Parkowe dechy, na których w ubożuchnym powojennym decorum „gibały się” młode pary, adaptery Bambino, pocztówkowe płyty, nagrywanie z radia hitów na kasety Stilon Gorzów, miejski targ rozbrzmiewający u schyłku komuny i na początku kapitalizmu wpadającymi w ucho i porywającymi stopy disco polowymi synkopami, czy ściąganie plików z internetu – oto czym nasze małżowiny żyły, żyją i będą żyć. Szkoda tylko, że zachwyceni topowymi wykonawcami tak słabo znamy odcienie lokalnego kolorytu. Siła i nadzieja w młodych.
Muzyka nad Srebrną
Najmilsze z usznych pieszczot
Odpowiedź na pytanie o to czego słucha dziś mińska młodzież jest dosyć trudna i najeżona wieloma niejednoznacznościami. Dlaczego? Ponieważ, oględnie rzecz ujmując, społeczeństwo się rozbudziło i dorosło. To już nie te czasy, gdy wszyscy jak leci słuchali tego samego. Obecnie to, czego dana osoba słucha, stanowi wyznacznik, niemalże logo tego kim jest i jak jest się postrzeganym przez resztę.
Prawda jest taka, że każdy nastolatek chce się wyróżnić. Nadal sporym powodzeniem cieszy się pop, aczkolwiek dziś najczęściej bywa on jedynie uzupełnieniem jakiegoś innego nurtu. Na drugim miejscu plasuje się muzyka klubowa. Wielki upadek zaliczył natomiast hip-hop, który po kilku tłustych latach ponownie staje się muzyką dla wąskiej grupy pasjonatów.
Nieco większe ożywienie panuje wśród młodzieży słuchającej mocniejszych brzmień. Rock i metal przyciągają coraz większą uwagę, co nie powinno dziwić, jeśli dostrzeżemy ich przytłaczającą różnorodność. Nieco mniej jest słuchających reggae, jazzu i bluesa.
Musi natomiast smucić, że mińska młodzież nie słucha zespołów grających na ich własnym podwórku. Słucha się najczęściej wielkich gwiazd zapominając o bardzo dobrych kapelach, które regularnie koncertują w naszym mieście.
Mińskie zagłębie
Zespoły znad Srebrnej charakteryzują się ogromną różnorodnością. Cóż, może brak nam gwiazd naprawdę wielkiego formatu, ale i tak możemy się czuć dumni. Muzyka Końca Lata to obecnie najbardziej znany miński zespół. Kompozycje, które tworzy Zmywak wraz z kolegami to połączenie różnych miękkich odmian rocka, co daje niezwykle miły dla ucha efekt.
Podobną stylistykę można zaobserwować u takich zespołów jak Maki i Chłopaki, czy Lisy. Mocno trzyma się u nas także hardcore reprezentowany przez takie zespoły jak Street Terror, czy działająca już od paru ładnych lat BoonSlave. Niezwykłym zjawiskiem jest również grająca od 2005 roku formacja 13th Apostle. Nie zna życia ten, kto nie był na ich koncercie. Chłopaki grają tzw. stonner rock niezwykle szybko wpadający w ucho i na długo pozostający w umyśle. Również takie kapele jak RIP czy S.P.I.N reprezentujące klimaty mocniejsze stopniowo zdobywają popularność na lokalnej scenie.
Nie wypada tutaj również nie wspomnieć o kapeli Blast You, która niedawno supportowała występ Huntera. Niebagatelną zasługę dla naszego miasta mają Los Alamos i The Buckleys, których członkowie stoją za organizacją co większych imprez przyciągających coraz więcej młodych ludzi, którzy też chcieliby grać, ale zwyczajnie nie mają na czym, ani tym bardziej gdzie.
Próbkę lokalnej sceny w postaci plików audio można znaleźć na stronie minskmaz.com.pl.
A wieczorem do klubu
Twórców muzyki w Mińsku Mazowieckim nie brakuje, czego niestety nie da się powiedzieć o lokalach, w których mogliby oni prezentować swoje nowe dokonania i pomysły.
Sekcja 8 proponuje mińszczanom wszelkie odmiany muzyki klubowej poczynając od polskich gwiazd, kończąc na zagranicznych. Wspiera również młodych adeptów grania zza konsolety i adaptera. DJ Savic jest niejako ambasadorem tego lokalu i trzyma pieczę nad takimi wschodzącymi gwiazdami jak DJ HALL. Imprezy odbywające się w Sekcji od samego początku jej działalności wzbudzają wiele radości u lokalnych melomanów – głównie dlatego, że wszystkie bez wyjątku prezentują naprawdę wysoki poziom.
Następny w kolejności jest wiekowy już Dujer. Mało barów w Mińsku Mazowieckim może poszczycić się tak zasłużoną dla muzyki historią. To tutaj skupiało się od zawsze pospolite muzyczne ruszenie młodych lokalnych zespołów. Tak jest i teraz. Koncerty organizuje się w Dujerze niemalże co tydzień i są one bardzo różnorodne – od alternatywy po ciężki rock, czy wręcz skrajny black metal.
Ciężko natomiast mają miłośnicy nieco już przemijającej nuty hip-hopowej. Bar Duo już nie organizuje dla nich imprez, a okazjonalne koncerty w Dujerze bynajmniej tej sytuacji nie ratują. Gdzieś na uboczu jest również Piwniczka ze swoimi jednorazowymi koncertami. Niestety na kolejne na razie nie ma bliższych planów. Nadal też nie ma żadnego miejsca dla miłośników reggae i jazzu. Są to – przynajmniej na razie – niszowe produkty, na które nikt z właścicieli mińskich barów nie raczy póki co zwrócić uwagi.
Niezależni
Jest ich dziewięcioro. Uprawiają różne zawody nie mające pozornie ze sobą wiele wspólnego – Julian Sobola jest geodetą, Agnieszka Piekut ukończyła dziennikarstwo (ponadto należy do zespołu Stare Panny), a Paweł Kalinowski to absolwent Wydziału Inżynierii Produkcji Politechniki Warszawskiej (oprócz tego basista formacji DeLaCore). Razem pod prezesurą Jacka Bielińskiego (socjologa i gitarzysty Freemind Society) tworzą NIK, czyli Niezależną Inicjatywę Kulturalną.
Skrzyknęli się, ponieważ dostrzegli ogromne zainteresowanie młodych ludzi uczestnictwem w kulturze przy jednoczesnym braku faktycznego wsparcia spontanicznej aktywności artystycznej (zwłaszcza muzycznej) ze strony instytucji i organizacji, które – przynajmniej formalnie – stawiają sobie za cel promocję kultury i sztuki. Przyznać trzeba, że gruszek w popiele nie zasypują. W tym roku już po raz drugi zorganizowali festiwal o ogólnopolskim zasięgu Rock In Mińsk. Zgłosiło się aż 147 zespołów, z których niełatwo było wybrać finałową ósemkę. Udany był też stanowiący niezaplanowane pokłosie pierwszego RIMF wiosenny przegląd kapel z Białorusi „Mińsk Mazowiecki w Mińsku”.
Największą popularyzatorską zasługą, jaką NIK oddała lokalnej scenie jest bez wątpienia wydana w zeszłym roku płyta-składanka „Mińskie Zagłębie Muzyczne”. Jej nagranie sfinansowały środki z Powiatu Mińskiego i miasta. Nakład wyniósł dwa tysiące egzemplarzy i jako produkt promocyjny krążek nie jest dostępny w sprzedaży. Zainteresowanych NIKowcy odsyłają na swoją stronę www.nik.minskmaz.com.pl
By przebudzić duszę
Do najzagorzalszych propagatorów muzyki, i to tej z najwyższych półek, należą członkowie powstałego przed ośmiu laty Mińskiego Towarzystwa Muzycznego. Wśród wielu przyświecających im idei znalazła się także myśl Karola Szymanowskiego, że muzyka wśród innych sztuk pięknych jest siłą, której przeznaczeniem jest budzić i kształtować drzemiące w każdej, nawet najpierwotniejszej duszy ludzkiej tęsknoty i dążenia do życia na wyższym poziomie świadomości.
MTM skupia muzyków, nauczycieli, uczniów szkół muzycznych, melomanów oraz działaczy na rzecz upowszechniania muzyki. Wierzą oni, że muzyka nie tylko wzbogaca osobowość, ale i wykształca pozytywne cechy charakteru – zwłaszcza, gdy uprawia się ją czynnie i systematycznie. By to uskuteczniać organizują darmowe koncerty jak choćby ostatni „Jeden dzień z życia Jagiellonów”, przeglądy takie jak niedawny przegląd chórów, czy festiwale, wśród których znalazł się również styczniowy festiwal pastorałek i kolęd. Ponadto prowadzą ogniska muzyczne, dzięki czemu wyszukują utalentowaną młodzież i pomagają jej w kształceniu, jak również gromadzą zbiory muzycznej biblioteki – książki, nuty, nagrania na wszelkich nośnikach, oraz dokumentację historyczną.
Pod egidą Towarzystwa działa Chór Kameralny pod batutą Tomasza Zaleskiego, który przed Wielkanocą dał u św. Antoniego wyśmienity koncert pieśni pasyjnych, a ostatnio stawał w szranki z innymi chórami na wspomnianym już przeglądzie, oraz big band, który niedawno uświetnił swoim występem między innymi Festiwal Himilsbacha.
Na dętą nutę
Wielu miłośników lśniących instrumentów z lejkowatymi tubami szczerze żałowało, gdy podczas uroczystej gali obchodów Cudu Nad Wisłą dowiedzieli się, że Adam Kwaśnik rezygnuje z batuty kapelmistrza działającej w MSzA Mińskiej Orkiestry Dętej, a zastąpi go nieznany szerzej Marcin Ślązak. Kwaśnik to istotnie prawdziwy gigant, który oprócz MOD prowadzi także założoną przez siebie Orkiestrę im. Jana Pawła II w Kałuszynie.
To właśnie ona jest jego najukochańszym dzieckiem, o czym mogli się przekonać uczestnicy uroczystości 290-lecia Kałuszyna, kiedy to na Zamku Królewskim w Warszawie jego wychowankowie ubrani w granatowo błękitne stroje poruszyli szacowne wnętrza do szpiku stanowiącą ich znak rozpoznawczy wiązanką przebojów filmowych i dixielandu.
Jak przed wojną
Obecnie coraz trudniej spotkać prawdziwych grajków ludowych. Współczesna muzyka nastawiona jest na żywioł i mocne uderzenia. Melodyjność i przyjemne dla ucha dźwięki podrywające do skocznego tańca to raczej domena najstarszego pokolenia.
W gminie Latowicz istnieje do dziś „Kapela Ptasińskich” w której skład wchodzi trzech muzyków: Stanisław Ptasiński (harmonia pedałowa), Piotr Parzyszek (skrzypce) i Roman Stępniewski (bębenek). Ptasińscy to z dziada pradziada rodzina muzykalna. Stąd właśnie zespół nosi ich imię. Zespół ten przygrywa na różnych uroczystościach gminnych i powiatowych. Ale nie tylko – występowali w konkursowych eliminacjach w Mińsku, Kazimierzu, Węgrowie czy Łazienkach Królewskich w Warszawie zdobywając zaszczytne lokaty. Przygrywają także i na weselach.
Wszyscy członkowie zespołu mają już ponad 70 lat, ale „Kapela Ptasińskich” raczej nie zaginie, bo rosną następcy pana Stanisława i są równie umuzykalnieni.
Gwoli dziennikarskiej skrupulatności należy oprócz opisanych powyżej wydarzeń wspomnieć o naszym Festiwalu Chleba, Etno-Kabarecie, który także ma duże muzyczne ambicje, czy niebagatelnej gratce operowej, jaką było lipcowe amfiteatralne wystawienie „Strasznego dworu” Moniuszki. Pewne nieśmiałe nadzieje na cykliczność i coraz lepszą jakość wzbudził koncert poświęcony pamięci Tadeusza Nalepy i Józefa Lipińskiego. Dobre recenzje zebrał natomiast październikowy koncert „Skazanych na bluesa”, który nadzwyczaj dobrze rokuje na przyszłość. A choć mówimy tu głównie o młodych, również i starsze pokolenia miały swoje wzruszenia, gdy na zaproszenie MUTW nasz pałac odwiedziły takie tuzy polskiej piosenki jak Andrzej Frajndt z Partity czy Andrzej Dąbrowski, który ongiś wylansował przebój „Zielono mi”. Można więc śmiało powiedzieć za Galileuszem: „A jednak się kręci!” Czy może raczej... gra.
Numer: 2008 47
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ