ZUS planuje wyłudzić od prawie 50 tysięcy przedsiębiorczych matek składki za lata 1999-2006, z których wcześniej sam je zwolnił. Przez prawie 10 ostatnich lat ZUS instruował matki, które prowadzą działalność gospodarczą oraz przebywają na urlopach macierzyńskim i wychowawczym, że nie muszą płacić składek emerytalno-rentowych. Teraz zmienił zdanie i nęka kobiety, żądając zapłaty zaległych kwot z odsetkami. Niektórych dług przekracza 70 tys. zł. W mińskim oddziale ZUS też pracują urzędniczki dobrze przygotowane do nękania...
Udręczone przez ZUS

Zaczęło się niewinnie - opowiada jedna z pokrzywdzonych mińskich matek.
- Przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia wśród kart świątecznych listonosz przyniósł pismo z mińskiego oddziału ZUS z informacją o wszczęciu wobec mnie postępowania wyjaśniającego w sprawie okresu podlegania ubezpieczeniom społecznym z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej oraz jednoczesnego przebywania na urlopie macierzyńskim.
Rzeczywiście, od 1997 r. miała zarejestrowaną jednoosobową działalność gospodarczą. Pracowała wtedy jako nauczycielka i dorabiała do pensji korepetycjami. Nie chciała tego robić na czarno.
- Na początku 2000 r. przed urodzeniem pierwszego dziecka i przejściem na urlop macierzyński a potem wychowawczy, ZUS poinformował mnie, że nadal mam płacić jedynie składkę zdrowotną, wtedy ok. 70, a nie 450 zł na miesiąc. Gdybym wiedziała, że źle mnie informują, bez wahania wyrejestrowałabym moją działalność. Stało się to roku 2000, kiedy córeczka miała rok, a ja nie miałam ani czasu ani chętnych na korepetycje. Pod okiem urzędniczki wypełniłam w ZUS dokumenty wyrejestrowujące, a ona zapewniła, że wszystko jest rozliczone i zakończone – opowiada nasza czytelniczka.
Dlatego w grudniowy poranek pełna wiary i ufności poszła do ZUS wyjaśnić, że zaszło nieporozumienie. Tam jednak nie chciano słuchać wyjaśnień, domagając się złożenia korekty. Wtedy zapaliła się czerwona lampka w jej głowie. Nie złożyła korekty, a w domu uważnie zaczęła czytać pismo z ZUS. Informowano ją, że w przypadku, gdy dobrowolnie nie złoży korekt (w ten sposób zamknęłaby sobie możliwość wszelkiego odwoływania się, zaskarżenia czy dochodzenia w sądzie) ZUS i tak wyda tytuł wykonawczy do zapłacenia należnej kwoty wraz z odsetkami. Oszacowała, że kwota składek to ok. 2 tys. zł plus 7 tysięcy odsetek za zwłokę. Poszła tam jeszcze raz z pisemnym wyjaśnieniem.
- Niestety – wyznaje pani Dominika - do drugiej rozmowy w mińskim ZUSie oddelegowano już nie miłą panienkę, ale doświadczoną egzekutorkę. Z ironią potraktowała moje pismo i moją naiwność. Tu nie ma czego wyjaśniać, musi złożyć korekty i zapłacić. Długu nie zlikwidują, bo ZUS umarza tylko wtedy, gdy ktoś jest martwy lub nie ma rąk czy nóg. A ona ma wszystko i jeździ samochodem, a nie na wózku inwalidzkim.
Przy okazji dowiedziała się, że nie jest pierwsza, która się stawia. Od innych już wyegzekwowali kwoty, poza tym 8-10 tys. zł to wcale nie tak dużo i ZUS może przychylić się do wniosku rozpisania długu na raty, a ona nie wygląda na taką, co jej nie stać...
Nie myślała, że tak może mówić urzędnik państwowy, ale to nie wszystko. Straszono ją nałożeniem dodatkowo kary administracyjnej za składanie w 2000 r. błędnych deklaracji, a kto dziś da wiarę, że ZUS źle informował, Przecież nic nie ma tego na piśmie. Zaświadczenie o niezaleganiu do banku to też żaden dowód. Wydano zaświadczenie na podstawie deklaracji – przecież ZUS to nie Duch św., skąd miał wiedzieć, że są błędne?
Nagle wszystko runęło w gruzach. Płacz w domu, nerwowe rozmowy i pytanie: co robić? Zaczęła więc rozmawiać, szukać i czytać. I wtedy znalazła w internecie forum kobiet, które spotkało ostatnio to samo. Wszystkie opowiadają identyczną historię, a jest ich w kraju ponad 50 tysięcy. Są tam też takie, które już mają wystawione decyzje, tytuły egzekucyjne, przegrane sprawy sądowe, komornicy zajmują konta bankowe, domy, ruchomości i nieruchomości. Dług niektórych przekracza 70 tysięcy.
Na szczęście wspólne działania kobiet sprawiły, że temat chwyciły media, a dzięki nim problemem zainteresowali się politycy. W czwartek 22 stycznia br. sprawę omawiano na posiedzeniu Sejmowej Komisji ds. Polityki Społecznej i wszyscy wyrazili potrzebę naprawy tego prawnego bubla. Akcja ZUS naruszająca spokój tysięcy polskich rodzin jest niestety umocowana w obowiązującym prawie, bo interpretację o podleganiu ubezpieczeniom społecznym na macierzyńskim i wychowawczym przyjął Sąd Najwyższy w wyroku z lipca 2008. Dlatego kobiety przegrywają w sądach. Widząc nawet społeczną niesprawiedliwość, żaden sąd rejonowy nie wyda wyroku wbrew interpretacji SN.
Na koniec lepsza wiadomość dla zainteresowanych matek. Rząd proponuje rozwiązanie, iż na wniosek ubezpieczonego, ZUS będzie mógł umorzyć dług i odsetki za czas przebywania na urlopie macierzyńskim i wychowawczym. Obecna na sali wiceprezes ZUS zobowiązała się zastosować do wytycznych komisji i wysłać instrukcję do oddziałów terenowych, aby zawiesić postępowania do momentu wejścia nowelizacji w życie.
Ale - by nie było za dobrze - jedna z udręczonych matek dostała odpowiedź z departamentu realizacji dochodów, że projektowane zmiany, nie mogą odwieść ZUS od działań i decyzji!
I wszystko jasne – akcja zakładu udręk społecznych wciąż trwa. W regionie siedleckim dotyczy ona ok. 4 tysięcy kobiet, w tym 550 z terenu działania inspektoratu w Mińsku.
Numer: 2009 05 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ