Mińsk Mazowiecki – Niepodległej
Uroczystości 90-lecia odzyskania niepodległości władze Mińska Mazowieckiego rozłożyły na trzy części – od muzealnej soboty 8 listopada do pomnikowego wtorku 11 listopada. Burmistrz Grzesiak zaprosił też do Mińska Mazowieckiego delegacje zaprzyjaźnionych miast, łącząc w ten sposób święto narodowe z 10. rocznicą rozpoczęcia współpracy zagranicznej. Tej oficjalnej, bo kontakty z francuskim Saint Egreve trwają od 1991 roku
Z szablą i folklorem

Urządzony z gestem podwórzec przed siedzibą Muzeum Ziemi Mińskiej nie zdał tym razem egzaminu. Dyrektor Celej zaprosił kaskaderów, ale wystarczyło im miejsca tylko na szlachecką burdę z szablami i woltyżerką na... stojącym posłusznie wierzchowcu. Nie mogli również pokazać wszystkich umiejętności mistrzowie fechtunku, bo na alejce z miałkiego grysu można co najwyżej bezpiecznie chodzić.
Mimo tych mankamentów było na co popatrzeć, a przede wszystkim posłuchać. Janusz Sieniawski ubrany z synem w szlachecki kontusz opowiadał o historii szabli w kontekście jej przydatności do bezpośredniej walki
z przeciwnikiem. Obaj pokazali nie tylko rodzaje cięć, ale również niereżyserowaną walkę oraz różnice między prawdziwą potyczką
a praktykami aktorów na planie filmowym.
Kaskaderzy z podwarszawskiego Słupna to uznani przez batalistów profesjonaliści. Są młodzi i odważni, więc ich popisy z szablami i woltyżerką przyprawiały o dreszcze. Jakby tego było mało, zaprosili pod batog mińszczanina, któremu ucierpiała tylko futrzana czapka. Trochę żenujące były popisy woltyżerki na stojącym koniu, bo na galop przed muzeum nie było miejsca,
a ciemna ulica wydawała się zbyt niebezpieczna.
W jasnej galerii muzeum powieszono kilkadziesiąt szabli ze zbiorów miłośnika białej broni, który wolał pozostać anonimowy. Andrzej Stępniewski z klubu militarystów dawnej Polski opowiedział historię przede wszystkim szabli polsko-węgierskiej bez omawiania wystawionych eksponatów. A niektóre z nich są znacznej wartości (nawet 50 tysięcy złotych), ale to i tak niewiele w porównaniu do dawnej ceny samej (kutej z wielu warstw stali) głowni szpady, którą w czasie zakupu równoważono identycznym ciężarem... złota.
W wigilię Narodowego Święta Niepodległości burmistrz Grzesiak gościł
w pałacu zagranicznych gości. Po swoich przemyśleniach o trudzie wywalczania i zachowania wolności, wręczył przedstawicielom Saint Egreve rocznicowy medal i przyjął gratulacje od nowej zbliźniaczonej mer – Katarzyny Kamowski’ej. Mamy więc w St. Egreve jeszcze więcej polskości, która wyciskała łzy tłumaczce – też Polce, która od 20 lat mieszka we Francji.
Dopiero po celebracji partnerstwa przyszedł czas na sedno uroczystości – prelekcję o tajemnicach życia i śmierci Józefa Piłsudskiego. Marek Srzednicki podpierał się elokwencją i przeźroczami, ale oprócz kilku erotyczno-rewolucyjnych epizodów z młodości Ziuka, niczego wielkiego nie zdradził. Albo nie chciał, albo po prostu ich nie znał.
Niedosyt wypełnił koncert orkiestry kameralnej i kończący wieczór raut w sali lustrzanej.
Sam dzień Narodowego Święta Niepodległości to sztampa z mszą w intencji ojczyzny i gala pomnikowa ze sztandarami, wieńcami i przemówieniami. Na tylko taką dawkę patriotyzmu burmistrz Grzesiak zaprosił swoich wyborców.
Tymczasem koncertu regionalnej Dąbrówki (o 17.00) nie anonsowało żadne zaproszenie ani plakat, a sala MSzA wypełniła się po brzegi. Miał być występ tylko dla zagranicznych delegacji, a tu niespodzianka, którą zgotowały rodziny dąbrówkowych artystów. Nic dziwnego, taneczno-śpiewne spektakle zespołu ludowego tak szybko się nie nudzą i nie bez kozery właśnie Dąbrówka jest naszym zespołem eksportowym na wszystkie partnerskie miasta nie tylko Europy.
Numer: 2008 46 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ