Mazowsze na płótnach

Mazowiecki pejzaż ukazany na płótnie Maksymiliana Gierymskiego „W małym miasteczku” uchodzi dziś za prawzór polskiego krajobrazu. Podczas drugiej już w bieżącym półroczu wystawy malarstwa w pałacowej galerii, publiczność mogła ocenić jak z tematem Mazowsza poradziła sobie dziesiątka artystów skupionych wokół Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki

Realna mitologia

Mazowsze na płótnach / Realna mitologia

Obecna edycja „Artystów z Mazowsza” była już dziewiątą z kolei i wcale nie najbogatszą liczebnie. Za pierwszym razem udział wzięło aż 25 malarzy, dla których była to pierwsza sposobność do pokazania swoich prac w Warszawie. Reprezentujący Centrum Sławosz Balcerzak wspominał, że w minionych latach dysponowali skromnymi środkami, zatem często musieli się ograniczać wyłącznie do jednej ekspozycji rocznie. Dopiero w zeszłym roku udało się zwiększyć pulę pieniężną na tyle, aby możliwe stało się zwołanie pleneru z prawdziwego zdarzenia. Na ten rok również planowany jest plener, na którym Balcerzak i Miron chętnie widzieliby przynajmniej jednego malarza z Mińska, do tej pory bowiem nikogo od nas nie mieli. W prezentowanej grupie najbliższy naszym terenom był Robert Szymani z Siedlec.
Między autorami prezentowanych obrazów wystąpiła duża rozpiętość wiekowa, ale mimo niej ich dokonania, pokazały, że od czasów Gierymskiego realistyczne malarstwo pejzażowe nie posunęło się zbytnio do przodu. Mazowsze na ich płótnach nadal wypełniają stodoły, konie odbijające się w tafli rzeki, domki o spadzistych czerwonych dachach i światło igrające w koronach jesiennych sosen.
Należałoby wiec zapytać, czy to nadal realizm, czy już tylko mitologiczna impresja na temat? Przecież od XIX wieku trochę się jednak na naszym kochanym Mazowszu pozmieniało. Między połaciami malowniczej zieleni wyrosły szyldy reklamujące auto-naprawy albo komisy samochodowe, archipelagi uroczych domków poprzecinały wyspy hurtowni, stacji paliw, mniejszych i większych marketów czy zakładów drobnej przedsiębiorczości, zaś wolno pasące się konie można dziś spotkać chyba głównie w stadninach. Gdyby artyści połączyli mimetyczny nerw dziewiętnastowiecznych mistrzów z industrialnymi inklinacjami Wilhelma Sasnala, mogliby osiągnąć piorunujący efekt. Niestety, żaden z nich nie zdecydował się na ten desperacki krok – woleli pozostać w bezpiecznych objęciach mitu.
Wystawa w MDK udowodniła, że era malarstwa stricte realistycznego już bezpowrotnie przeminęła. Rolę zwierciadła przechadzającego się po gościńcu przejęła dziś fotografia – szczególnie od kiedy aparaty cyfrowe sprawiły, że każdy z nas może produkować tysiące obrazów właściwie na poczekaniu. Podziwiajmy zatem płótna mazowieckich artystów nie jak drobiazgowe portrety rzeczywistości, a bardziej jak pejzaże zbiorowej mitologii, która przecież gdzieś tam w nas siedzi.

Numer: 2008 27   Autor: (mk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *