Drodzy Czytelnicy

W połowie sierpnia trzeba się już zacząć powoli martwić. A to z kończących się wakacji, urlopów i lata, a to – jak kto woli – z coraz bardziej zatłoczonych ulic miasta. Chyba że otrzymamy nieoczekiwany list od bliźnich, którzy w przypływie szczerości widzą w twoich oczach źdźbło, a we własnych nie czują przytłaczającej umysł belki

Belki w oczach

Drodzy Czytelnicy / Belki w oczach

Czytanie ze zrozumieniem to obligatoryjna umiejętność ucznia zdającego test kończący szkołę podstawową.
Ale do rzeczy, czyli anonsowanego listu od bliźnich. Okazali się nimi trzej panowie sygnujący swe nazwiska mianem kombatanta Szarych Szeregów, wiceprezesa TPMM i historyka. Nie owijajmy w bawełnę – to Zbigniew Szubiński, Artur Piętka i Janusz Kuligowski byli łaskawi napisać list otwarty po lekturze artykułu „Burza dyplomów” z 32 numeru naszego tygodnika.
Już na wstępie odnoszą wrażenie, że mój sceptyzm odnośnie faktu wyzwolenia Mińska Mazowieckiego przez Armię Krajową (dnia) 30 lipca 1944 roku wzrasta proporcjonalnie z upływem czasu od tych wydarzeń, jak również wraz z ubywającą liczbą uczestników i świadków sprzed 64 lat. Mili panowie, mój sceptyzm nie może rosnąć, bo od dawna jest pewne, że akowcy Mińska Mazowieckiego nie wyzwolili a jedynie zajęli opuszczone przez Niemców miasto. Bo cóż znaczy wyzwolić? To samo co oswobodzić, odbić lub wybawić z niewoli, a takie czyny nie obejdą się bez walki.
– Sugeruje pan, że orientacja Lubicza w sytuacji operacyjnej była niepewna i chaotyczna. Pragniemy przypomnieć, że Armia Krajowa była prawdziwym wojskiem zaliczonym do koalicji prowadzącej wojnę z Niemcami – ciągną panowie SPK, dodając tezę, że doświadczenie dowódcze Lubicza przekonało go ucieczce Niemców bez walki, co Wolański wykorzystał do zajęcia Mińska Mazowieckiego bez własnych strat.
Czym była AK wiem dobrze nie tylko z książek, a przede wszystkim od ojca, który był również WIN-owcem i złożył broń dopiero w 1947 roku, gdy miał już 24 lata a jego koledzy niańczyli dzieci.
To nie było tak śmieszne, jak wasze dywagacje o majstersztyku dowódczym Lubicza, który opanował opuszczone przez okupantów miasto.
Uwierzcie, mnie niczego nie trzeba przypominać, bo mam to we krwi. Pamiętam też łzy i złość ojca, gdy po latach poszedł do kombatantów po legitymację, a zobaczył tam swego kolegę z AK, który okazał się zdrajcą i ubeckim oprawcą. Powiem więcej – w tych okrutnych czasach najłatwiej był zginąć, trudniej walczyć i nie dać się złapać, a najtrudniej przeżyć i cierpieć.
Nie wam więc, panowie oceniać, kto narusza prawdę historyczną, bo sami jej nie znacie, powielając wytarte slogany o Podziemnym Państwie Polskim i jego wpływie na historię i przyszłość naszego narodu i kraju. Czyżbyście zapomnieli o zdradach aliantów, o tym, że nas sprzedali, pozwalając wcześniej się nam wykrwawić? Być może 30 lipca doszło nie do mianowania, a ujawnienia władz cywilnych, ale jakie to ma znaczenie, gdy w ciągu tygodnia już ich nie było. Nadszedł stalinowski rząd dusz i tylko nielicznych było stać na dalszą walkę o wolną Polskę. Takie są fakty. Przyznaję, że ogólne, ale czy mińscy historycy znają jakieś szczegóły. Leszek Celej miał rację – niech kombatanci piszą wspomnienia. Jak najwięcej zapamiętanych faktów, z których kiedyś jakiś natchniony historyk ulepi uprawdopodobnione dzieje mińskiej ziemi w czasie okupacji i – koniecznie – wojny domowej aż do 1947 roku. Może wtedy się okaże kto wiernie i do końca służył ojczyźnie, a kto się sprzedał za komunistyczne srebrniki.
A już na koniec chcę zaznaczyć, że jedyną moją puentą w reportażu był ostatni akapit o powstaniu i płynącej kanałami niewinnej krwi, którą z młodych żył wytoczyli politycy i bogoojczyźniani mitomani.
Spójrzcie wokół siebie, jeszcze ich pełno. I prędzej zobaczą źdźbło w oku dziecka niż belkę w swoich zawistnych ślepiach. Polecam im czytanie Biblii. Koniecznie ze zrozumieniem, choć trudno w to uwierzyć.

Numer: 2008 33   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *