Mińsk Mazowiecki sesyjny

Sesje rady miasta coraz bardziej przypominają szopkę, w której rozpisanych na początku kadencji ról nie sposób zmienić. Do tego wszyscy udają, że myślą, mówią do rzeczy a nawet śpią. Burmistrz budzi się tuż przed odpowiedziami na interpelacje radnych i starym, wypróbowanym sposobem rozprawicza każdy problem. Radni na niby się gniewają, bo i tak wiedzą, że nie dadzą rady, szczerze dyskutować o naprawdę ważnych dla miasta sprawach

Ważne do tyłu

Mińsk Mazowiecki sesyjny / Ważne do tyłu

Poniedziałkową sesję przesunięto na 16.00 z powodu uroczystości odsłonięcia pomnika gen. Andersa. Kiedy więc radna Rombel dociekała, czy nie można byłoby skorelować miejskich imprez, by np. 1 września szkolne sztandary były na rozpoczęciu roku a nie na cmentarzu, Grzesiak bezradnie rozłożył ręce. Twierdzi, że z kombatantami nie da rady niczego uzgodnić. Anders był dyskutowany wiele razy i też doszło do czasowej kolizji. A poza tym miasto organizuje tylko sześć uroczystości, a na resztę nie ma żadnego wpływu.
Podobnie dzieje się ze śmieciami. – Jeśli dacie pieniądze, to będą konte2nery na grube odpady z komórek i strychów – warunkował burmistrz, zamykając usta przeciwnikom podatku śmieciowego. Teraz niech każdy płaci i dba o wywóz tylko własnych nieczystości. To na razie nie jest sprawa magistratu.
W niewart dyskusji problem obrócił też modernizację ul. Topolowej. Radny Cichocki nie pytał nawet o ślimacze tempo robót, a tylko o ich jakość, bo mieszkańcy zauważyli wiele braków. Zniknęły na przykład kratki ściekowe, a poziom asfaltu jest im wciąż nieznany, co grozi zalewaniem posesji. Wyszło na to, że radny szuka dziury w całym i mija się z kompetencjami.
Identycznie jak – Waldemar Mirecki, oskarżający Grzesiaka o brak woli do wspólnot mieszkaniowych osiedla Serbinów. Niestety zdaniem burmistrza – jest tam za dużo problemów nie do rozwiązania, bo np. kanalizacji nikt miastu nie przekazał. A to oznacza, że PWiK nie może jej konserwować.
Nie można również oznakować ulic, bo jeszcze nie ma osiedli. Burmistrz czyta prasę lokalną i zna nowe propozycje nazw, ale wciąż się zastanawia nad ich sensem i znaczeniem.
Nie ma takiego problemu z krytykowanymi m.in. przez radnego Kirylaka funduszami unijnymi. Mimo faktu, że na 30 wniosków tylko 7 zyskało dofinansowanie, władze miasta w ogóle się nie wstydzą. Wiceburmistrz Koseski otwarcie mówi, że i tak niewiele dostaną ze względu na eurochuć Warszawy i urzędu marszałkowskiego. Może lepiej będzie w RPO, gdzie po pozytywnej preselekcji wyręczy ich jednostka wdrażająca. Nie trzeba więc specjalisty, o którego usilnie domaga się radny Płochocki z przewodniczącym Jurkiem.
Mimo jałowej dyskusji, padł jeden konkret – basen będzie gotowy do końca listopada 2009 roku. Nie wiadomo tylko za ile, bo – jak sądzą wtajemniczeni – może dojść do podwojenia kosztów tej inwestycji. Może dlatego burmistrz wnioskował, że przybasenowy teren trzeba wynająć firmom na kolejne 7 lat, a radna Szmidt apelowała o więcej zaufania do ojca miasta. Miała rację – po co go budzić, gdy sny są milsze od rzeczywistości...
Trzeba więc wychodzić w coraz odleglejszą przyszłość, którą można ubrać w ładne słowa, a nawet wizualne koncepcje. Jedną z nich jest rozbudowa magistratu za... 12 milionów złotych. Radni chcieli zobaczyć, jak będzie wyglądał przyszły ratusz, ale się nie doczekali. Grzesiak zapraszał każdego z nich po sesji, jakby się bał, że proponowana koncepcja może ich zaszokować.
Zrobił to przy okazji opowieści o zmianach w mińskim UTW. Okazało się, że uniwersytet to jego kolejne dziecko, do którego poczęcia namówił Górską i zmusił Kalińską. Teraz chce rozszerzenia formy zajęć, by nie zamykać drzwi przed chętnymi. Studenci powinni więc stworzyć organizację popytu publicznego i występować w jej imieniu po środki na działalność statutową. Innej drogi burmistrz nie widzi.
Sesja trwała ok. 3 godzin, z których gros poświęcono sprawom miałkim. Nikt nie rozpoczął dyskusji o planie rozwoju lokalnego, nikt też nie zapytał, dlaczego prawie wszystkie mińskie szkoły kończą zajęcia po 17.00. To tylko wierzchołek góry lodowej, która może wkrótce zgnieść rozwój miasta. Może jednak radni przestaną wreszcie bawić się w teatr...

Numer: 2008 38   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *