Na mińskim cmentarzu

- Sprawa sprzedaży miejsc przy cmentarzu wojskowym nadal nie jest rozwiązana. W ubiegłym roku burmistrz przesłał mi kopię pisma skierowanego do wojewody mazowieckiego, w którym wnosi o wydzielenie cmentarza wojskowego jako działki skarbu państwa. I znów cisza przez 16 miesięcy. Dziś wysłałem zapytanie do wojewody, czy jego urząd coś robi w tej sprawie, skoro nasz burmistrz boi się tego tematu jak ognia – donosi nam Mirosław Lissowski, prosząc jednocześnie, byśmy akurat w tej sprawie nie byli zbyt odważni, bo nie dostaniemy... rozgrzeszenia

Wojskowe zaparcie

Na mińskim cmentarzu / Wojskowe zaparcie

Akowski kombatant w swym piśmie do wojewody przypomina, że w styczniu 2007 zwrócił się do burmistrza Zbigniewa Grzesiaka o podjęcie natychmiastowej interwencji w sprawie naruszenia najbliższego terenu nekropolii wojskowej na tamtejszym cmentarzu, ponieważ  przy wejściu do kwater wojskowych z głównej alei sprzedawane są miejsca na nowe, prywatne mogiły. Ich usytuowanie w istotny sposób utrudnia wejście na teren cmentarza wojskowego. Obecnie jedna z tych mogił została tak powiększona, że harcerze opiekujący się grobami wojskowymi musieli przeskakiwać przez nowe mogiły, aby dostać się do alejek z wojskowymi grobami. Krótko mówiąc - zdaniem Lissowskiego - jest to skandal. Jedyną reakcją burmistrza było skierowanie mojego pisma do miejscowego proboszcza z adnotacją „proszę o zajęcie się tą sprawą”. Pana burmistrza nie stać było nawet o wyrażenie swojego, jako gospodarza miasta, stanowiska w tej sprawie lub przynajmniej o zażądanie informacji o podjętych przez proboszcza działaniach zmierzających do zaprzestania niestosownej praktyki.
Nie ulega wątpliwości, że sprzedaż w tym miejscu terenu na nowe groby, to z pewnością łakomy interes, ale przecież nie wszystko powinno się przeliczać na pieniądze, zwłaszcza gdy chodzi o szacunek dla nekropolii wojennej. Można było wyrazić zdziwienie i ubolewanie, że także brak było w tej sprawie jakiegokolwiek zainteresowania ze strony tamtejszego koła AK, a także TPMM, które w swoim statucie ma zapis o współdziałaniu i opiece nad zabytkami oraz miejscami pamięci narodowej. Okazuje się, że licznie organizowane w Mińsku Mazowieckim akademie „ku czci” i podobne imprezy z udziałem władz miasta są jedynie pustym frazesem i nie mają nic wspólnego z wychowaniem patriotycznym w kierunku szacunku dla miejsc poświęconych poległym żołnierzom. Tym bardziej na uznanie zasługuje fakt – zauważa Lissowski - że jedynie tygodnik Co słychać? miał odwagę zareagować na tą niestosowną praktykę w artykule J. Zbigniewa Piątkowskiego pt. „Nekro-pogarda”.
Jako smutny paradoks historii można uznać fakt, że ani w okresie okupacji, ani bezpośrednio po wyzwoleniu, gdy pojęcie patriotyzmu było traktowane tendencyjnie – nikt nie ważył się naruszać terenu mińskiej nekropolii. Nastąpiło to dopiero w okresie pełnej wolności, gdy okazało się jednak, że szacunek dla poległych żołnierzy przegrał z możliwością uzyskania doraźnego zysku finansowego.
Co dalej? Lissowski - mimo upływu 16 miesięcy bez odpowiedzi - nie zamierza dać za wygraną. Pyta więc wojewodę, co zamierza zrobić, aby powstrzymać dalsze karygodne przypadki ograniczania naturalnego dostępu do mogił wojennych w Mińsku. I ostrzega, że w ostateczności skieruje sprawę tego „zaniechania” do sądu administracyjnego.  
Właśnie w WSA rozgrywała  się sprawa własności cmentarza mariawickiego, który również był (i podobno jest) naruszany przez katolickiego grabarza, ale to opowieść na całkiem oddzielną okazję.

Numer: 2008 30   Autor: J. Zbigniew Pątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *