Momentem zwrotnym w życiu człowieka, który dezorganizuje bieżący, rytmiczny układ zdarzeń jest, m.in. zmiana miejsca zamieszkania. Pojawiają się wówczas natrętne pytania: jakie będzie owo nowe miejsce, czy da mi szansę samorealizacji, czy będzie dla mojej rodziny ostoją spokojnego życia? Znalezienie na nie odpowiedzi wymaga cierpliwości i czasu
Skazani na Mińsk

Bohaterowie artykułu to mieszkańcy osiedla Serbinów w Mińsku. Zdecydowana większość z nich to przybysze z różnych zakątków Polski. Z Mińskiem spotykali się powierzchownie, przy okazji wodzenia palcem po mapie lub podczas konfrontacji ze stolicą Białorusi. Zostali ,,skazani’’ na Mińsk Mazowiecki z racji wykonywanego zawodu żołnierza.
Magda i Adam pochodzą z ,,zielonego garnizonu’’. Etat Adama w mińskiej jednostce był dla nich szansą daną przez los.
- Przecież to, mówiąc kolokwialnie, rzut beretem od Warszawy – mówi Magda – byliśmy podekscytowani mieszkaniem tuż obok stolicy.
Wtedy nie liczył się dla nich Mińsk, ale Warszawa z jej dynamizmem, kultem sukcesu zawodowego, możliwością samorealizacji. Dlatego też Magda podjęła pracę w stolicy. Jak zauważa, oferty zatrudnienia w Mińsku Mazowieckim były wówczas, czyli cztery lata temu, dosyć skąpe. Do pracy dojeżdżała pociągiem. Ta minimalna odległość na trasie Mińsk–Warszawa zaczęła się z czasem dłużyć w nieskończoność. Godzinne dojazdy stawały się męczące i skracały czas pobytu w domu. Nie wspominając już o bliższym zapoznaniu się z rodzimym miasteczkiem Himilsbacha.
- Wtedy nie mieliśmy na to czasu. Może też brakowało chęci. – przyznaje Magda.
Mińsk Mazowiecki znany był im jedynie od strony formalnej, pozytywnie wypowiadają się o obsłudze interesantów przez pracowników urzędu miasta czy skarbowego. Chwalą rzetelnie udzielaną informację, brak kolejek, złośliwego i wszystkowiedzącego grymasu na twarzach urzędników.
Ich Mińsk Mazowiecki ograniczał się do mieszkania, był domem, ale w znaczeniu oficjalnym. Adam przyznaje, że krytyczne nastawienie do miasteczka przesłoniło jego zalety. Z łatwością wymieniają szereg wad: nieustanne korki na ulicy Warszawskiej, brak sprawnej komunikacji miejskiej, obiekty architektury drewnianej, które straszą możliwością samoistnego upadku; zaśmiecone chodniki, trawniki, park wokół Pałacu Dernałowiczów
Magda podkreśla, że nie podoba jej się architektura Mińska. Ironicznie porównuje ją do koktajlu owocowo-warzywnego, gdzie truskawki zostały zmiksowane z pomidorami. Kompozycja baraków, wspomnianych obiektów drewnianych obok nowoczesnych osiedli oraz nęcących reklamami i neonami sklepów nie współgra ze sobą, nie tworzy jednolitego obrazu miasta. Adam już na poważnie wypowiada się o barakach. Przyznaje, że szpecą one miasto; z drugiej strony jednak stanowią kąt mieszkalny dla wielu rodzin.
- Mińsk Mazowiecki nie zachwyca – podsumowuje Magda – a szkoda, bo w Polsce jest tyle małych miasteczek, które urzekają. Do Mińska Mazowieckiego trzeba przywyknąć, zaakceptować go takim, jaki jest i próbować wydobyć jego pozytywne cechy, które niestety nie są zauważalne na pierwszy rzut oka.
Chęć poznania Mińska Mazowieckiego przez Olgę i Michała, kolejnych ,,obcych’’, pojawiła się w chwili gdy otrzymali decyzję o przyznaniu im właśnie tam mieszkania tymczasowego. Jedynym źródłem informacji był internet. Wypowiedzi mińszczan na forach internetowych często były niepochlebne i wręcz zniechęcające. Olga wytrwale poszukiwała pozytywów, być może było to podyktowane lękiem przed uświadomieniem sobie przepaści między Mińskiem a poprzednim domem.
- Kraków – miasto niezwykłe, magiczne – mówi Olga i myślami jest na Starym Rynku, patrzy w posągową twarz Adama Mickiewicza, po chwili do jej uszu dobiegnie hejnał z Wieży Mariackiej. Potem spacer plantami, po lewej stronie znany adres - Floriańska 3 i zdjęcie papieża w oknie, wreszcie cel wędrówki – Wawel.
– Te obrazy są wciąż żywe, tkwią głęboko w moim sercu – Olga ma wciąż rozmarzony i nieobecny wzrok. Ale Kraków to nie tylko narkotyk dla oczu, to także placówka intelektualna i artystyczna.
– Rozstanie z grodem Kraka było bardzo trudne, ale przecież najważniejsze jest wspólne życie. I nieważne gdzie, byleby razem – podkreśla Michał.
Mieszkają w Mińsku Mazowieckim trzy miesiące, więc ciągle patrzą na to miasteczko z dystansem, jeszcze powstrzymują się od oceny; cierpliwie obserwują i stopniowo próbują oswoić się z nowym miejscem. Negatywne spostrzeżenia powielają się, Michał uważa, iż niezbędne jest wybudowanie obwodnicy miasta, przyspieszenie prac związanych z powstaniem basenu. Olga, jako młoda mama, zwraca uwagę na osiedlowe place zabaw dla dzieci, których albo brak, a jeżeli są to wymagają gruntownego remontu.
– Całe szczęście, że przedszkole udostępnia swój plac zabaw. W tej dzielnicy to jedyne miejsce gdzie piaskownice nie służą pieskom za toaletę - mówi.
Minusem jest fakt, że konstrukcje przeznaczone na zabawy dla dzieci są niszczone przez młodzież; Olga ma na myśli zarówno niecenzuralne napisy jak również dewastację materialną. Pozytywne wrażenie wywarła na ,,przybyszach’’ położona nieopodal Huta Mińska Mazowieckiego a konkretnie ośrodek Marianka. Przyjeżdżają tam, aby karmić kaczki, posłuchać rechotu żab i zwyczajnie pospacerować. Uczestniczyli już w Pikniku Lotniczym oraz w Rajdzie Weteranów Szos z zabytkowymi motocyklami w roli głównej, a obecnie czekają na wrześniowy Festiwal Chleba.
Skazani na Mińsk Mazowiecki odkrywają pozytywne strony miasta, wskazują na sposoby zminimalizowania jego niedoskonałości lub starają się je zaakceptować. Bo przecież Mińsk Mazowiecki jest teraz ich domem.
Numer: 2008 32 Autor: Renata Olszak
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ