Nie od dzisiaj wiadomo, że burmistrz Grzesiak hołubi współpracę z zagranicą, by pokazać swą europejskość i kilka razy w roku przejechać się za darmo do Francji, Grecji, Niemiec czy chociażby na Ukrainę, Białoruś, Litwę lub do rosyjskich przyjaciół. A to kosztuje wcale nie tak mało, jakby się nam wydawało. Nawet raz na cztery pory roku
Piąta pora mroku

Dość rzadko na naszych łamach pojawiają się relacje z wjazdów zagranicznych mińskich władz i ambasadorów kultury. Jakby to był jakiś wstyd czy nietakt. Zawsze z tych standardów wyłamuje się ludowa Dąbrówka, a ostatnio radny Robert Ślusarczyk, opowiadając o wizycie na litewskiej Żmudzi. Posucha informacyjna zapanowała również na stronie internetowej Mińska. O ile jeszcze znajdziemy tam relacje z podróży, to ostatnie i zarazem pierwsze sprawozdanie finansowe zobaczymy za rok... 2003. Nic dziwnego, że wielu mińskim radnym, szczególnie z zerowym kontem wyjazdów, polityka zagraniczna burmistrza Grzesiaka stoi ością w gardle.
Można wymyślić wszystko, nawet piątą porę roku. Dla młodzieży to obojętne, byleby się dobrze bawić. Szczególnie w czasie wakacji na międzynarodowym obozie. Już po raz siódmy był on dziełem mińskiego urzędu, który przeznaczył na jego organizację 100 tysięcy złotych. Połowę tej kwoty Katarzyna Lorbiecka zdobyła od ministra kultury na projekt „Czterech pór roku”. Do realizacji potrzebna jest piąta – wakacyjna. Tak się też stało i przez 2 tygodnie 40 osób z Czech, Ukrainy, Białorusi, Litwy i Rosji wraz z wybraną trzydziestką mińskich gimnazjalistów i dziesiątkę opiekunów odpoczywali i bawili się w świętokrzyskich Mąchocicach. Do Mińska przyjechali na podsumowanie i dyskotekę, a właściwie pokaz dla burmistrza, by mu nie przyszło do głowy nie dać stu tysięcy w przyszłym roku.
Atmosfera była tak radosna, jak na zlocie znanej firmy sprzedaży bezpośredniej, a wręczane burmistrzowi obrazy – hołdem wdzięczności. Prowadząca pokazy Ewa Gańko robiła wrażenie niestrudzonej heroiny, a dzieci – utalentowanych we wszystkich sztukach artystów. Szczególnie miss obozu – Rosjanka Elena Djakonowa, której „Kolorowe jarmarki” nie brzmiały gorzej od polskiego oryginału. Podobały się też cyrkowe numery Andreja Napisocznego z Ukrainy, krakowiak naszej Dabrówki i końcowy wspólny taniec przygotowany podczas warsztatów przez Anetę Senktas. Aż przykro przyznać, ale najsłabiej w tej śpiewnej rewii wypadli Polacy, mrucząc pod nosem trampowe piosnki mimo niezłych mikrofonów. Ale burmistrz Grzesiak i tak promieniował, przypominając przedstawicielom ambasad, jaką to wspaniałą integrację zafundował sąsiadom.
– Bravo, bravissimo – jak bez ustanku śpiewała ta wyjątkowa młodzież pod dyktando komendantki.
Przy okazji warto przypomnieć wyborcom, że Mińsk Mazowiecki współpracuje obecnie z dziesięcioma miastami Europy, wśród których cztery są z nami zabliźniaczone. Intensywność kontaktów przypomina sinusoidę, bo jest uzależniona od tamtejszej władzy, która wszędzie się zmienia. W Mińsku wciąż rządzi Grzesiak, ale w tym ambaras, aby dwoje chciało naraz. Teraz wychodzi na to, że przede wszystkim wyjeżdżamy i gościmy braci Słowian. Wciąż zaś czeka amerykańskie Lacey, mimo powstania stowarzyszenia na rzecz wzajemnych kontaktów. Wciąż nie mamy żadnych powiązań z anglojęzycznym miastem w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Może tam wystarczają nasi chlebowi emigranci, a może to efekt nieznajomości angielskiego przez decydentów.
Na ponad 50 różnych wizyt, kontaktów i obozów ani razu burmistrz nie wziął ze sobą przedsiębiorców i... mediów. Dzieje się tak mimo zapisu o współpracy nie tylko kulturalno-sportowej, ale też gospodarczej. Nie proponuje wspólnego wyjazdu mimo deklaracji o samofinansowaniu zainteresowanych.
Tymczasem w uzasadnieniu do potrzeby współpracy zagranicznej burmistrz Grzesiak zaznacza, że program to obraz działań, które mają pomóc w budowaniu i rozwoju miasta jako samorządu otwartego dla mieszkańców, przyjaznego dla przedsiębiorców na forum lokalnym, krajowym i zagranicznym. Dalej pisze o świadomości obywateli i uzasadnia, że te same instytucje demokracji lokalnej w jednych społecznościach przynoszą wzrost gospodarczy i poprawę jakości życia, a w innych niewiele projektów, nepotyzm, korupcję itp. Te ostatnie to społeczności zamknięte, prowincjonalne(...) Otwarta współpraca samorządów przyśpiesza budowę społeczeństwa aktywnego; tylko taka tkanka społeczna pozwala na dominację przekonania o realnie wysokiej wartości uczciwości, życzliwości, solidności w relacjach między obywatelami.
Program pozwoli na wykorzystanie potencjału miasta oraz korzyści, które wyrażą przyjaźń, otwartość i pozwolą zwiększyć aktywność mieszkańców Mińska Mazowieckiego.
Tylko przyklasnąć, ale na aplauz jeszcze zaczekamy. Oby nie za długo.
Numer: 2008 36 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ