Wiersze ze Stanisławowa

Jego wiersze najbardziej przypominają „Słówka” Tadeusza Boya Żeleńskiego i rymowane tyrady bohaterów Fredry. Ale – szczerze mówiąc – styl to jedna strona liryki, a kunszt – zgoła odmienna. Najważniejsze jednak, że Jan Żardecki poetą jest i basta

Boy-Żardecki

Jan Żardecki (urodzony w 1922 roku w Stanisławowie) był aktorem. Grał w Narodowym, Współczesnym, Klasycznym, Rozmaitościach i najdłużej – przez 28 lat do emerytury – w Ateneum. Był przede wszystkim aktorem teatralnym (zagrał tylko w 6 filmach), więc fanów miał niewielu, ale za to ekskluzywnych. Jest z pokolenia Kolumbów, które ambicję, patriotyzm i sumienność ma we krwi. Może dlatego na emeryturze nie tylko wrócił do stanisławowskiej arkadii, ale jest nad wyraz aktywny.

Głównym zajęciem Żardeckiego-emeryta jest pisanie, a może nawet pisarstwo. Tutaj nie ma prawdziwej sceny, więc gra słowem na stronach „Wieści Stanisławowskich”, a ostatnio na stu kartkach tomiku wierszy pod banalnym, a jednocześnie zagadkowym tytułem „Szydło, mydło i powidło czyli groch z kapustą”. Trywialny słowotok czy skłonności 83-letniego staruszka do wyłuszczenia wszystkiego, co się kłębi w głowie? O nie, to praktyczne – jak sam autor przyznaje – pojmowanie poezji, która pozwala różne myśli zawrzeć w wiersz przy pomocy rytmu i rymu. W literackim credo Żardeckiego jest jeszcze wiele takich konserwatywnych, by nie powiedzieć staroświeckich przesłań. Ot na przykład, że poezja pozbawiona rytmu i rymu nie jest wierszem, a nazwa wiersz „biały” wzięła się od ilości niezadrukowanego na stronie miejsca. Mówiąc inaczej – poezją są wiersze, a wiersze białe, to tylko proza poetycka. Przy takim zróżnicowaniu Żardecki jest przeciętnym poetą, ale za to wybornym wierszokletą. Może to wpływ silenia się na zrozumiałość, sens, mimochodny rym czy dość jednoznaczną, a czasem wręcz naiwną puentę, jak ta „popijaj mleko, a urośniesz duży”.
Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym nie podkreślił zasadniczych uroków wierszy Żardeckiego. Przede wszystkim opowiadają ciekawe historie – przypowiastki. Przeważnie w formie refleksyjno-ironicznej, ale są też wiersze poważne, jak chociażby „Krótki dialog ze Stwórcą”, który kończy puenta: - Spory mnożą nam aliści / małoduszni egoiści. To tylko jedno z wielu szydeł, które Żardecki wyciąga ze swego poetyckiego wora ludzkich przywar i fobii. A jest ich prawie setka i niemal wszystkie zaprezentowano w kawiarni „Czytelnika” podczas wieczoru autorskiego poety. Kogoż tam nie było! Przede wszystkim medialnym echem odbiła się obecność koleżanek i kolegów pana Janka – Anny Seniuk, Mariana Kociniaka, Ryszarda Baccierelego, Henryka Łapińskiego, Leonarda Pietraszaka, Tadeusza Borowskiego i Gustawa Holoubka, którzy recytowali wiersze autora i gratulowali mu literackiego debiutu. Popisy gwiazd obserwowały miłośniczki Ziemi Stanisławowskiej: szefowa stowarzyszenia, Jadwiga Krajewska-Witczak i korektorka tomiku, Helena Dobosiewicz, a z mińszczan – Jan Wiśniewski z małżonką.
Teraz czas na Mińsk, bo towarzystwo jak i sam Żardecki chcą, by „Szydło, mydło i powidło...” zbłądziło pod strzechy. Te ze szkła i betonu również. Wieczór promocyjny dopiero na początku września, ale książka ma szansę na wcześniejsze zaistnienie w mińskich księgarniach. A już dzisiaj, na zachętę, jeden z najkrótszych wierszy, wręcz fraszka:
„Randka w ciemno” z wycieczkami,
to się dość podoba.
Z tych wycieczek łatwo przywlec
Creutzfelda-Jecoba,
AIDS-a i jedna i druga – parszywa choroba!
Lepiej siedzieć tu na miejscu, we własnej chałupie
W zamian za to mieć tę pewność, że na zdrowej d...!
I co, prawda, że piękne i jakie pouczające. W takim kontekście pragnienie Żardeckiego, by choć jeden na stu czytelników zaakceptował jego wiersze, wydaje się całkiem realne. A jeśli nawet jakiś zazdrośnik powie – wierszokletów ci u nas dostatek – odpowiedź jest prosta jak puenty Żardeckiego: - Ale nie każdego drukują i czytają najwięksi aktorzy. A poza tym, parafrazując epitafium autora, kto na półce rozebrany leży, temu na cnocie już najmniej zależy. Niech ta puenta dotyczy każdej książki, także naszych „Srebrnych źródeł”, którym recenzji nie muszę pisać! Sprzedają się same.

Numer: 2005 30   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *