W Sulejówku

W godzinach popołudniowych i wieczornych miasto rozbrzmiewa kameralną muzyką pustych butelek. A właściwie to czy coś innego taki młodzieniec może robić? Może by coś porobił, ale nie ma gdzie i nie ma za co. Niecałe 2 zł za browar to nie 15 za bilet do kina lub na koncert techno w stolicy, bo Sulejówek jest kulturalnym uporem...

Kult-pipidówa

Że w czasie deszczu dzieci się nudzą, to powszechnie znana i nierzadko boleśnie doświadczana rzecz. Ale niby dlaczego mają się nie nudzić i nie wchodzić w kolizje na różnych frontach, skoro bezmyślne, ale za to wielce wykształcone sulejóweckie władze zlikwidowały im dom kultury? Odbywało się to latem 1991 r. na wniosek Komisji Kultury i Oświaty, składającej się z psycholożki Katarzyny Madalińskiej-Zając, pedagożki Anny Cwalinowej, historyka Wiesława Kowalewicza, archeolożki Marty Kowalskiej, żołnierza Henryka Zająca i związanych ze sportem braci Daszkowskich. Oczywiście likwidację nazwano eufemistycznie reorganizacją ze względów oszczędnościowych i polegała ona na zwolnieniu wszystkich pracowników, wyrzuceniu całego majątku placówki, w tym drogich instrumentów muzycznych, urządzeń nagłaśniających do prowizorycznego magazynu. Wiele rzeczy niechcący poginęło, część poutykano po szkołach, niektóre można było kupić za grosze, resztę złomowano. Wszelkie prośby zwalnianych pracowników, w tym petycja do ówczesnego wojewody warszawskiego, pozostały bez echa.
Kryzysowy projekt po „reorganizacji” nigdy nie został zrealizowany. Po prostu był nierealny do wykonania dla jednego koordynatora, który bez bazy lokalowej i odpowiednich środków miał biegać po mieście i... koordynować. Do dziś nie bardzo wiadomo, o jaką kulturę tu chodzi. Czy o kulturę w sensie rozrywki i edukacji, zaspokajania potrzeb mieszkańców, rozbudzania i zachęcania do udziału w jej tworzeniu, czy też może o organizowanie wyłącznie uroczystości okolicznościowych o charakterze patriotycznym, tzw. oficjałek?
Rozrywka masowa w Sulejówku właściwie nie istnieje. Nie organizuje się letnich festynów, nie ma kina, placów zabaw dla dzieci, a nieliczne barowe ogródki okupują wytatuowane typki. W letnie popołudnia miasto zamiera.
A przecież działa tu i szkoła muzyczna, ćwiczy strażacka orkiestra dęta, chóry, szkółki tańca, studio piosenki. Znając życie, każdy chyba liczy na kasę, a z tą krucho. Dobrze zorganizowany i bajecznie kolorowy turniej tańca towarzyskiego pod egidą burmistrza Chachulskiego rokrocznie zapełnia szkolną halę sportową, co tylko świadczy o potrzebach kulturalnych i oczekiwaniach mieszkańców. Jedna jaskółka wiosny jednak nie czyni. Za uchwalonym przez radę statutem Centrum Kultury w Sulejówku nie poszły żadne konkretne działania. Mało tego, z planu tegorocznego budżetu zdjęto budowę domu kultury i żaden rajca, nawet dla przyzwoitości, nie zapłakał. Wygląda na to, że są pod wrażeniem wiekopomnego dzieła swych poprzedników. Tylko co rzekłby Marszałek na kolejny nocny sklep z gorzałą pod samym nosem urzędu miasta, który za promowanie alkoholizmu weźmie się w tym roku 230 tys zł. A na kulturę wciąż nie ma.

Numer: 2005 30   Autor: Maria Rutkowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *