Sokół tygodnia

W jasnych oczach i promiennie roześmianych twarzyczkach dokazujących wnucząt babcie i dziadkowie często widzą odbicie własnej minionej młodości. Ten okres w życiu człowieka bywa nazywany jesienią. Smutno robi się na duszy, gdy pomyślimy, że po niej czeka nas już tylko zimne tchnienie śmierci. Ale przecież jesień to także przypominające babcine włosy babie lato i te niesamowite barwy, które wielu malarzy uważało za najwspanialsze. Jesień to również czas dojrzewania

Dojrzeć do wnucząt

Różowy kubek
Co dać babci w prezencie w jej dniu? Oto twardy orzech do zgryzienia. W jednym z mińskich marketów staję przy półce z różnościami i zauważam kubki opatrzone podpisem „Babcia” i „Dziadek”. Dziadek zmarł wiele lat temu, więc z ciężkim sercem odkładam niebieski kubek. Zostaje mi różowy. Obracam go w palcach i nagle uderza mnie myśl, że moi dziadkowie tak naprawdę nigdy nie byli młodzi.
Byli, oczywiście, że byli! Wiem o tym. Ale nie dla mnie. O tym jak w owych zamierzchłych czasach wyglądali niejakie pojęcie dawała oprawiona w ramki i wisząca nad regałem sepiowa fotografia ślubna, która potem gdzieś zaginęła. Ale to wszystko. Tak trudno mi uzmysłowić sobie, że dziadek kiedyś nie miał tej śmiesznej tonsury na ciemieniu, a babcia była młodą, piękną dziewczyną. Znikome ślady jej dawnej urody ukazywały się jedynie gdy rozczesywała włosy, które zazwyczaj nosiła upięte w imponujący kok. Nie umiem sobie wyobrazić, że się całowali, trzymali za ręce, że ich skóra była zdrowa, gładka i jędrna, że mieli jakieś swoje, naprawdę swoje życie.
Babcia już dawno ścięła włosy, a to co z nich zostało oprószyło srebro. Ciekawe co czuła, kiedy się urodziłem?

Chwila przejścia
Większość rodziców dowiadujących się o tym, że zostaną dziadkami, reaguje bardzo nerwowo. Można by rzec, że nawet agresywnie. Ale zdarzają się też tacy rodzice, którzy wnuków pragną bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. I nie są to wcale podeszli wiekiem staruszkowie. 42-letnia pani Katarzyna z zapartym tchem czeka na słowa syna: „Będziesz babcią”. Wprost nie może doczekać się wnuków, a na pytanie skąd taka reakcja pada odpowiedź, iż to chyba jasne, że gdy syn poznaje naprawdę fajną dziewczynę i jest już z nią długo, a ich wiek jest już całkowicie pełnoletni, to zaczyna się w rodzicach tęsknota do wnucząt. No bo przecież wnuki to najwspanialsza rzecz na świecie. One nie są tylko kolejnym członkiem rodziny, lecz również potwierdzeniem tego, że nasze własne dzieci zostały wychowane na tyle dobrze, że potrafią sobie radzić, by samemu założyć rodzinę. To po prostu piękne dla każdego rodzica.

Zatarte granice
Nie sposób określić najlepszej pory na zostanie babcią czy dziadkiem. Jeszcze pół wieku temu babciami zostawały kobiety przed czterdziestym rokiem życia i było to uznawane za normalne. Dziś coraz częściej kobiety w przedziale wiekowym 35 – 38 lat jeszcze rodzą dzieci, nierzadko pierwsze. Nie dotyczy to gminy Latowicz, gdzie – jak informuje kierowniczka tamtejszego USC Hanna Kopa – w ostatnich miesiącach odnotowano babcię w wieku 38 lat i 43 letniego dziadka. Z kolei najstarsza mama miała lat 45, a ojciec 65. Postęp cywilizacyjny i związane z nim dobre zabezpieczenie podstawowych warunków bytu sprawiły, że przestało nam się spieszyć. Zmianie, i to w dużej mierze za sprawą samych zainteresowanych, uległ również wzorzec seniora. Dzisiejszych babć zmiany dotyczą w znacznie mniejszym stopniu, ale nie chcą już być postrzegane wyłącznie jako starsze panie w chusteczkach. Często nawet koło sześćdziesiątki są to jeszcze osoby aktywne zawodowo, a nawet seksualnie.

Zmiana ról
Problemem dla niektórych seniorów jest dostrzeżona już dawno przez socjologów degradacja obowiązującego w pierwotnych kulturach archetypu starca-mędrca. Wskutek tego samego przyspieszenia cywilizacyjnego, które pozwala nam dłużej i zdrowiej żyć, dziadkowie przestali być dla swoich wnucząt nauczycielami świata.
Wielu z nich odczuwa coraz większe zagubienie w zmieniającej się niemal w mgnieniu oka codzienności ipodów, Internetu i telefonów komórkowych. Ich zdobywane latami doświadczenie okazuje się nieprzydatne. Żartują, że przestali być konkurencyjni, bo dziś autorytetem dla ich wnucząt jest ekran i klawiatura. Doszło do kuriozalnej zmiany ról – teraz to młodzi muszą na nowo wprowadzać ich w arkany coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości. Ciężko się z tym pogodzić – zwłaszcza, gdy pamięta się czasy, w których dziadek był kimś w rodzaju pół-boga.
- A przecież – mówi z goryczą pan Marian – oni też się kiedyś zestarzeją, też „wypadną” z wyścigu. Powinni o tym pomyśleć zanim zaczną się śmiać, że nie umiem obsłużyć komórki. A zresztą teraz w ogóle nie myśli się o starości. Wszyscy udają, że jej nie ma. Chcą ją upchnąć w szpitalach i domach dla starców. Żeby tylko nie widzieć. Tylko, że ona kiedyś ich dopadnie. I nawet Internet nic tu nie pomoże, nic a nic.

Kukułczy syndrom
Z psychologicznego punktu widzenia zostanie babcią lub dziadkiem jest wielce ryzykowne. Po urodzeniu dzieci jest to drugi w życiu moment graniczny, gdy stajemy niejako na skrzyżowaniu dróg. Patrzenie na to jak wykwita z nas kolejna generacja skłania do rozrachunków.
Wytrąceni nagle z ferworu codzienności uświadamiamy sobie z całą egzystencjalną bolesnością, że czas przecież nie stoi w miejscu. Możemy wówczas dojść do druzgocącego wniosku, że przegraliśmy życie, bo nie wykorzystaliśmy oferowanych przez nie szans. Sporadycznie zdarzają się wręcz przypadki totalnego negowania samego siebie.
Niektóre kobiety, zwłaszcza zamożne i samodzielne, zaczynają czuć się stare i nieatrakcyjne. Gdy zaś dojdą do tego wahania nastrojów związanego z menopauzą, na horyzoncie może pojawić się depresja. Zachodzi tu mechanizm podobny jak u matek pozbywających się niechcianych dzieci, pogłębiony jednak o pojawiające się szczególnie intensywnie w wieku średnim poczucie nadciągającego kresu.
Czy jest na to lekarstwo?
- Tak – odpowiada Zuzanna Komar – trzeba dołożyć wszelkich starań, by zaprzyjaźnić się z wnuczętami. Ich dziecięca świeżość z czasem przeniesie się również na nas.

Druga młodość
Pani Teresa ma w tej chwili 72 lata oraz trzech wnuków. Dwójka młodszych to jeszcze dzieci, najstarszy zaś jest już prawie trzydziestoletnim mężczyzną, który ma żonę, a niedługo przypuszczalnie doczeka się własnych potomków. To właśnie z nim odczuwa najsilniejszą więź duchową, jest on dla niej kimś w rodzaju pierworodnego.
Gdy się urodził, była 43 letnią kobietą w sile wieku i w pełni aktywności zawodowej. Na początku nie tryskała zadowoleniem, że jej zaledwie 19 letnia córka dopiero co po szkole zaszła w ciążę. Ona sama, kiedy ją rodziła, miała lat osiemnaście, ale wtedy takie były po prostu czasy – dziewczyny, zwłaszcza wiejskie, wcześnie wychodziły za mąż i wcześnie się starzały. W okolicach trzydziestki były już zmęczone życiem i wyglądały niekiedy gorzej niż dzisiejsze pięćdziesiątki. Pani Teresa miała nadzieję, że jej dzieci unikną tego losu; szybko jednak pogodziła się z sytuacją.
Pani Teresa nigdy nie zapomni dnia narodzin swojego pierwszego wnuka. Jak dziś pamięta nerwowe wyczekiwanie, telefon ze szpitala, że już, robienie kanapek z baleronem dla wyczerpanej porodem córki i wreszcie to co najważniejsze – słodką, pucołowatą, lekko zaczerwienioną twarzyczkę wyglądającą z zawojów becika.
Czy nie poczuła się staro?
- Wprost przeciwnie – wspomina z uśmiechem – kiedy chodziłam z nim na spacery, bujałam w wózeczku, czy przewijałam, ogarniało mnie uczucie, że wstępuje we mnie druga młodość. Po tylu latach od urodzenia własnych dzieci już trochę zapomniałam jak to jest, i że może być takie przyjemne.
Cieszyła się bardzo z przyjścia na świat dwóch młodszych wnuków, jednak nie powtórzyło się już tamto wrażenie. Już nie ten wiek – podsumowuje pani Teresa.

Dziadkowa czułość
51 letni Zbigniew nie ma wątpliwości, że bycie dziadkiem to sama radość. Kiedy siada do śniadania i porannej kawy, a na kolana ładuje mu się wnuczek i tym swoim słodkim, ćwierkającym głosikiem pyta „Dziadziuś, wyspałeś się?”, jego męskie serce zalewa fala czułości. - Czyż to właśnie nie jest esencją szczęścia? – pyta. Czegóż więcej potrzeba mężczyźnie, który osiągnął sukces zawodowy i osobisty, aby poczuł się w pełni zrealizowany?

Sztafeta pokoleń
15 stycznia w ZS im. Broniewskiego w Jakubowie odbył się uroczysty dzień babci i dziadka. Wśród przybyłych zdecydowanie przeważały babcie i to raczej młode. Zabawa była wyśmienita, a seniorzy rodów bynajmniej nie podpierali ścian. Jako modelowy przykład idealnych relacji między generacjami dyrektor Maria Pruszyńska podaje pewną rodzinę, w której pod jednym dachem zgodnie żyją aż trzy pokolenia, a dziadkowie wprost uwielbiają swoje wnuki.
Wielopokoleniowa rodzina to nieomal jeden z toposów polskiej kultury. Fałszywy – przypominają bez ogródek kulturoznawcy i socjologowie. U podstaw wielopokoleniowości leżą przyczyny plemienne i jak najbardziej pragmatyczne – we wspólnocie po prostu łatwiej było przetrwać, stawiać czoła nieprzyjaznym warunkom. Do rangi archetypu została ona podniesiona dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym w ramach propagandowej obrony odchodzącego bezpowrotnie w przeszłość ziemiaństwa.
Ale jak zawsze nigdy nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Owo błędne mniemanie można przecież przekuć w wartość budując coraz głębsze poczucie wzajemnej bliskości. Polska na tle Europy Zachodniej wciąż stanowi pod tym względem chlubny wyjątek.

Numer: 2009 04





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *