Mińsk Mazowiecki chóralny

Kościół Narodzenia NMP nie dość, że szacowny to jeszcze jak żadna inna mińska świątynia otwiera duszę na metafizyczne przestrzenie. Może też być wyśmienitą salą koncertową, co w ostatnią niedzielę października (nawiasem mówiąc dzień, w którym kościoły mają swoje tradycyjne święto) udowodniło Mińskie Towarzystwo Muzyczne organizując tam koncert w ramach II etapu Festiwalu Muzyki Chóralnej...

Muzyka niebios

Mińsk Mazowiecki chóralny / Muzyka niebios

Po wieczornej mszy ci, którzy zdecydowali się posłuchać zapowiadanego tydzień wcześniej i ogłaszanego na afiszach koncertu – a było ich całkiem sporo – zostali uraczeni wykwintną muzyczną strawą. Pod stwarzającymi doskonałą akustykę wysokimi sklepieniami wystąpił międzyparafialny chór Ichtis z Sulejówka, chór kameralny MTM – w składzie okrojonym, gdyż lwia część chórzystów śpiewała w Lublinie – oraz zespół Unplugged Orchestra z Warszawy.
Repertuar zadowolił najbardziej nawet wybredne gusta melomanów. Artyści zaserwowali ich uszom podróż od klasycznych kompozytorów takich jak Liszt czy Strawiński, w czym celowała Ichtis i chór MTM, po dokonania jak najbardziej współczesne takie jak stanowiąca gwóźdź programu i wykonana wspólnie przez wszystkie chóry „Msza góralska” Tadeusza Maklakiewicza czy oratorium Bartosza Kowalskiego-Banasewicza zainspirowane mistycznymi tekstami św. Faustyny.
Z uwagi na swoją świeżość to właśnie kompozycje nowsze przykuły największą uwagę. Gdzieś w tle czaiło się oczywiście pytanie, czy współczesna sztuka mająca na swoich barkach całą destrukcyjną traumę XX wieku potrafi jeszcze dialogować z Bogiem i czy w ogóle jest jeszcze w stanie unieść Jego bezmiar. Dwaj twórcy – jeden już uznany, drugi dopiero wkraczający na artystyczną ścieżkę – udzielili na nie diametralnie odmiennych odpowiedzi.
Zmarły w 1996 roku Tadeusz Maklakiewicz swoją „Mszę góralską” skomponował na początku lat ‘80 z myślą o Janie Pawle II. Pragnął zawrzeć w niej tak drogi Karolowi Wojtyle majestat gór. Zgromadzeni w kościele wysłuchali wszystkich jej części, a dla pełniejszego odczucia zaklętych w dźwiękach tatrzańskich hal prowadząca koncert Eliza Bujalska poprosiła, by nie klaskali między kolejnymi partiami utworu. I rzeczywiście – mimo iż solidnie przetworzona, harmonia odwiecznych szczytów i kołysanych wiatrem świerków była wyraźnie słyszalna. Bóg w nutach Maklakiewicza był samą kwintesencją porządku.
Jakże krańcowo różna okazała się wizja boskości przedstawiona przez Banasewicza! Stojący u zarania kariery, ale mimo to już utytułowany warszawski kompozytor w dążeniu ludzkiej duszy do Absolutu widzi przede wszystkim mozół, dramat, porwaną i nabrzmiałą od niespełnień szamotaninę. Zobrazował to za pomocą nawracającego niczym bumerang prostego motywu – uporczywie przetwarzanego i przetasowywanego w różnych, zazwyczaj minorowych tonacjach, a na końcu bezceremonialnie uciętego, jak gdyby chciał w ten sposób powiedzieć, że u kresu naszej tułaczki może kryć się jedynie zimna i jałowa pustka. Sam fakt, że dopuścił taką możliwość przyprawia o ciarki.
A ponieważ odegrane przez Unplugged Orchestra oratorium miało w mińskiej świątyni prapremierę, autor zaszczycił koncert swoją obecnością. Niewysoki, szczupły, drobny, o niemal dziecięcych rysach, a przy tym wyjątkowo skromny sprawiał wrażenie przytłoczonego, czy wręcz zawstydzonego ogromem dzieła, jakie się z niego wydobyło.
Ale taka właśnie jest muzyka chóralna. Dopiero w symbiozie z odpowiednim wnętrzem tworzy właściwą temu niezwykle wymagającemu gatunkowi monumentalną całość.

Numer: 2008 44   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *