Z Gierszem po Mińsku

Dążenie do uczestnictwa i korzystania w szeroko rozumianym rozwoju cywilizacyjnym było przyczyną niedoszłej tragedii w naszym domu. - Dość tej lampy naftowej! - brat zdecydowanie wyraził sprzeciw okopciałemu światu, w którym tkwiliśmy za przyczyną żółtego, śmierdzącego światła, padającego z wysokości kapy nad kuchnią w naszym domu. Jak powiedział, tak zaraz zabrał się do zmiany naszej naftowej egzystencji na w pełni cywilizowaną

Cuda nowoczesności

Z Gierszem po Mińsku / Cuda  nowoczesności

Po ruskim wojsku zostało wiele rupieci i złomu i tam właśnie znalazł zwój kabla z zewnętrzną ołowiową otuliną. Babka była na rynku, więc pod jej nieobecność dostał się lufcikiem do mieszkania, odłączył pod sufitem przewód trzymający metalowy klosz z żarówką, dołączył swój ołowiowy kabel i przez lufcik, po czubkach bzów doprowadził do naszego mieszkania. Zamocował oprawkę z żarówką i tylko należało jeszcze raz wejść do babki i pstryknąć przełącznik. Matka protestowała przez cały czas, próbując przywołać syna do rozumu. Mnie całe przedsięwzięcie zainicjowane przez brata ekscytowało w najwyższym stopniu. Pomagałem jak umiałem, nie mogąc się doczekać końcowego efektu - jasności nieskończonej, która wszystko zmieni w naszym życiu. Niecierpliwie śledziłem jak brat ostatni raz pokonywał okno babki mieszkania, potem zrobił pstryk, a ja wrzasnąłem - pali się! Brat był nadzwyczaj zadowolony z siebie, śmiał się i ani mu w głowie było martwić się, co babka powie, gdy wróci z targu. Bratu, trochę nie podobała się instalacja kabla pod sufitem, za bardzo zwisał i uznał, że należy z tym coś zrobić. Wszedł na krzesło, chwycił za kabel a że ten był ciężki i sztywny, więc manipulowanie nim nie przynosiło efektu. Naraz domorosły elektryk okropnie wrzasnął, a jego twarz zmieniła się na sinofioletową. Młody był i silny, więc oderwał się od tego kabla, ale główne hasło socjalistycznej rewolucji  na kilka lat zostało odłożone. Pokłosiem było wściekłe odsądzanie od czci i wiary przez babkę każdego,  kto się pokazał na podwórku. Dopiero odważna decyzja naszego dziadka, który kabel  odłączył od instalacji i obiecane pół litra na zgodę, uspokoiły zupełnie babkę. Bezpieczników zwanych korkami dziadek nie wykręcał, ponieważ jego wiedza na temat elektryczności tak daleko nie sięgała.
Kilka lat później władza ludowa zauroczyła część społeczeństwa radiofonizacją. W każdym domu radio! Ma się rozumieć, nie jakiś tam odbiornik, na którym można było słuchać kłamliwych a przez to wrogich Polsce Ludowej stacji, tylko aparat dla mas pracujących miast i wsi czyli, głośnik z jedną gałką do ciszej - głośniej, ochrzczony później jako kołchoźnik. I bez żadnej opłaty! Wspaniałomyślność władzy była jaskrawa jak fartuch babki, w którym farbowała na czerwono jakieś ciuchy.
Pozwalam sobie na ironię, bo dziś wiemy, że postęp cywilizacyjny mógł się odbywać i szybciej, i w inny sposób, ale wtedy? Wtedy nasze „radio” stało na stoliczku z serwetką i było radosnym gościem w czterech ścianach mieszkania. O szóstej rano pan magister dawał znak do porannej gimnastyki, potem ważne wiadomości, że małorolny  Rydz z Powsinogi wyszedł już w pole orać, choć ledwie początek marca! W południe na swojską nutę - obertasy dla spragnionego kultury chłopa, a w sobotę wieczorem - muzyka taneczna z rozgłośni we Wrocławiu po dyrekcją Cajmera i Rachonia. To były czasy!
Ze mińskiego studia przy Swierczewskiego władze, przede wszystkim  partyjne, mogły nadawać do naszych mieszkań swoje komunikaty. Następowała w głośniku cisza, potem chrząkanie i szelest papierów i głos informował, że odbędzie się capstrzyk i pochód poświęcony październikowej rewolucji, potem nadanie orderów bohaterom walk z okupantem z oddziałów Armii Ludowej i Gwardii Ludowej. W innym komunikacie ogłoszono, że w kinie Bałtyk rozpocznie się proces zaplutych karłów reakcji spod znaku AK i bandytów z WiN.
Upływały lata, prąd elektryczny docierał do większości mieszkań, w sklepach pokazały się radzieckie aparaty radiowe „Pionier”, zaprojektowane przez inżynierów - jeńców niemieckich w ZSRR i kołchoźniki stopniowo dawano dzieciom do zabawy lub po prostu wyrzucano na śmietnik... także historii.
Idąc ulicą Lenina w stronę miasta, mijało się szewski warsztat usługowy mojego wujka, Jóźka Nowickiego. Skąd wujka? Tego nikt nie wiedział. Nawet wszystkowiedząca moja babka nie umiała wywieść koligacji z Nowickimi, ale Józiek był powszechnie lubiany i nie zamierzałem tego rewidować. Wujek Józiek był inwalidą bez nogi. Protezy nie lubił, bo - jak mawiał - drewniana i ciężka jak cholera!  Obok stołka stały oparte o ścianę kule. I tych nie za często używał, bo gdzie miał chodzić? Raz dziennie do sracza w podwórku i koniec! Co było potrzebne, przyniosły liczne dzieci, a coś na rozrywkę – koledzy, którzy często odwiedzali Jóźka.
Pewnego dnia urwał się mi pasek od sandała. Do wujka były dwa kroki. Wszedłem, witam się, siadam na gościnnym stołku obitym paskami ze skóry i pokazuję awarię buta. Wujek Józio uśmiechnięty, gładko zaczesany z równym przedziałkiem rychtował sobie skręta z wczorajszych niedopałków i zapewne rozmyślał, czy coś mu się dzisiaj trafi. To „trafi”, miało dość zawężony zakres i na ogół spodziewany, a znaczyło, jakieś buty do podzelowania z kawałków starej skóry, bo na nową nie było stać ani Jóźka ani jego klienteli. Czasem tylko same czubki zelówek klient zamawiał, ale najbardziej Józiek oczekiwał jakiegoś znajomego, co już od progu kazał szykować szkło!
No więc siedzę na stołku, wujek Józio klei, przybija pasek i jak zawsze za taką drobną partaninę nie chciał przyjąć zapłaty, tłumacząc z uśmiechem, ze takiej pozycji nie ma w moim cenniku. Nagle moja uwagę zwrócił chroboczący ni to głos ni to dźwięk dobiegający znad głowy szewca. Teraz dopiero zauważyłem, że na ścianie wisi kołchoźnik, ale jakiś pogięty, krzywo wiszący z dziurą w rogu.
- Wujku! – pytam, co się stało, że taki poobijany ten głośnik?
- Dostał lanie kulą, bo kłamał! - spokojnie odrzekł Józiek, nawet nie odwracając głowy w stronę rozbitka. 
- A więc doczekał się! - pomyślałem z satysfakcją.

Numer: 2008 42   Autor: Rajmund Giersz





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *