Około miesiąc temu w ukazującej się od niedawna a widocznie próbującej podbić miński rynek gazecie Lokalna został opublikowany paszkwil, który miał na celu zniesławienie i obrzucenie błotem bardzo dobrze funkcjonującego i cieszącego się uznaniem rodziców przedszkola Krasnalek . Komu zależało na tej żałosnej akcji wykraczającej w swoim aspekcie moralnym poniżej norm marginesu społecznego?
Nie damy się zniesławić!

Otóż zebrały się trzy panie z niejasnymi intencjami i wątpliwą reputacją. Jedna z niech – Barbara Raczko, pracowała w przedszkolu przez rok i w tym czasie zdążyła się pokłócić ze wszystkimi innymi pracownikami. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, poszła do lekarza po zwolnienie. Nie poinformowała o tym, że jest w ciąży i że ma zwolnienie lekarskie, tylko następnego dnia rano zadzwoniła do przedszkola z wiadomością, że nie stawi się w pracy. Nie dała tym samym żadnej możliwości zorganizowania zastępstwa – co udowodniło, że brak jej podstawowej przyzwoitości, ponieważ troska o dzieci z którymi pracowała dłuższy czas i z którymi się już choć w małym stopniu zżyła, powinna cechować osobę uważającą się za pedagoga. Następnie pani Raczko wystąpiła z żądaniami finasowymi do przedszkola, oczywiście wielokrotnie przekraczającymi jej należne. Ugoda sądowa przywróciła ją do porządku, ale niestety na krótko. W treści ugody pani Raczko oświadcza, że rozumie, że należy jej się kwota netto ugody, a nie brutto, po czym idzie do komornika i ściąga z przedszkola kwotę brutto (sprawa jest zgłoszona do prokuratury), a następnie w gazecie „Lokalna obrzuca błotem przedszkole.
Bożena Osiak-Parafiańczuk pracowała w przedszkolu miesiąc i zakończyła ją w wyniku porzucenia, ponieważ po miesiącu doznała gwałtownego olśnienia, że dzieci drażnią jej system nerwowy. Wyszła z pracy około godz. 10.00 i do dnia dzisiejszego w przedszkolu ślad po niej zaginął. Natomiast ślad ten bardzo wyraźnie ujawnił się na łamach wspomnianej już wyżej gazety Lokalna.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że na dzień przed niefortunnym opuszczeniem przedszkola przez panią Osiak-Parafiańczuk, właścicielkę odwiedziła koleżanka ze studiów. Niestety był to fatalny zbieg okoliczności dla pani Osiak-Parafiańczuk, ponieważ okazało się jest ona winna 600 zł gościowi właścicielki i od dwóch lat tych pieniędzy nie chce oddać. W momencie konfrontacji pani Bożena Osiak-Parafiańczuk zdenerwowała się, ale ponieważ nie miała dokąd uciec, więc oświadczyła właścicielce przedszkola, żeby dług wypłaciła swojemu gościowi potrącając tę sumę z pensji – pomysł tak samo absurdalny, co nierealny.
Zatrudniona w gazecie lokalnej Izabela Saganowska, koleżanka ze szkolnej ławy Bożeny Osiak-Parafiańczuk, postanowiła wypłynąć na szerokie wody dzięki paszkwilowi opartemu na kłamstwach Osiak-Parafiańczuk dotyczących warunków bytowych przedszkola. Dała tym samym niezbity dowód na to, że kłamstwo ma krótkie nogi. „Inteligentna” pani redaktor zapomniała, że przecież każdy, kto zechce może przyjść i sprawdzić czy to prawda, co napisała w paszkwilu. Żal pani redaktor i żal gazety, bo kłamstwa i pamflety nie są zbyt fortunną drogą do sławy.
Na koniec tej żałosnej historii dodam, że na szczęście sprawiedliwość na świecie istnieje i jak to w przedszkolu bywa, bajkowe dobro zwycięża zło. Paszkwil nie zrobił żadnej krzywdy ani dzieciom, ani rodzicom, ani pracownikom przedszkola, a zaszkodzi tylko autorce i jej fałszywym doradcom.
Numer: 2008 39 Autor: Elżbieta Bogumiłło – właścicielka mińskiego przedszkola Krasnalek
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ