Trzecia próba MUTW

Miała być emerycka idylla, a zrobiło się dość nieprzyjemnie. Na tyle, że nawet podczas inauguracji trzeciej edycji trzeciowiekowego uniwerku w sali szkoły artystycznej podniosłe strofy Gaudeamus mącił niepokój o przyszłość MUTW. Co się stało? O to trzeba zapytać burmistrza Grzesiaka, który znowu się uparł, by zrobić komuś dobrze

Dziegcie pod korzec

Trzecia próba MUTW / Dziegcie pod korzec

Problemy z mińskim uniwersytetem trzeciego wieku były od początku. Nie dość, że z jego dóbr korzystała zbyt wąska grupa emerytów, to jej żądania rosły z semestru na semestr. A żądania to wydatki na obsługę i sprowadzanie do Mińska Mazowieckiego gwiazd wprost z telewizorni.
Dyrektor Kalińska jakoś to wszystko godziła, ale wraz z przyjściem Markowskiej zaczęły się schody. Nowa dyrektorka nie owijała w bawełnę, że prowadzenie MUTW przez MDK to dla niej zbyt wielki trud. Radziła więc (nie bez porozumienia z burmistrzem) że najlepszym wyjściem byłoby stowarzyszenie, które wzięłoby na swoje barki organizację i prowadzenie uniwersytetu.
Garnący się do wiedzy i rozrywki emeryci nie chcieli żadnych zmian i z takim zdaniem przyszli na inaugurację trzeciego roku MUTW. Nie w pałacu, choć to nie weselna sobota, a w sali MSzA, co mogło wskazywać, że potrzebne są najlepsze warunki koncertowe.
Rzeczywiście doszło do koncertu, ale bardziej życzeń, narzekań, a nawet pretensji.
- Mamy różne zdania co do formy i treści, ale niech ten spór służy uniwersytetowi – już na początku swej mowy burmistrz owijał w papierek gorzka prawdę. Twierdził, że już wiele jego uporów się sprawdziło i prosił, by emeryci nie trzymali marzeń i talentów pod korcem. Zapewniał też, że nie mają w nim przeciwnika.
Smutno zabrzmiały strofy Gaudeamus i Gaude Meter Polonia śpiewane przez siedlczan i niewiele miał do powiedzenia prof. Ryszard Rosa (mińszczanin pracujący w siedleckiej AP), bo przecież fakt, że Markowska była jego studentką nikogo nie ucieszył. Szef rady programowej zastanawiał się nad formułą MUTW z egzaminami jak na studiach, a na koniec zauważył, że w „tym wieku” można robić wszystko, byleby bez zagrożeń dla... konta w banku.
Nikt z Rosą nie polemizował, prócz Hanny Żelazowskiej, która z urzędu szefowej rady słuchaczy dołożyła do tych miodnych słów parę łyżek dziegciu. Przede wszystkim oznajmiła, że wystąpili oficjalnie do burmistrza o pozostawienie zajeć w dotychczasowej formie i miejscu.
- Wiem, że dla ludzi starszych nie ma pieniędzy, ale żądamy wyodrębnionych środków na MUTW. Trwajmy więc, choć nie chcą tak, jak my chcemy – apelowała Żelazowska.
Mimo zachęt Markowskiej, nikt już nie chciał mówić, więc głos oddano kolejnej siedlczance, Dorocie Pikuli  z muzeum diecezjalnego. Mówiła o tradycji i dziedzictwie kulturowym w sztuce kościelnej, biorąc na cel eksponaty z muzealnego magazynu. Tam trafiła psia buda, którą ktoś zrobił z płaskorzeźb carskich wrót, ornaty ze szlacheckiego pasa kontuszowego z repliką Orła Białego i portrety trumienne malowane na blasze, którą ktoś użył do zatkania dziur w dachu.
- Tajemnica to też dziedzictwo – wyjaśniła Pikula, pokazując zebranym namalowany taniec dusz, które w niebiańskim raju są równe wobec siebie i Stwórcy.
W atmosferę tajemniczego piękna wkomponowała się Elżbieta Sieradzińska, która rzadko występuje na mińskich scenach. Ale podczas ubiegłorocznego wykładu obiecała koncert, więc nie mogła odmówić. Śpiewała po francusku (Aznavoura, Piaf), a po polsku - wiersze Twardowskiego i swoje ornamentując je dowcipami ze sceny i życia. Obok żalu z niedosytu miłości był szlagier o nieżałowaniu niczego, a przypowieść o perypetiach z mikrofonem mieszała się z czarnym humorem o katastrofie samolotu, którym na szczęście ona nie leciała. Ale mogła, więc napisała: - Jeśli nie wrócę, powiedzcie Polsce, że ją kochałam (...).
A co burmistrz powiedział starym i nowym słuchaczom MUTW podczas kolejnej debaty o formie jego funkcjonowania? Na razie zajęcia będą się odbywały po staremu. W środę – komputery i angielski w CKU, w czwartek – wykłady w sali kameralnej. I pewnie tak zostanie, bo przecież Grzesiak z Markowską nie pójdą na wojnę z ambitnymi emerytami.

Numer: 2008 42   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *