Lobbing bez wystarczająco przekonujących argumentów staje się nieraz egoistyczną walką o lepsze jutro, a nawet trwanie. Przekonali się o tym rodzice dzieci specjalnej troski wraz z dyrekcją SOSzW w Mińsku, gdy chcieli wywalczyć pozostawienie, a w konsekwencji rozbudowę ośrodka przy ul. Stankowizna. Ich zdaniem połączenie dzieci z różnym stopniem niedorozwoju umysłowego to...
Bliskość toksyczna

Najpierw humor dyrekcji i nauczycielom Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Mińsku Mazowieckim psuły klasy integracyjne, a teraz do końca zepsuła rada powiatu mińskiego. Napór na umieszczenie dzieci z deficytami wśród normalnych uczniów uszczuplił liczbę pensjonariuszy ośrodka, a decyzja radnych doprowadzi do jego upadku. Wszystko przez zmiany w planie rozwoju powiatu, który ogranicza liczbę szkół specjalnych do jednej i to nie w Mińsku, a w Ignacowie.
Dyskusje o rozbudowie ośrodka czy ewentualnym jego przeniesieniu trwały od kilku lat. Niektórzy radni proponowali umieszczenie go w internacie Mechanika, ale przeważała opcja budowy nowej szkoły. Na 40-lecie SOSzW dzieci narysowały jej wymarzony kształt, a nawet śpiewały o jej pięknych klasach i jasnych korytarzach.
Dość nieoczekiwanie urodził się pomysł przeniesienia dzieci do Ignacowa. Nie bez konsultacji z rodzicami i dyrekcjami ośrodków, ale one nie przyniosły oczekiwanej zgody. Ba, rozsierdziły oponentów na tyle, że postanowili napisać list protestacyjny. Wśród argumentów przeciw przenoszeniu wymienili trudy dojazdu, brak ośrodków kultury, zaprzepaszczenie 40-letniej tradycji i złą bliskość dzieci będących w różnym stopniu upośledzenia umysłowego.
Ostatni argument odrzucił od razu starosta Tarczyński, opowiadając o wizycie w Węgrowie, gdzie egzystują dzieci z różnym stopniem niedorozwoju. Psychologowie nie widzą przeszkód, a nauka przez naśladownictwo normalnych rówieśników nie jest tutaj żadnym argumentem. Do tego wystarczają imprezy integracyjne.
- W Węgrowie takie dzieci umieszczono w mieście, a nas wyrzucacie na wieś, jak to robiono w dawnych czasach. Czy teraz też się ich wstydzicie? – pytała dyrektor Irena Kielak, namawiając radnych do stworzenia w Mińsku Mazowieckim kompleksu szkół specjalnych od przedszkola po zawodówkę.
- Ale to w Ignacowie są wspaniałe warunki. Czy je widzieliście? – pytał radny Góras.
- Nauczyciele je znają, a rodzice nie chcieli jechać – przyznała Kielakowa.
- Zrobiliśmy w komisji wszystko, by się upewnić, ale ja osobiście jestem przeciwny. Przekonali mnie rodzice, że stworzymy poza Mińskiem zagłębie upośledzonych – dialektycznie perswadował radny Wyszogrodzki.
- Opinia rodziców pogłębia różnice między wsią a miastem. Ignaców nie jest gorszy od szkół miejskich, a połączenie placówek przyniesie korzyści wszystkim stronom – niespodziewanie ripostowała dyrektor Janina Brzeszkiewicz.
To wystarczyło, by przekonali się wahający i choć jeszcze radny Kojro dopytywał, co się stanie z nieruchomością przy ul. Stankowizna, to już nikt nie miał ochoty na dyskusję.
Swoją drogą ta działka o powierzchni 1,3 ha to smakowity kąsek dla inwestorów, a 4 miliony to wcale nie mały zastrzyk finansowy dla budżetu powiatu. Za takie pieniądze mogłoby powstać w Ignacowie skrzydło edukacyjne i hala sportowa. Kiedy? Plan rozwoju powiatu sięga 2013 roku i do tego czasu Ignaców powinien stać się zagłębiem szkolnictwa specjalnego nie tylko w skali powiatu. A nauczyciele z Mińska Mazowieckiego niech się nie martwią - to tylko 8 km od miasta, a powietrze tam... specjalne.
Numer: 2008 45 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ