W Mińsku

Uczniowie, którzy dawniej kwalifikowali się tylko do zasadniczej szkoły zawodowej, od kilku lat masowo wybierają licea. Teraz słabym licealistom grozi bezrobocie, zaś pracy pod dostatkiem jest dla absolwentów zawodówek, ale tych jest coraz mniej

Szkoły bezrobotnych

- Jeżeli ktoś kwalifikował się kiedyś do zawodówki, a dzisiaj jest licealistą, to nie sądzę, żeby bez problemów zdał nową maturę – mówi Wiesław Rogala, dyrektor Centrum Kształcenia Praktycznego. Rogala przekonuje, że to właśnie licea, poprzez ciągłe obniżanie kryteriów przyjęć do swoich szkół, odebrały chętnych jego Centrum. Wie, co mówi, bo prowadzi zajęcia dla wszystkich klas zawodowych z całego powiatu. Jego zdaniem ucierpiał na tym poziom liceów, ale i lokalny rynek pracy.

Dziesięć lat temu na warsztaty z jednej tylko szkoły przychodziło 740 uczniów. W roku 2000 w CKP uczyło się zawodu 640 uczniów z całego powiatu, a w 2003 zaledwie 290. Teraz, gdy Centrum planuje przeprowadzenie egzaminów zawodowych w aż 6 zawodach, liczba chętnych powoli wzrasta. Nie zmienia to jednak faktu potwierdzanego przez Jadwigę Milewską-Jakubowską, dyrektor Zespołu Szkół im. Marii Skłodowskiej-Curie. W jej ocenie liczba uczniów w mińskich liceach w ciągu ostatnich 10 lat zwiększyła się pięciokrotnie. Od 1991 r. w Zespole funkcjonuje liceum, które do dziś niemal całkowicie zdominowało szkołę zasadniczą i technikum. W roku 1995 można było się doliczyć 24 klas zawodowych, w ostatnich latach było ich natomiast od 6 do 8. Za to liceum (łącznie z profilowanym) posiada aż 36 oddziałów we wszystkich rocznikach. - Dawniej do liceum szli najlepsi. To była śmietanka intelektualna podstawówek. W tej chwili po gimnazjach przyjmujemy nawet takich, którzy mieli trójkę, ale zdali nieźle egzamin i nałapali ponad 100 punktów – mówi i zaznacza, że do jej szkoły i tak przychodzą całkiem nieźli uczniowie w porównaniu z tymi, którzy wybierają słabsze licea.

Ta matura pokazała, jakie zło się zrobiło. Iluś z nich zdało tę maturę. Ale ilu z nich dostało się na studia? Jeśli na dzienne się nie dostali, mogą próbować na płatne, ale ile procent będzie stać na płacenie za studia? Do pracy – gdzie? Nie mają żadnego zawodu – Rogala roztacza czarną wizję. Jeśli ma rację, najsłabsi absolwenci pobiegną do Powiatowego Urzędu Pracy, ale tam o zatrudnienie najłatwiej po zawodówce. Hanna Kowalska – pośrednik pracy przyznaje, że szukając zatrudnienia lepiej być absolwentem szkoły zasadniczej niż technikum ekonomicznego. W urzędzie najwięcej ofert jest dla wąskich specjalistów po studiach bądź po szkołach zawodowych. W powiecie brakuje m.in. cukierników, stolarzy, kowali artystycznych, fryzjerów, tokarzy-frezerów, specjalistów do obsługi różnych maszyn, a nawet szwaczek, bo choć tych ostatnich zarejestrowanych jest wiele, często twierdzą, że nie potrafią pracować w swoim zawodzie. Natomiast najwięcej ofert pracy było ostatnio właśnie dla szwaczek, sprzedawców, ochroniarzy, cukierników, cieśli, zbrojarzy, murarzy i robotników budowlanych. Było także kilkadziesiąt ofert dla operatorów urządzeń do formowania tworzyw sztucznych, a tych już nie szkoli się w Mińsku. - W Warszawie była jedna taka szkoła, w Pruszkowie jedna i u nas jedna – mówi dyrektor Milewska-Jakubowska. - W tej chwili nie ma żadnej w województwie mazowieckim, ponieważ od 1999 r. wykreślono ten zawód z klasyfikacji. Nie ma ani podstaw programowych, ani nie ma takiego zawodu, więc nie wolno było kształcić i dlatego nasze warsztaty uległy zamknięciu. Teraz w pomieszczeniach warsztatowych mamy klasy lekcyjne.

Badania popytu na pracę prowadzone przez GUS sugerują, że blisko 90% przyjęć do pracy dotyczyło absolwentów szkół zawodowych i technicznych, tylko 10% - szkół ogólnokształcących i wyższych – czytamy w Prognozie Podaży Absolwentów i Popytu na Pracę, którą prof. Mieczysław Kabaj opracował dla Rządowego Centrum Studiów Strategicznych. Czy jednak takie badania wpływają na rozwiązania wprowadzane do systemu edukacji? - No, w sposób minimalny – przyznaje prof. Stefan M. Kwiatkowski, członek Zespołu i dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych. W jego ocenie przepływ wyników badań pomiędzy instytucjami naukowymi, uczelniami a środowiskiem lokalnym jest bardzo ograniczony. Instytuty naukowe przeprowadzają badania dotyczące tego, jakie szkoły są w Polsce potrzebne, ale decyzje o tym, jakie szkoły tworzyć, niezależnie podejmują powiaty. W dodatku jedni o działaniach i pomysłach drugich nie wiedzą prawie nic.
Na ratunek absolwentom liceów ogólnokształcących i profilowanych od przyszłego roku szkolnego zwiększyć ma się oferta szkół policealnych. W powiecie mińskim, gdzie brakuje szwaczek i robotników budowlanych, podjęto decyzję o utworzeniu szkoły informatycznej i bankowej.

Numer: 2005 28   Autor: Marcin Pietraszek





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *