Tym, co ostatnio najbardziej martwi podmińskich radnych jest brak gminnego targowiska. Już po likwidacji handlu przy ul. Sosnkowskiego w Mińsku Mazowieckim narzekali na nieodpowiedzialne traktowanie rolników przez burmistrza Grzesiaka, a gdy ten nie dał się przekonać, zaczęli tak intensywnie nagabywać wójta Dabrowskiego, aż uległ, obiecując im...
Targ podmiejski

Najpierw zaczęli szukać odpowiedniej lokalizacji. Wnet się okazało, że działki gminne są nieodpowiednie, a położone blisko miasta – zbyt drogie, by opłacały się na targowisko. Wreszcie znalazł się mąż opatrznościowy – przewodniczący Waldemar Padzik, który zaoferował gminie działkę swego syna usytuowaną w Stojadłach obok wiaduktu.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby oferentem był jakiś tam Padzik, a nie przewodniczący rady. Jego koledzy przestali mu raptem ufać, podejrzewając o zmowę z wójtem i skok na gminną kasę.
– Nie ma sprawy, zaczekamy ze sprzedażą. Po odrolnieniu działka będzie warta kilka razy więcej – mówił wtedy przewodniczący.
A jednak rozwaga wzięła górę. Gdy już się wydawało, że temat kupna działki pod targowisko umarł ze śmiechu, na pierwszej po wakacjach sesji wójt zawnioskował zgodę rady na jej nabycie. Okazało się, że nieruchomość liczy 11.135 m.kw. powierzchni i będzie kosztowała 278.375 złotych.
– To stanowczo za drogo, wystarczy dać 15 złotych za metr a nie 25 – oponował radny Celiński.
– Musi być ocena rzeczoznawcy, który wyceni działkę. Wtedy podniosę rękę za jej kupnem – domagał się radny Kozera.
I to wszystko po wizji specjalnej, bo wójt uważa, że do słusznych decyzji można przekonać nawet największych niedowiarków. Gdy brakuje słów, trzeba naocznie. Wybrali się więc w czasie sesji na rekonesans i to dwoma autokarami.
Rzeczywiście, działka ma dobrą lokalizację, a bliskość miasta (Kędzierak) sprawia, że handlujący mogą liczyć na mińszczan. Poza tym graniczy z pasem gruntu gminnego, co razem daje 1,5 ha powierzchni.
– W Stojadłach grunty orne pod obwodnicę szły po 25 złotych za metr, a przy zakupie nie ma potrzeby wyceny nieruchomości – wyjaśniał niezdecydowanym radnym – wójt Dąbrowski.
Na razie wszystko szło spokojnie, ale po kolejnych atakach wójt nie wytrzymał i wygarnął Celińskiemu, że ten oczernia go i kłamie.
– To nie są żadne układy koleżeńskie. Siedziałem cicho, bo po co mi taki kłopot jak targowisko. Chcieliście, to zacząłem działać. A biznesu to może mnie uczyć Król lub Wiącek, a nie Celiński – konstatował Dąbrowski.
– A ja nie będę czekał w nieskończoność na decyzję rady – dołożył Padzik.
Radni jakby zmiękli i 11 z nich opowiedziało się za kupnem działki na... realizację zadań gminy. Czy będzie tam podmiejskie targowisko, czas pokaże. Tym bardziej, że na jego uruchomienie trzeba kolejnej ćwierci miliona złotych.
Wójt Dąbrowski optuje również, by prowadziła je gmina poprzez zakład gospodarki komunalnej, bo tylko wtedy jest możliwość kontroli i szybkiego zaradzania złu. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli i po dobrej promocji, gminne targowisko może być znane i służyć nie tylko lokalnym producentom żywności. A wtedy zapewne znajdą się pieniądze na zainstalowanie w sali posiedzeń klimatyzacji, o którą wciąż apeluje radny Piotr Stosio.
Numer: 2008 38 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ