuje? Dobrowolne opodatkowanie! Właśnie teraz, gdy ludzie tracą pracę, a w najlepszym razie zarobki – pisze do nas pan Jarosław, zachowując nazwisko z wiadomych powodów wyłącznie do naszej wiedzy

Razem ze śmieciami

Mińsk Mazowiecki ku referendum / Razem ze śmieciami

Nasz radykał usłyszał, że straż miejska nie radzi sobie z problem podrzucania śmieci. Zapytuje więc, z czym daje sobie radę, gdy ich koszt utrzymania to ponad 700 tysięcy z naszych podatków. - Dość tego! Natychmiast rozwiązać tę służbę! Nie chcemy nieodpowiednich ludzi na niewłaściwych dla nich stanowiskach. Władze miasta, radni oraz służby miejskie są zwyczajnie nieudolne – irytuje się pan Jarek.
Dalej ocenia nasze miasto. Twierdzi, że jest brzydkie i brudne. Całe oblepione nielegalnymi plakatami, ulotkami i reklamami. Jeszcze kilka lat temu tego nie było. Pod względem wykorzystania środków unijnych przeznaczonych na inwestycje jest także na końcu rankingu.
Czym może się pochwalić burmistrz? Niczym! Jest więc za referendum, ale pod warunkiem dodatkowego pytania o odwołanie burmistrza. Inaczej cały czas będzie jak jest, czyli byle jak.
Podobnych ocen referendum i naszego stosunku do śmieci nie brakuje na mińskich forach. Tam bezimiennie można dać upust wiedzy, ale też fobiom i zwykłej głupocie.
Bbqueen na przykład twierdzi, że zapłacimy za tych, którzy do tej pory swoje śmieci zostawiali w miejskich koszach ulicznych i... będzie sielanka.
- Moim zdaniem sprawa jest prosta – pisze Rybon0 -  Wystarczy poprosić firmy usługowe o wykaz gospodarstw z którymi są podpisane umowy i mamy wszystko jak na talerzu. Tylko nie można narazić się potencjalnym wyborcom. Ile jest dymiących i śmierdzących kominów i palącymi sie odpadami.
- Jeśli miasto chce przyjąć na siebie obowiązek usuwania odpadów, to ciężko jest mówić, że nic nie chce zrobić. Krzyczycie, że wiąże się to z podatkiem, zapominacie natomiast, że odejdą opłaty za wywóz odpadów wynikające z podpisanych umów. Dla tych, co mieli podpisane umowy na jedno wyjdzie, a ci co nie mieli, jest szansa, że się dołożą. A jaki z tego zysk skoro na jedno wyjdzie? Ano taki, że może w końcu skończy się wzajemne podrzucanie sobie odpadów z osiedla na osiedle i do miejskich śmietniczek skoro od wszystkich wszystko będzie wywożone – rozsądnie tłumaczy kolejny z dyskutantów.
Nie dla wszystkich, bo – jak twierdzą - wydawanie kasy na referendum powinno mieć miejsce tylko wtedy, gdy zawiodą inne sposoby wyegzekwowania umów i czystości. Obecny system jest dobry, tylko niestety władza nam się nie udała. A referendum to próba załatwienia jej nieudacznictwa kosztem innych.
Podejrzewają wręcz, że to układ wymyślił ten referendalny absurd. Wystarczy zweryfikować umowy i problem jest rozwiązany bez dodatkowych kosztów.
Mają też pomysł, by zamiast wielkich koszy na śmieci zrobić małe - tylko na drobne odpady jak papierek, pet czy pudełko po papierosach. Tam się nie zmieści reklamówka z odpadami, a wymiana koszy będzie kosztowała mniej niż referendum i kampania wokół niego.
- Skoro dziś nikomu nie przeszkadza ustawianie obok śmietniczek worków, to zmiana koszy na śmieci nie rozwiąże problemu. Jeśli miasto ma obsługiwać jedna firma, która wygra przetarg to przecież normalne, że ceny nie będą z sufitu, tylko takie, które odzwierciedlają koszty – przekonuje niejaki Kowel.
W ramach profilaktyki mińszczanie proponują sąsiedzkie donosy na niechlujów i drakońskie kary za śmieciowe chamstwo, jakie od lat stosuje Zachód. Nam brakuje takiego prawa, a przed wszystkim - nawyków.

Numer: 2009 12   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *