Mińsk Mazowiecki rocznicowy

Wbrew pozorom nie wszędzie odbywało się to tak jak piszą w podręcznikach. Różewiczowi pierwszy września 1939 kojarzy się z dniem, w którym jego matce przypaliły się konfitury, z kolei u nas pewien człowiek opowiada, że w jego rodzinnych Redzyńskich chłopi o wybuchu wojny dowiedzieli się dopiero po tygodniu, gdy coraz więcej młodzików szło w kamasze. Mińskowi i jego najbliższym okolicom nie dano posmakować tego błogiego zapóźnienia

Wojenne narracje

Mińsk Mazowiecki rocznicowy / Wojenne narracje

Zdecydowanie najbardziej malowniczy, choć pewnie i nieco literacko podkręcony obraz początku września w Mińsku Mazowieckim znajdziemy u Himilsbacha. W jego opowiadaniu „Kombatanci” można przeczytać sugestywny opis owych dni widzianych oczyma paroletniego chłopca, jakim wówczas był Iwan.
Pisał o dziwacznej mieszance niedowierzania i strachu – najbardziej ponoć bano się ataku gazami bojowymi, toteż ludzie próbowali się przed nimi chronić za pomocą lnianych chusteczek złożonych we czworo i zmoczonych w zimnej wodzie ze studni. Wspominał jak dzieciaki, którym odwołano szkołę, robiły sobie maski przeciwgazowe z dyń wydrążonych z pestek i miąższu i przez całe dnie wylegiwały się na dachach chałup, czekając na Niemców równie nierealnych jak święty Mikołaj czy elfy.
Według niego strach budziły nie tylko samoloty z czarnymi krzyżami na kadłubach, ale i ciągnący od torów rozbitkowie z pierwszych rozgromionych polskich oddziałów, którzy nie cofali się nawet przed grabieżą i przemocą, by zdobyć jedzenie i coś na grzbiet. Lęk na dobre zwyciężył niedowierzanie, gdy spadł pierwszy zestrzelony samolot. Biegnący co tchu na miejsce katastrofy myśleli, że to szkop, jednak ku ich wielkiemu zaskoczeniu i przerażeniu z płomienistej kuli wynurzył się Polak. Dopiero wówczas pojęli całą grozę swojego położenia. A potem była krwawa noc w Kałuszynie i bohaterski, choć niestety przegrany bój Andersa o Mińsk. Tyle Iwan.
Po 69 latach świadkowie tamtych zdarzeń, weterani walk, lokalni oficjele i kochankowie muzy Klio z TPMM uczcili kolejną rocznicę modlitwą za poległych bohaterów na cmentarzu oraz okolicznościowym spotkaniem w Pałacu. Przy kawie i cieście wysłuchali referatu Artura Piętki, w którym starał się nakreślić początki kampanii wrześniowej na ziemiach mińskich. Przypomniał, że ze względu na strategiczne położenie powiatu przetoczyły się przezeń nie tylko liczne wojska, ale i uciekinierzy ciągnący na wschód. Mówił też o pierwszej bombie, która – jak podaje jedno z przytaczanych przez niego źródeł – spadła już 5 września na skrzyżowaniu Warszawskiej i Świętokrzyskiej.
Ale to nie Mińsk, lecz Latowicz najbardziej ucierpiał w wyniku bombardowań. Świadczą o tym choćby przywołane przez Piętkę pamiętniki przebywającej tam wtedy Zofii Nałkowskiej. Najbardziej obrazoburczą częścią wystąpienia była relacja o „nocy krwi i chwały” w Kałuszynie. Mówiąc o niej Piętka porzucił swój suchy akademicki ton i odmalował ją z iście epickim rozmachem, nie szczędząc opisów płonących budynków, cierpień ludzi ginących pod niemieckimi kulami i heroizmu żołnierzy Pierwszej Dywizji Piechoty im. Piłsudskiego.
Wreszcie nastąpił akt oddania historycznej sprawiedliwości, czyli wręczenie „spóźnionych” dyplomów za udział w akcji „Burza”. Weterani, którzy powinni byli otrzymać je 60 lat temu, odebrali ich reprinty dopiero z rąk starosty Tarczyńskiego. Ale największe wzruszenia spowodowała ekspozycja kserokopii gazet z tamtego okresu. To one są najwymowniejszymi świadkami historii. Twarze oglądających wyraźnie ożywiały się na widok fotografii Rydza-Śmigłego. Dzięki nim można było sobie uświadomić, że tak naprawdę arras pamięci tworzą nie uczesane podręcznikowe akapity, lecz drobne opowieści.
Czas wielkich uporządkowanych narracji minął bezpowrotnie. Są tylko historie pojedynczych istnień – może niekoniecznie poprawne z punktu widzenia szkolarskiego warsztatu, ale za to ludzkie.

Numer: 2008 36   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *