Może stanie się cud i parlament zdoła odrzucić weto prezydenta w sprawie komercjalizacji usług medycznych. Jeśli tak, to prośba ordynatora Florczaka z mińskiego szpitala, o zbiórkę na remont i wyposażenie oddziału ginekologiczno-położniczego przejdzie do historii jako pierwszy objaw ekonomicznego myśleniaw powiatowej ochronie zdrowia. A co musi się wydarzyć, by uczniowie szkoły specjalnej ze Stankowizny nie trafili do Ignacowa. Tu już chyba i cud nie pomoże
Cuda między... oczy

Słynny na cały kraj oddział ginekologiczno-położniczy mińskiego szpitala potrzebuje ratunku. Może to nie jest ratowanie życia, ale zdrowia na pewno.
Ordynator Marek Florczak w porozumieniu z dyrektorem Romejko, starostą Tarczyńskim i przewodniczącym komisji zdrowia – Płochockim napisali memorandum do radnych powiatu i podlegających szpitalowi gmin o pomoc w dziele polepszania warunków leczenia. Planowany na 2009 remont to kwota pół miliona złotych, a nie cała suma obciąży budżet powiatu. Proponują więc składkę wszystkich samorządów po złotówce od głowy, co w sumie da prawie 140 tysięcy.
Jest też problem pozyskania środków na zakup nowego aparatu do znieczuleń. Wprawdzie szpital ma dwa takie urządzenia, ale jedno jest wyeksploatowane, a drugie służy oddziałowi ratunkowemu. Ordynator Florczak przewiduje, że brak możliwości znieczuleń podczas operacji obniży rangę oddziału i – co za tym idzie – liczbę porodów. Tutaj również zabieg finansowany jest podobny i prosty – zbiórka po złotówce od każdego mieszkańca powiatu. Wnioskodawcy są pewni, że każda gmina będzie mogła dołożyć z tegorocznej nadwyżki budżetowej. Już odpowiednie pisma poszły do przewodniczących rad, burmistrzów i wójtów, ale odzewu jeszcze nie słychać.
Czy możliwa jest komercjalizacja mińskiego ZOZ-u bez czekania na ustawę sejmową? Taka prawna możliwość istnieje już od wielu lat, a skorzystało z niej 70 placówek na ponad 700 publicznych. I wcale nie oznaczało to prywatyzacji, bo tylko w co dziewiątym samorząd stracił pakiet kontrolny. Co ważne – przedstawiciele samorządów i komercyjnych szpitali twierdzą, że jeśli już czegoś żałują, to jednego – że nie zrobili tego wcześniej. Nawet nie przeszkadza im fakt płacenia podatku dochodowego od osób prawnych. Spółka usług medycznych powinna być z niego zwolniona jak zakłady publiczne.
Mogą też protestować załogi i ich związki zawodowe, bo przekształcenie wiąże się z ich zwolnieniem z SP ZOZ, a następnie zatrudnieniem przez NZOZ czyli spółkę. Nie wszyscy muszą na tym zarobić, ale na pewno zostanie zlikwidowany niedowład organizacyjny, a z czasem także finansowy. Ba, pielęgniarek i lekarzy wciąż brakuje, więc czego tu się bać. Najwyżej usługi pozalecznicze pójdą w ręce prywatne, ale czyż takich praktyk nie stosują już placówki publiczne. Cieniami komercjalizacji jest też duży wysiłek finansowy, jeśli szpital jest zadłużony, a spółka samorządowa może też mieć problemy z pozyskaniem funduszy unijnych.
Ale najważniejsze, że na przekształceniu zyskują pacjenci, a oni to przecież wyborcy – panowie radni. Nauczyciele i uczniowie SOSzW także, ale ich skazanie na Ignaców wydaje się przesadzone Jak do tego doszło? O tym już za tydzień.
Numer: 2008 44 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ