Drodzy Czytelnicy

Sondaże opinii są bezwzględne i boleśnie prawdziwe. Według ostatniego nasz patriotyzm to walka a nie płacenie podatków. Czy to możliwe, że aż co dziesiąty Polak oddałby życie za ojczyznę, a tylko co pięćsetny uważa za patriotyczne oddawanie budżetowi części własnego dochodu? Możliwe, ale to z pewnością przejaw jakiejś dziwnej choroby, ciepłej wódki lub wyłącznie werbalnych deklaracji o krwawej służbie dla kraju

Lotni w gębie

Drodzy Czytelnicy / Lotni w gębie

Pytań o naszą jakość patriotyzmu jest więcej,
a na większość nie ma logicznych odpowiedzi. Tylko co czwarty z nas deklaruje, że miłość do Polski wyraża solidną, rzetelną pracą i działalnością społeczną. Czy to oznacza, że 75% Polaków obija się w robocie, a na wyciągniętą dłoń reaguje lekceważąco?
A jak poczucie obowiązków ma się do dumy narodowej, którą ujawnia tylko co dwudziesty ankietowany? W jaki sposób ją podtrzymywać, gdy nie znamy własnego hymnu, nie mówiąc o Rocie, czy Pierwszej Brygadzie. Śpiewamy zazwyczaj pierwszą zwrotkę, a później - jak ryby wyrzucone z wody - łapiemy ostatnie sylaby. A gdy jest okazja do obejrzenia patriotycznej uroczystości i nauki, zostajemy w domu, bo i tak niczego ciekawego nie pokażą. I tu racja, ale nie do końca. Jak im się zechce, to potrafią ubrać historię w trafiające do serc szaty, co w tym roku przytrafiło się Mrozom, a na co nie było stać było władz i domu kultury w Mińsku.
Mało tego, z tej patriotycznej udręki miński magistrat wyłysiał. Po ściętej we wrześniu jarzębinie przyszedł kres na dwa wysokie świerki. O ich likwidację burmistrz Grzesiak wystąpił już 16 lipca br., a zgodę starosty uzyskał po dwóch tygodniach. Specjalna komisja orzekła, że drzewa obumierają z przyczyn niezależnych od właściciela działki i nie rokują szans na przeżycie. Ba, według znawców starosty, obumarłe konary mogą uszkodzić mienie miasta, a nawet przechodzących lub jadących ulicą Konstytucji 3 Maja.
Lepiej więc ściąć całe drzewa niż je pielęgnować, co stało się w wigilię 90. rocznicy Niepodległości. W poniedziałek łysy magistrat i dwa świerkowe kikuty
(w środku zdrowe) podziwiali mińszczanie i... delegacje zaprzyjaźnionych miast. A niech widzą, do czego jesteśmy zdolni, a gdyby natarczywie chcieli znać prawdę, zawsze można ich wywieść w pole zapewnieniem, że drzewa poświęciliśmy dla demografii. Wiosną burmistrz urządzi na nich gniazda i zwabi lecące z Afryki bociany. A jeśli i tego będzie za mało, to można do idei dorzucić Afroamerykanina Obamę. Tak rodzą się legendy, a tych Mińskowi wyraźnie brakuje.
Mamy więc jeszcze jedną legendę – praktyczną. Przyszłe babcie będą opowiadały swoim wirtualnym wnukom, jak  to w pierwszej dekadzie XXI wieku burmistrz Grzesiak wyciął wszystkie drzewa w Mińsku, porżnął je na deski i wybudował ekologiczne baraki. Budulca wystarczyło prawie dla wszystkich gnijących w grzybie komunalnych rodzin. A resztę wzięto z lasu od Chochołu po Gliniak, by przy okazji pozyskać tereny budowlane. A na koniec tej wiekopomnej akcji oddany lud wybudował zaradnemu burmistrzowi pomnik i wybrał go na szóstą kadencję.
Ależ jesteśmy lotni w gębie i to z tak wcale nie baśniowych powodów jak tani, przegadany patriotyzm i ohydne magistrackie kikuty. Wszystko w imię promocji naszego kochanego Mińska.

Numer: 2008 46   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *