Mińsk Mazowiecki samoprzemocy

Siódma konferencja „Szkoła dla profilaktyki”, która odbywa się cyklicznie z inspiracji niegdysiejszego starosty, a obecnego posła Czesława Mroczka tym razem skupiła się na niezwykle bolesnym zagadnieniu przemocy w rodzinie. Na początku nastrój zebranych w auli GM-3 uczestników poprawiły „Wesołe nutki” z SP-6, jednak zaraz po ucichnięciu oklasków zanurzyli się w najciemniejsze mroki ludzkiej duszy

Przeciw katom

Mińsk Mazowiecki samoprzemocy / Przeciw katom

Kierująca Komitetem Ochrony Praw Dziecka i laureatka Orderu Uśmiechu - Mirosława Kątna przypomniała, że przed 27 laty, gdy komitet rozpoczynał działalność, pojęcie „przemoc w rodzinie” nie istniało w ogóle. W czasach, gdy była studentką psychologii na UW, nikt nawet się o tym nie zająknął, wzywani do domowych awantur milicjanci również nie umieli reagować właściwie. Pierwszymi, którzy podnieśli nieśmiały alarm, byli chirurdzy widzący na ciałach bitych dzieci i kobiet obrażenia, jakie z pewnością nie mogłyby powstać wskutek upadku.
Obecnie świadomość zjawiska ewoluowała, lecz – i podkreślali to zgodnie wszyscy prelegenci – wciąż żyjemy w żelaznej klatce mitów i stereotypów. A największy i najniebezpieczniejszy z nich to ten, że własne brudy należy prać w czterech ścianach, zaś dziecko jest własnością rodziców, mogą zatem zrobić z nim co im się spodoba. W PRL stosowano zbiorowy mechanizm wyparcia mówiąc, że w polskiej rodzinie się nie bije, bo nie mieści się to w mentalności socjalistycznej. Dziś milcząca część społeczeństwa często zasłania się bliźniaczo podobną wypaczoną polsko-katolicką moralnością.
Katarzyna Łukowska z PARPA podkreślała, że to alkohol jest szczególnym katalizatorem agresji, ponieważ w wyjątkowy sposób rozluźnia hamulce. Ale najgorsze jest nawet nie samo picie, lecz fakt, iż każdy ze sprawców przemocy, z jakimi miała kontakt, znajdował logiczne w jego mniemaniu uzasadnienie dla bicia. Iskrą, która wywoła wybuch, może stać się zwykła błahostka – chociażby to, że żona ośmiela się włączyć komputer męża, by sprawdzić rozkład jazdy autobusów – kolejnym mitem jest zatem popularne twierdzenie, że istnieje jakiś zespół cech predestynujący do stania się ofiarami. Jest jeszcze jedna przerażająca prawidłowość – wszyscy, absolutnie wszyscy agresorzy sami doświadczyli w dzieciństwie przemocy.
Bo też i granica między katem i ofiarą często się zaciera. Mówiła o tym Agnieszka Pawłowska z fundacji „Dzieci niczyje” powołując się na liczne przykłady matek, które rozładowują wściekłość, niemoc i poniżenie na dzieciach. I w ten sposób spirala się nakręca, a piętno agresji rozchodzi się coraz dalej niczym pręgi z filmu Magdaleny Piekorz. Dziecko – mówiła dalej Pawłowska – to szczególny rodzaj ofiary, która cierpi najbardziej, o ile bowiem dorosły potencjalnie może przeciwstawić się swemu oprawcy (w rzeczywistości robi to zaledwie 27 procent maltretowanych), o tyle dziecko nigdy samo nie poprosi o pomoc. Może co najwyżej dawać znaki, które częstokroć pozostają niestety niezrozumiane.
Rysując portret psychiki dzieci ze środowisk dotkniętych przemocą wymieniła cały katalog koszmarów, z jakimi muszą na co dzień żyć. Wszelkiej maści syndromy lękowe, agresja (w tym również skierowana przeciwko sobie), poczucie, że jest się beznadziejnym, a cały świat dokoła jest wrogiem, któremu nie wolno ufać - to ich chleb powszedni. Doprowadza to do zachowań depresyjnych, obniżenia sprawności intelektualnej, a niekiedy nawet do prób samobójczych. Najmłodszy pacjent Pawłowskiej, który przeżył dwie takie próby, miał zaledwie pięć lat. Po drugiej wpadł w psychozę, na wyjście z której nie ma większych nadziei.
Agnieszka Kuczko z helpline.org.pl mówiła o nowym zagrożeniu, jakim jest tzw. cyber-przemoc. Mimo, iż jest ona dopiero studentką V roku resocjalizacji, ma w tej materii już spore doświadczenie. Starała się pokazać, że internet i telefony komórkowe dają niespotykane dotychczas możliwości nękania, grożenia, czy upowszechniania treści kompromitujących. Jest to tym groźniejsze, że – jak wynika z badań – z nowych technologii komunikacyjnych korzystają przede wszystkim nastolatki, które szukają tam przede wszystkim zabawy. Przesyłając sobie niewybredne żarty i śmieszne filmy częstokroć nawet nie zdają sobie sprawy, że kogoś krzywdzą.
Wszystkie wystąpienia sprowadzały się do jednego podstawowego wniosku skierowanego wprost do zebranych na sali nauczycieli, pedagogów, policjantów i pracowników społecznych. To oni stanowią pierwszą linię frontu, oni muszą uczyć się jeszcze lepiej wyłuskiwać w szkolnej masie i podczas interwencji środowiskowych dzieci, którym dzieje się naprawdę źle.

Numer: 2008 51   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *