Śladami Andriollego

W holu mińskiego pałacu wisi olejny portret dostojnego inteligenta w stroju z epoki późnego romantyzmu. Goście pytają, czy to nie były właściciel – Doria Dernałowicz, któremu tak się dziękuje za przybytek kultury. Słysząc, że to Andriolli, dziwią się, bo Elwiro kojarzony jest raczej z Otwockiem, gdzie stworzył nowy styl budownictwa. W podmińskim Stasinowie mieszkał tylko kilka lat, pozostawiając po sobie tylko dworek, który z czasem stał się ruiną pełną śmieci

Ożywcze ruiny

Śladami Andriollego / Ożywcze ruiny

Próby wskrzeszania pamięci o Andriollim podejmują się co jakiś czas instytucje kultury pod wpływem miłośników jego talentu. Jesienią ub. roku w MDK oglądaliśmy wystawę poświęconą pamięci rysownika, a w styczniu br. Muzeum Ziemi Mińskiej wystawiło fotograficzny portret jego sztuki budowniczej, którą Gałczyński filuternie nazwał świdermajerem. W pierwszej połowie XX wieku na poły góralskie domy były chlubą, znakiem rozpoznawczym willowego Otwocka, dziś z trudem opierają się czasowi i developerom. Stąd pomysł na ich uwiecznienie przez zafascynowanych świdermajerem fotografów. Wystawa objechała pół kraju, ale w Mińsku Mazowieckim nie cieszyła się popularnością, przynamniej w dniu jej otwarcia. Tak się stało mimo odpowiedniej promocji i atrakcji, które jak zwykle przygotował Leszek Celej. Jedną z nich był przedwojenny patefon odtwarzający tylko płytę z lat trzydziestych. Nowa zdobycz dyrektora Celeja nie tylko zaciekawiła oczy, ale też uszy, bo potrafiła odtworzyć jedyną zdobyczną płytę z przedwojnia.
Tak zdradzony przez muzykę świdermajer ożył dopierow ustach Marka Krakowiaka z Legionowa, który jest jednym z autorów zdjęć i znawcą sztuki Andriollego. Jego zdaniem to ostatni dzwonek, by uchronić wille przed całkowitym zniszczeniem.
- Jeszcze z 10 lat i Mińsk Mazowiecki także pozbędzie się drewnianego budownictwa – wtórował mu Leszek Celej, częstując gości szemrzącą muzyką, winem i suszonymi owocami.
Swoistym majstersztykiem było pierwsze publiczne wystąpienie nowego nabytku MZM – Artura Piętki. Wprawdzie i on poszedł ścieżką ponurych wizji przypominających zebranym, że właśnie mija 30 rocznica powstania ruin dworku w Stasinowie, ale już o samym mistrzu rysunku opowiadał z interesującym znawstwem. Ciekawostką było np., że Andriolii nie przestał mieszkać w powiecie mińskim, bo podotwocki Anielin był wówczas w jurysdykcji Nowo-Mińska. Piętka zaproponował także, by ironicznie świdermajery zastąpić andriollówkami. I to jak najszybciej, bo pozostaną tylko na zdjęciach. Póki co oglądajmy więc lustracje w skarbach literatury i internecie, a zdjęcia świdermajerów w mińskim muzeum. Wystawa potrwa do 12 lutego. Dyrektor Celej zaprasza codziennie od 10.00 do 19.00 (w niedzielę od 12.00 do 18.00).
Trzydziesta rocznica dewastacji siedziby Andriollich to dla Mińska Mazowieckiego policzek hańby. Jeszcze przed zawaleniem się murów po gwałtownej burzy, na dworek byli kupcy, ale wojsko (wtedy WSW) powiedziało – nie! O tym, jak był to piękny budynek, można się przekonać chociażby z kadrów „Nocy i dni”, a dziś ruina stała się wstydliwym śmietniskiem.
W ubiegłym roku zainteresowała się dworkiem prasa centralna, której burmistrz Grzesiak wyznał, że jest „zachorobiony” Andriollim. Nazwał go bohaterem narodowym i marzył, by w odrestaurowanej willi stworzyć motel (sic!) z kopiami ilustracji do „Pana Tadeusza”.
Nie będziemy burzyć wizji burmistrza Grzesiaka, choć trzeba mu przypomnieć, że na ich spełnienie ma już niewiele czasu. Radni pewnie nie dadzą pieniędzy, więc zostaje sięgnięcie po fundusze unijne, a z nimi miasto ma wciąż kłopoty.
Już raz burmistrza Grzesiaka ubraliśmy w strój Andriollego, ale od razu wiedzieliśmy, że za wcześnie. Kolejna okazja może się już nie trafić. A szkoda, bo wyglądał okazale.

Numer: 2009 05   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *