Giersza sprzęty domowe

Jedną z wielu przywar nękających współczesne rodziny - najbardziej dotkliwą, bo będącą przyczyną różnych patologii - jest brak więzi między jej członkami. Rodzice zapracowani poza domem, każde dziecko w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach lub wchłonięte w wirtualny świat, jaki podsuwa komputer widują się i przebywają ze sobą stanowczo za rzadko. Bywa, że są dla siebie obcy, a gdy już są zdani na siebie, nie potrafią wypełnić pozytywnie czasu wzajemnej obecności. A dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że młodzi po ślubie za swój cel przyjmują zdobycie własnego mieszkania, a jak już to osiągną, to meblują to mieszkanie, zaczynając od telewizora, a na mikrofali kończąc. A powinni jako małżeński zakup postawić na środku pokoju... balię. Od razu najlepiej taką największą, ósemkę

Balia

Giersza sprzęty domowe / Balia

I tym razem, tym młodym z wielkiej płyty i apartamentowców śpieszę wyjaśnić, czym jest balia. Balia przede wszystkim służy do prania, ale posiada także cechy uniwersalnego - nie boję się powiedzieć - mebla, które zapobiega tym patologiom w rodzinie, o których wyżej wspomniałem. Zresztą, praktyczne zalety przedmiotowego sprzętu są trudne do wyliczenia i zależą od pomysłowości i inwencji użytkowników. Skupię się na kilku podstawowych praktycznych zastosowań balii. Jak wspomniałem robi się duże pranie. Pranie schnie na sznurze, a gospodyni odwracając balię do góry dnem, sypie mąkę i zagniata ciasto na kluski. Po obiedzie góra naczyń i garnków w ponownie odwróconej balii znakomicie się pomieści w celu ich umycia. Potem kolej na kąpiel dzieci i rodziców. Pranie wyschło, więc złożone w bali dookoła jej ścian znakomicie zastępuje szafę. Dzieci pośrodku balii zajmują niewiele miejsca, swobodnie zmieszczą się i rodzice. Dzień przywita ich uśmiechniętych i szczęśliwych, co objawi się ochotą do pracy i zabawy.
Wykorzystywanie prostego sprzętu dla celów innych niż był przewidziany wydaje się świadczyć na korzyść użytkownika, to łączenie tego faktu z nadzieją na polepszenie bytu wydaje się wykraczać poza symbolikę zwyczajnej pomysłowości. Powyższe credo dotyczy... teściowej. Wyciągnięta z kąta na środek izby i odwrócona do góry dnem balia, wokół której zasiada rodzina do kolacji zniechęca teściową, zwykle korpulentną w biodrach, do siadania na podłodze przy wspólnej kolacji. Zięć właśnie na to liczy i niby serdecznie zapraszając, kalkuluje:
- Ciekawe, ile czasu będzie potrzebować mamusia przy tej balii, by wyciągnąć spod pachy torebkę i sypnąć groszem na normalny stół i krzesła? Na ogół nie trwało to długo...
Balia stanowiła coś w rodzaju ogródka jordanowskiego dla dzieci z całego podwórka. Mogła być łodzią, sceną do popisów tanecznych dziewczynek, fortecą do zdobywania przez uzbrojonych w kije młodych rycerzy. Przed Bożym Narodzeniem nie było nic lepszego, a także – dziś powiedzielibyśmy humanitarnego - nad baliową sadzawkę w celu przetrzymania nawet przez kilka dni żywych karpi. Współczesna wanna jako przejściowy stawik nie umywa się do balii.
 Zwykle balii towarzyszyła... tara. Nie, nie ma tu błędu. Tara z wielkiej litery to posiadłość Scarlett z „Przeminęło z wiatrem”. Tara w balii jest z małej litery, a z praczką to rzec by można dawna pralka. Zapomniałem! Jeszcze wyżymaczka umocowana na ścianie balii to jest dopiero kompletne urządzenie pralnicze. Wyżymaczka, niezwykle przydatne i zmyślne urządzenie, bywało też bardzo niebezpieczne, zwłaszcza gdy praczka kręcąc korbą tak się zapamiętała w tej czynności, że obciągnięte w dół piersi (negliż przy tej mokrej i parującej robocie był nieunikniony), przedmiot urody i dumy kobiecej łatwo mógł się wkręcić między wałki wyżymaczki. Rany boskie! Co to się wtedy działo! Wątpię, czy jeszcze gdzieś działa takie urządzenie pralnicze złożone z kilku elementów i czy w ogóle przetrwało? Wiem o jednej części, czyli tarze. Gdy już przed laty nadchodził zmierzch tych wynalazków i najczęściej lądowały w graciarniach, pewien muzyk odkrył niezwykle atrakcyjny dźwięk - odgłos tary, gdy przesunęło się ręką po falistej blasze, głównej części składowej instrumentu. Tak od tej pory tara awansowała w świat Melpomeny obok fortepianu, perkusji czy instrumentów dętych. I chwała jej!

Numer: 2008 29   Autor: Rajmund Giersz





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *