Gierszolandia

Jesień i zima tuż tuż, a ja odczuwam wokół jakąś duchotę a nawet zaduch. Gdyby nie Amerykanka i psy, pewnie bym się udusił...

Pies na sensacje

Gierszolandia / Pies na sensacje

Odwiedziła nas siostra mojej żony, która od prawie czterdziestu lat mieszka w Nowym Jorku. Kobieta światła, żywo zainteresowana wszystkim, co dookoła się dzieje. O wyborach w USA mówi z odrobiną ożywienia, wątpiąc w zwycięstwo Obamy, bo Ameryka nie jest jeszcze na to gotowa. Pomyliła się, ale przyjęła to bez żadnych emocji. Natomiast każdy dzień w Polsce, każde wiadomości w radiu czy TV emocjonowały ją w najwyższym stopniu. - Ależ to są atrakcje! - kwitowała doniesienia polityczne i społeczne. - Podpisze ten traktat, czy nie podpisze? Będzie kolejny, kompromitujący spór między prezydentem i premierem? Na pewno, i to niedługo. Ale sensacja, prezydent wynajął sobie samolot!
Nie chciała odejść od telewizora a po mojej propozycji, że może obejrzymy jakiś film, patrzyła na mnie jak na dziwoląga. - Film? Czy jest film ciekawszy od zwyczajnego dziennika w telewizji? Przecież tu jest wszystko, czego często nie ma w kinie! I dramat, i sensacja, a najwięcej komedii!
Nie wiedziałem co powiedzieć... a może powinienem się obrazić?
Chodzę codziennie z psem na spacer. Złośliwi mówią, że to pies chodzi ze mną. Mniejsza z tym. Cieszę się na każdy nasz spacer, a przede wszystkim na psie towarzystwo. Nie przerywa mi, gdy zaczynam monologować, na głos komentować i swobodnie wyrzucać z siebie emocje! Czasami tylko, gdy zbyt wiele pasji wkładam w jakąś myśl, podnosi łeb, jakby sprawdzał, czy dobrze się czuję. Na trasy naszych spacerów wybieram trochę mniej uczęszczane ulice, aby nie narazić się na opinię: jeszcze jeden nawiedzony!
Często dołączają do nas inne psy, zwłaszcza Cygan, pies niczyj i wszystkich w obrębie kilku ulic, ale nieprawdopodobnie wyrobiony towarzysko i obywatelsko. Kilkakrotnie skutecznie bronił nas przed obcymi psami, które chciały wejść z moją suczką w nieproszony mezalians. Cygan bronił także zupełnie obcych ludzi napastowanych przez psy włóczykije.
Idziemy więc we trójkę a ja zwierzam się moim towarzyszom, co mnie gniecie na obywatelskiej wątrobie. Zula szczeknięciem z rzadka przytakuje, Cygan, jako bywały ulicznik, którego nic nie dziwi na tym bożym świecie, co najwyżej po psiemu melancholijnie się uśmiecha, jak by mówił: takie jest życie! Jak nie postarasz się sam o kolację, to będziesz głodny!
I jak tu się ma krętactwo polityków do szczerości i przyjaźni mojej Zuli i Cygana?

Numer: 2008 47   Autor: Rajmund Giersz





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *