W kapitalizmie wszystko jest możliwe, nawet otwarcie banku w czasie kryzysu który spowodowały… banki. Wprawdzie w kwietniu 2008 roku, gdy uzyskano zgodę na założenie Aliora, jeszcze nie było widać idącej z Zachodu biedy z nędzą, ale w listopadzie sytuacja się radykalnie zmieniła. Twórcy Aliora jednak właśnie wtedy ruszyli w Polskę, by przez trzy miesiące założyć sto oddziałów. Jeden z nich otworzyli w Mińsku Mazowieckim w środę 4 lutego
Alior na kryzys

Całkiem nowy i inny bank to dzieło młodych polskich bankowców, którym w realizacji marzeń pomogła francuska grupa kapitałowa Tassara, a właściwie rodzina Zaleskich, miliarderów polskiego pochodzenia. To oni wyłożyli 400 mln euro (dziś to ponad 1,6 mld zł), by powstał od podstaw bank z aniołem w logo i wyższą kulturą bankowości w głównym swoim haśle. Ale to po czym dziś rozpoznajemy Aliora to czarne cylindry i… pracujący tam nasi znajomi z innych banków.
- Przyszli do nas, by doradzać, a nie tylko sprzedawać – mówił do zgromadzonych w pałacu Dernalowiczów gości wiceprezes zarządu Alior Banku, Cezary Smorszczewski. Podobnie jest z ponad 60 tysiącami klientów, którzy właśnie w Aliorze zobaczyli bank przyszłości – bezpieczny, stabilny, odpowiedzialny, przedsiębiorczy, a nade wszystko przejrzysty. Oznacza to, że każdy klient wie, na czym i ile bank zarabia. Takich banków jeszcze nie znamy więc trudno się dziwić olbrzymiemu – jak na kilka miesięcy działalności – zainteresowaniu. Nawet w Mińsku, gdzie czego jak czego, ale banków
i kas oszczędnościowo-kredytowych nie brakuje.
Zgromadzeni goście, głównie przedstawiciele lokalnego biznesu z ciekawością wysłuchali rozważań o kryzysie dr Bohdana Wyżnikiewicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Według niego mamy do czynienia nie z kryzysem, a tylko spowolnieniem gospodarki, które skończy się już w 2010 roku. To fakt - w ekonomii zapanował chaos, w czym nie bez winy są również media, strasząc ludzi kryzysem, a ci boją się inwestować.
- Nie trzeba się bać, w Polsce recesji nie będzie, a jeśli ktoś ucierpi, to tylko sektory uzależnione od eksportu, finansowane kredytami kupieckimi i produkujące artykuły luksusowe – uspokajał Wyżnikiewicz.
Zgodził się również z dyskutantami, że naprawą gospodarki powinni zająć się sprawcy kryzysu czyli bankowcy obłowieni w czasach prosperity. - Ale to był tylko amerykański balon – potwierdził przypuszczenia poseł Teresy Wargockiej, dając do zrozumienia, że polski nadzór bankowy jest o wiele skuteczniejszy, choć same banki są w większości obce.
- W Ameryce przestało działać prawo dywersyfikacji tj. zasada nawkładania wszystkich jaj do jednego koszyka – uzupełnił ekonomistę wiceprezes Smorszczewski, pracujący wcześniej w Orlenie i PKO SA.
Słuchając go, ma się wrażenie, że marzenia plus talent to pewna satysfakcja. Pieniędzy na rozwój Aliorowi nie zabraknie, czego przykładem jest miński oddział i jego pracownicy z dyrektor Beatą Kublik i zajmującą się zamożnymi klientami Ireną Świętochowską (do niedawna w PKO BP).
To one i ich koleżanki oferują tylko takie produkty, z których same korzystają, a nowemu bankowi zależy nie na romansie, a trwałym małżeństwie. Jeszcze nie wiemy, ile par stanęło na ślubnym kobiercu w mińskim oddziale Alior Banku od środy 4 lutego, ale jeśli teoria potwierdzi się w praktyce – może być ich wiele. Tym bardziej, że – jak zapewnia wiceprezes Smorsczewski – Alior nie każe sobie płacić za większość usług, a na pewno nie za korzystanie ze wszystkich bankomatów w całej Polsce.
I jeszcze gwoli wyjaśnienia – nazwa Alior nic konkretnego nie znaczy oprócz końcówki –or, która jest francuskim synonimem złota.
Numer: 2009 07 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ